» Rozdział 20 «

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przystanął przed przymkniętymi drzwiami sypialni. Wziął wdech, zaciskając dłoń w pięść. Coś zagrało na jego wnętrznościach, elektryzując przez całe ciało po samą dłoń. To jego dom, żona i tak naprawdę jego drzwi, a jednak budziła się w nim jakaś niepewność, nowość i poczucie dziwnej przygody.

Iza wyczuwała obecność męża. Przykryła się kołdrą po biodra i wpatrywała się w lekko uchylone drzwi. Wstrzymała oddech w oczekiwaniu na jego krok. Wejdzie czy się wycofa? Rosła w niej ekscytacja przed nieznanym doprawiana oszałamiającym pobudzeniem.

Zapukał.
To, co się w niej nawarstwiało, niemal wybuchło, jakby pukał w samo serce.

– Proszę. – Mocniej ścisnęła róg kołdry.

Delikatnym ruchem, prawie że aroganckim, Marek szerzej otworzył drzwi i oparł się o framugę.
– To mogę wejść? – zapytał, uśmiechając się figlarnie. – Czuję się trochę, jakbym zakradał się do dziewczyny.

Idealnie nazwał to, co właśnie przeżywała Iza, a więc czuli to samo, mimo że znajdowali się w zupełnie innej sytuacji. Potrzebowała kilku sekund, żeby opanować emocje, po czym poklepała kołdrę.

– Tak, chodź.

Usiadł w pewnej odległości, żeby nie peszyć żony. Oparł się wygodnie o ścianę, podkładając pod plecy jedną z miliona poduszek znajdujących się w tym pokoju.
– To o czym pogadamy? – Poprawił się, siadając wygodniej. – Jest coś, od czego chciałabyś zacząć?

– Ymm... – Rozglądała się wokół, usilnie szukając tematu.

– No to może... Opowiedz mi coś o książce, którą aktualnie czytasz.

– Ach, tak... – Zacisnęła wargi, szukając szybko w głowie książki, którą czytała niedawno i mogłaby opowiedzieć o niej mężowi bez skrępowania.

Marek w tym czasie powstrzymywał swój śmiech. Jej zawstydzenie ogromnie go bawiło, ale nie zamierzał przeciągać tortur.
– Zostawimy sobie ten temat na inny wieczór. – Uśmiechnął się znacząco. – A co chciałabyś mieć w naszej siłowni?

Odetchnęła z widoczną ulgą, aż kolory na twarzy zaczynały nabierać naturalności.
– Niewiele. Poza bieżnią kilka drobnych sprzętów, takich jak guma do rozciągania czy motylek.

– A rowerek, orbitrek, coś w tym stylu?

– Chyba będę musiała to przemyśleć. W końcu musi być też miejsce na twoje przyrządy.

– Też będę z tego korzystał.

– I co jeszcze chcesz mieć? – Rozluźniła się, opierając plecy o dużą poduszkę.

– Ławeczkę, hantle i atlas, ale nie jakoś mocno rozbudowany. I tak będę tam schodził głównie w brzydką pogodę albo jak będę miał ochotę na coś mocniejszego. Najbardziej lubię biegać na świeżym powietrzu. Kilka rzeczy mogę przywieźć od rodziców, wtedy się mniej wykosztujemy. Z siłowni korzysta już tylko ojciec, a nie lubi wszystkiego, co tam jest. Najpierw jednak musimy tam trochę posprzątać i odremontować.

– Chętnie pomogę, szczególnie w sprzątaniu.

– Super. Do trudnych zadań ściągnę Fabiana albo Adama.

– Jeśli możesz, daj wcześniej znać, to przygotuje im coś ciepłego do jedzenia. Tak w ramach podziękowania.

– Dobry plan. – Pokiwał głową z aprobatą. – A chciałem ci jeszcze powiedzieć, że przez najbliższe dni będę znikał na trochę. Tata musi wyjechać, więc mama potrzebuje pomocy przy Anielce. Trzeba ją dźwigać do kąpieli i do samochodu na fizjoterapię.

– Może my ją zabierzemy, a mama sobie chwilę odpocznie?

– Dzięki, ale nie sądzę. – Skrzywił się. – Mama zawsze chce przy niej być, nie zostawia jej nawet na chwilę, a Aniela chyba też lepiej się czuje, gdy ma ją obok. Przywykły do tego. Nawet w śpiączce mama była przy każdej kąpieli, ćwiczeniach, dając jej poczucie bezpieczeństwa.

– To może jak wy pojedziecie, ja trochę posprzątam?

– Też raczej nie. Wiesz, jak to jest z paniami domu, musi być tak, jak ona chce. To jej królestwo. Jak jej coś przełożysz, to nic ci nie powie, ale zadowolona nie będzie.

– Hmm... – Iza pomasowała brodę. – Więc ugotuję obiad u nas i przywieziesz je tutaj. Co ty na to? Musimy pamiętać, że mama nie jest robotem, a opieka nad chorym dzieckiem to prawdziwe wyzwanie. Poza tym skoro są same, przyda im się chwila towarzystwa.

Marek patrzył na Izę, jakby była samym aniołem. Najlepszą istotą, jaką w życiu spotkał. Tak naprawdę skoro nikt nie prosił, nie musiała sama proponować pomocy. Nawet się nie wściekła, że pierwsze propozycje odrzucił, nie zezłościła się na teściową. A wiadomo, jak bywa między synowymi i teściowymi. Uśmiechnął się, czując to aż głęboko w sercu.

– Dziękuję. – Położył się bokiem na łóżku, żeby dosięgnąć dłoni żony. Ucałował miękką skórę, patrząc w niebieskie oczy. – Tak zrobimy. Wiedz, że doceniam twoje gesty w stronę mojej rodziny.

– To żaden problem. – Nie zabrała dłoni, która wciąż tkwiła w ciepłym dotyku Marka. – Staram się postawić w jej sytuacji i nie wyobrażam sobie, jaka jest zmęczona. Sabinie pewnie ufa bardziej, znają się dłużej, ale ta z kolei ma niemowlę.

– Co do Sabiny, to nie możemy pojechać z nimi do Zoo. – Przejechał kciukiem po miejscu, które przed chwilą całował. – Przepraszam. Tata wyjeżdża, więc minimum jeden Alfa musi zostać i pilnować wszystkich spraw, zająć się rodziną. Takie są zasady.

– Nie szkodzi, są sprawy ważne i ważniejsze.

– Naprawdę nie jesteś zła?

– Nie.

– A złościsz się czasem? – Wrócił na swoje poprzednie miejsce, opierając się o ścianę.

– Oczywiście, jestem człowiekiem. – Wzruszyła ramionami, dodając smutniej: – I kobietą. Moja złość budzi złość mężczyzn. Lepiej więc jej nie okazywać.

– Nie okazujesz negatywnych emocji, bo uważasz, że wkurzysz tym innych?

– Przecież tak jest. – Spojrzała na niego z kryjącą się w źrenicach mądrością. Jakby próbowała już wszystkiego, zanim postanowiła być taką, jaką się stała. – Jeśli ktoś ma zły humor, to często przechodzi na innych. Jak ktoś się czepia, próbujemy się bronić. Tak rodzą się kłótnie, a ja zawsze jestem na przegranej pozycji, więc po co mam zaczynać?

Marek pokiwał głową, zastanawiając się chwilę nad odpowiedzią.
– Niby rozumiem twój punkt widzenia, ale nie do końca. Nawet ja, chociaż mi nie wolno, czasem się buntuję. Krzyknę, odejdę od stołu, zaciskam szczękę... no, cokolwiek, co sugeruje, że jestem na granicy wytrzymałości. Jeśli nie pokażesz ludziom, że coś ci się nie podoba, oni nie będą o tym wiedzieć. A w ten sposób nie ma szans nawet na najmniejszą zmianę.

– Ty jesteś Alfą. Jedyni, przed którymi musisz schylać głowę to ojciec, dziadek i inne, wysoko postawione Alfy. Ja musiałabym walczyć z całym światem. Naprawdę uważasz, że mam cień szansy?

– Nie musisz walczyć. Chodzi tylko o to, żeby komunikować innym, że coś ci się nie podoba. Oczywiście, że ze Starszyzną lepiej nie zadzierać, ale na co dzień się nimi nie otaczasz.

Westchnęła ciężko. Marek poczuł, że natrafił na mur. Czuła się niezrozumiana, a on jakoś nie umiał dotrzeć do źródła problemu.
– Isia, chcesz mi o czymś powiedzieć?

– Nie – zaprzeczyła stanowczo, podkreślając to ruchem głowy, co on odczytał jako sygnał, że jednak miała coś do opowiedzenia.

– Próbowałaś się stawiać, prawda? Zgasili to w tobie?

– Nie nazwałabym tego w ten sposób. To nie było „stawianie się". Ale tak... popełniłam kiedyś błąd.

– Co to był za błąd? W twojej kartotece nic nie ma. To znaczy, że nie zostałaś ukarana.

Przełknęła ślinę, ściskając mocniej dłonie. Nie potrafiła na niego spojrzeć. Nie umiała mu o tym opowiedzieć. Bała się, że i on oceni ją, przez co przestanie lubić.
Marek układał sobie wszystko w głowie, podejrzewając, co mogło się stać.
– Ktoś ukarał cię po cichu – odpowiedział za nią. – To było ostrzeżenie przed tym, co cię czeka, jeśli się nie dostosujesz, tak?

– Też tak robisz innym? W końcu skądś to wiesz... – Oblizała wargi, starając się panować nad drżącym głosem. – Nieważne. Przepraszam. Nie powinnam tak mówić.

– Za co cię ukarali i w jaki sposób? – Zbył jej przeprosiny, bo uważał je za niepotrzebne. Zbliżył się, ale tylko odrobinę. Zauważył, jak się spięła, więc się zatrzymał. Nie chciała, żeby się był blisko. Nie teraz.

– Chyba jestem zmęczona... Mogę się położyć? – Nadal na niego nie patrzyła, spinała się coraz mocniej, czekając na jego reakcję.

– Oczywiście. – Zszedł z łóżka, nie chcąc jej przytłaczać. Jednak nie wyszedł. Okrążył mebel, stanął obok i pogłaskał blond włosy. – Isia, kiedyś będziesz musiała powiedzieć.

– Wiem.

– Poczekam. – Nachylił się i ucałował czubek głowy dziewczyny. Zadrżała, chyba spodziewając się wszystkiego, ale nie czułości. Marek ponownie pogłaskał ją po głowie. – Dobranoc. Jutro spróbujemy pogadać na milsze tematy.

– Dobranoc – wyszeptała, podnosząc głowę. Spojrzała w jego ciemne oczy, znajdując w nich ukojenie. Jeśli kiedyś mu powiem... Zrozumie?

*****


Przez następne kilka dni Marek chodził do pracy, po pracy jeździł do mamy pomagać przy siostrze, później zaliczał trening i w końcu jadł coś porządnego. Mimo zmęczenia zawsze przed snem zaglądał do żony. Siadał na łóżku i chwilę rozmawiali. Bywało drętwo, niezręcznie lub krępująco, ale się nie poddawał. To były tylko momenty, w których milczeli, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć. Trzymał się tych chwil, w których rozmawiało im się dobrze, śmiali się i łapali nić porozumienia. Był też bardzo wdzięczny za to, że Iza wspierała jego matkę i Anielkę.

Gdy ojciec wrócił z egzaminu Alf, Marek postanowił urządzić rodzinnego grilla. Obiecał sobie, że zacznie się starać, więc się starał. Zaprosił wszystkich na niedzielę, dając sobie kilka dni na przygotowania.
Pięknie skosił trawę i podlał te kilka kwiatków, które udało się wyhodować. Obgadał z żoną pomysł ulepszenia ogrodu jakimiś kamyczkami, lampkami lub czymś w tym rodzaju. Pod wpływem impulsu pojechali do sklepu, kupując prawie wszystko, co potrzebne. Później wspólnie zawieszali lamki na tarasie, stawiali doniczki z ziołami i zrobili sobie okrąg z kawałków drzewa i kamieni, na środku stawiając donice z lawendą. Na końcu Marek wbił w ziemię kilka lamp.
Stanęli na środku ogrodu, rozglądając się po nim wyraźnie zadowoleni. Byli zmęczeni i brudni. Jednak szczęśliwi. Zdali sobie sprawę, że po raz pierwszy stworzyli coś razem.

– Bardzo mi się podoba. – Iza westchnęła relaksująco.

– Teraz trzeba doczyścić paznokcie. – Zaśmiał się Marek, oglądając swoje dłonie.

Każde siedziało w łazience dłużej niż zwykle. Marek zamówił jedzenie z dowozem, gdy Iza zajmowała się swoją pielęgnacją. Jedli, czując spracowany kręgosłup i wciąż rozmawiali o kolejnych pomysłach, co do ogrodu i domu. W końcu znaleźli temat, w którym oboje czuli się swobodnie i nie następowały przerwy pełne milczenia.

– Ach... – Iza rozciągnęła ciało, wyciągając ręce wysoko w górę. – Dziękuję, że dziś to ty zadbałeś o nasze żywienie. – Zaśmiała się, zbierając styropianowe opakowania.

– Ty zawsze o wszystko dbasz, a ja długo żyłem jak na innej orbicie.

Nie skomentowała. Jak zawsze ostrożna w doborze słów. Marek stał chwilę, jak słup soli, i zastanawiał się, czy powinien do niej podjeść, objąć, cokolwiek... Odkąd się całowali, nic więcej się nie wydarzyło.

– Skoro już się tak napracowaliśmy, może odpoczniemy?

– Co masz na myśli? – Schowała umyte pod bieżącą wodą sztućce i wycierała ręce w ścierkę. – Chcesz coś obejrzeć, czy się zdrzemnąć?

– Może naszą wieczorną rozmowę zamienimy na popołudniową?

Wahała się kilka sekund, ale przytaknęła. Poszli na górę i usiedli wygodnie na łóżku, opierając się o ścianę.

– Co myślisz o naszym małżeństwie? – Marek wypalił, dopóki miał odwagę. – To znaczy, ciekawi mnie, czy jest lepiej? Powinienem jeszcze coś zmienić?

– Jest naprawdę dobrze. – Spojrzała mu w oczy i nie sposób było nie zauważyć, że jest zadowolona. – Cieszę się, że ze sobą rozmawiamy.

– Uff... – Teatralnie wytarł pot z czoła i zaśmiali się równo. – Nadal nie zasługuję na order męża roku, ale chętnie się poprawię.

– Świetnie sobie radzisz. – Mimowolnie położyła dłoń na jego udzie, a ten niewinny dotyk obudził w Marku śpiące żądze.

– A mogę cię o coś zapytać? – Nie pozwolił zabrać jej ręki. Położył swoją, delikatnie muskając palcami miękką skórę.

– Jasne. – Głos jej zadrżał, bo też odczuwała te dziwne prądy przeskakujące między ciałami, gdy się dotykali.

– Masz jakiś powód, dlaczego czytasz książki naszpikowane seksem, czy to naprawdę tylko hobby?

Spięła się na chwilę, ale Marek nie przestawał gładzić dłoni spoczywającej na jego udzie, więc po chwili Iza zaczęła się rozluźniać.
– A nie będziesz oceniał, jeśli powiem prawdę?

– Nie – odpowiedział z ciepłem, starając się ją przekonać.

– No, dobrze. – Odruchowo próbowała zabrać rękę, ale docisnął ją mocniej, mimo że znajdowała się zdecydowanie zbyt wysoko, żeby mógł myśleć całkowicie czysto. Jednak nie chciał przerywać tego kontaktu, nawet jeśli musiał się wysilić, aby zachować skupienie. Iza przejechała językiem po wargach, a później wzięła głośny wdech. – Pewnie uznasz, że to głupie, ale trudno. Gdy wpadła mi w ręce pierwsza tego typu książka, czytałam ją z wielkimi rumieńcami, szybko bijącym sercem i niedowierzaniem. Naprawdę nie sądziłam, że można to robić na tak wiele sposób i mieć tyle odwagi. – Zaśmiała się zawstydzona.

Marek zaśmiał się z nią, ale nie z niej. Naprawdę chciał tego posłuchać.
– Martwiło cię coś, co tam wyczytałaś?

– Och, tak. Wiele... – Znów się zaśmiała. – Ale z czasem przestało. Z każdą kolejną książką, uznawałam, że to chyba normalne. No, może nie wszystko, bo niektóre sceny bywają niesmaczne.

– A co ci się w nich podobało?

– To, że... Jakby to ująć... Uznałam, że chcę jak najwięcej zapamiętać, żeby móc odtwarzać to w myślach.

– Nie rozumiem. – Zmarszczył brwi, kręcąc głową, chociaż nie przestawał gładzić dłoni spoczywającej na jego udzie. – W sensie, że później odtwarzałaś te sceny w głowie, będąc sama?

– Nie. – Spuściła spojrzenie, mało nie zapadając się pod ziemię. – Żebym mogła je sobie przypomnieć w razie znalezienia się w takiej sytuacji.

Marek chwilę milczał, próbując zrozumieć sens jej słów. Chociaż na pozór wydawały się proste, czuł, że w przypadku Izy to oznacza coś więcej.
– W jakich sytuacjach? Gdy będziesz ze mną?

– Po prostu... z mężem. Czytałam takie książki jeszcze zanim wiedziałam, że ty nim będziesz.

– Ale po co? – Pochylił się, chcąc zrozumieć. – Po co chcesz się odcinać, uciekać gdzieś daleko myślami, zamiast naprawdę przeżywać?

– W tych książkach mężczyźni często są władczy, wymagający, czasem nie przebierają w słowach. A jednocześnie wielu z nich nie budzi we mnie obrzydzenia. Tak sobie wymyśliłam, że jeśli przyszły mąż będzie mi rozkazywał w taki sposób, zamknę oczy, wyobrażę sobie scenę z książki i spróbuję przetrwać. Wiesz, zamiast się rozpłakać lub pozwolić się upodlić.

Patrzył na nią wielkimi oczami, chyba przestając oddychać.
– Chciałaś sobie wmówić, że przemoc seksualna nie jest przemocą? Że jesteś tylko bohaterką z książki i to, co się dzieje, nie jest prawdziwe?

– A jak inaczej miałabym się podnieść z podłogi i spojrzeć sobie w twarz? – Zerknęła spode łba, sprawdzając reakcję męża. – Nie wiem, czy to by pomogło, może nie... ale chciałam spróbować nie dać się zniszczyć. Gdyby trafił mi się wulgarny mąż, mogłabym w myślach podmieniać go na zupełnie kogoś innego. Nie miałam innego pomysłu... – Westchnęła ciężko, a on miał wrażenie, że znów hamuje emocje, tak naprawdę powstrzymując się od płaczu.

– Oj, Isia... – Zbliżył się, ale gdy sama nie wpadła mu w ramiona, chwycił ją i przyciągnął w swoją stronę, przyciskając do torsu. – To możesz przestać je czytać i się przygotowywać na najgorsze, bo ja nic takiego nie zrobię.

– Wiem – wyznała cicho. – To znaczy... wydaje mi się, że wiem. Gdybyś chciał, dawno byś to zrobił.

– To dlaczego nadal je czytasz? – Wciąż nie wypuszczając z ramion żony, bawił się jej włosami. – Nie wiem, co o tym myśleć.

– Nie wiem, czy aż tak chcę ci się zwierzać – przyznała z cichym śmiechem.

Marek teraz już w ogóle nic nie rozumiał. Odsunął się dosłownie o kawałek, żeby móc złapać Izę za podbródek i spojrzeć jej w oczy.
– Możesz powiedzieć wszystko, co myślisz. Nawet wolałbym, żeby tak było. Będzie łatwiej i lepiej, jeśli będę wiedział, na czym stoję.

Westchnęła ciężko, bijąc się z myślami. Nie chciała odkrywać się tak bardzo, a jednocześnie, z kim innym mogłaby tak szczerze porozmawiać? Marek wielokrotnie wykazywał zrozumienie. I nigdy się nie wściekał o takie sprawy.

– Gdy to czytam, zastanawiam się czasem... czy... czy... – Sapnęła z ciężkością. – To nic takiego. Pierdoły. – Odsunęła się od męża, wracając na swoje poprzednie miejsce. Zamknęła się w sobie, zaplotła ręce na piersiach i patrzyła w bok.

A Marek siedział wciąż w tym samym miejscu, zadając sobie ważne pytanie: Odpuścić i dać jej przestrzeń, czy zostać i to z niej wyciągnąć, udowadniając, że może z nim rozmawiać o wszystkim?

^^^^^

Kochani, rozdziały na żądanie w DS2 wrócą od środy. Teoretycznie mogą wrócić od tej chwili, ale we wtorek może być ciężko, więc nie chcę mieszać. Swoją drogą, gdyby ktoś chciał we wtorek wysłać pozytywne fluidy, to chętnie przyjmę. ;) Przydadzą się ❤ 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro