Twój pierwszy raz...

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Subaru -

Przechadzaliście się nocą w pięknym ogrodzie usłanym tysiącami białych róż. Dookoła nie było żywej duszy a nad wami błyszczało morze gwiazd. Jasny, pełny księżyc oświetlał wam drogę a ciepły wiatr smagał twarze i falował włosami. Długi czas szliście w milczeniu, gdy nagle białowłosy zatrzymał się tuż obok jednego z krzaków. Zerwał ostrożnie jeden kwiat i podarował ci go. Pełen romantyzm. Ale ty chciałaś czegoś więcej. Kochałaś go ponad życie lecz nie pragnęłaś prezentów, kwiatów... Chciałaś ujrzeć jego uśmiech, pocałować jego chłodne usta, dotknąć jego bladej skóry... Wiedziałaś, że sam nie poruszy się nawet o krok. Obejrzałaś podarunek, posłałaś mu czarujący uśmiech i cichutko szepnęłaś "dziękuję" na co chłopak speszony odwrócił wzrok.
Był za nieśmiały. Swoją siłą fizyczną chciał ukryć jego kruche serce. Pod złowieszczymi spojrzeniami, krył się spokojny i romantyczny Subaru.

Podeszłaś bliżej tak, że wasze ciała stykały się. Spojrzałaś w jego oczy, w których odbijały się światła tysiąca gwiazd. Po chwili przeniosłaś wzrok na jego blade usta. Przysunęłaś się bliżej i lekko podniosłaś na palcach by twoje wargi zetknęły się z jego. Delikatnie i powoli zaczęłaś go całować a ten w pierwszej chwili wydawał się przerażony lecz później odwzajemnił pieszczoty. Zjechałaś ręką niżej po jego torsie aż dotarłaś do spodni. Lekko zahaczyłaś o rozporek i odpięłaś guzik. Białowłosy mruknął w twoje usta, ale nie wiadomo czy z rozkoszy czy z poirytowania.
Potarłaś ręką o jego-mimowolnie rosnące- wybrzuszenie w spodniach. Nie przerywając pocałunków, zsunęłaś jego spodnie na co poraz kolejny posłał ci ciche mruknięcie o nieokreślonym rodzaju emocji. Gdzieś w głębi duszy chciałaś wierzyć, że jednak podobają mu się te igraszki.
Nagle Subaru otrzeźwił się i gwałtownie przerwał pocałunek. Szybko ubrał spodnie i rzucił.

- Ktoś idzie.

Obejrzałaś się dookoła i napotkałaś spacerującego Ayato. Gdy tylko zobaczył was krzyknął pełen entuzjazmu.

- Desko! Subaru! Szukałem was! Dostaliśmy od Mukamich dobrą butelkę sake!  Wypijmy razem!

Spojrzeliście na siebie zdezorientowani. Uznaliście, że to osobnik uparty i nie macie wyboru.

*1h później*

Cała wasza trójka była już nieźle napita. Ayato leżał pod stołem śpiewając nową- jego autorstwa- piosenkę o takoyakach. Ty leżałaś głową na udach Subaru a sam białowłosy stał się bardzo... żywy. Głaskał cię po głowie zjeżdżając ręką coraz niżej od włosów poprzez policzek i szyję, kończąc na bokach piersi.

- Może dokończymy to co zaczęliśmy?- szepnęłaś z szelmowskim uśmieszkiem.

Chłopak, korzystając z nieuwagi prawie nieprzytomnego czerwonowłosego, wziął cię na ręce i ruszył w nieznanym ci kierunku. Wyszedł z budynku i kierował się do ogrodu. Noc była ciepła, wręcz gorąca. Położył cię na stole w pięknej, białej, stylizowanej Grecją altance. Pochylił się nad tobą i wpił się w twoje usta. Korzystając z okazji podciągnęłaś jego koszulkę do góry i w ułamku sekundy wylądowała ona na posadzce. Pocałunków nie było końca. Jego ręce błądziły po twoim ciele i bardzo szybko pozbyły się najpierw twojej bluzki a potem spodni. W mgnieniu oka zdjął też swoje spodnie i przybliżył się do ciebie. Nie poznawałam go. Zwykle nieśmiały i agresywny teraz zboczony i romantyczny.

Sama rozpięłaś sobie stanik i zarzuciłaś mu ręce przez szyję. Gdy byliście już w pełnej krasie, ujęłaś jego twarz w dłonie i obdarzyłaś go cudownym i namiętnym pocałunkiem. Nie przerywając, chwyciłaś go za dłonie i położyłaś je na swoich pośladkach. Chłopak gładził ich boki i zszedł pocałunkami na twój policzek. Broda, szyja, obojczyki, piersi, brzuch... Gdzie niegdzie zasysał się pozostawiając krwawe malinki. Zszedł jeszcze niżej i pocałował starannie wierzch. Zszedł niżej i gdy tylko napotkał wejście, zagłębił tam swój język. Odchyliłaś głowę do tyłu z rozkoszy a twoje ręce wplotłaś w jego biało-różową czuprynę. Subaru nie zaprzestawał zabawy. Ciche twoje pojękiwania już nie dawały mu takiej satysfakcji. Oderwał się i lekko pchnął na blat białego stołu.

Zawisł nad twoją głową i delikatnie wprowadził się do ciebie. Ból i rozkosz to idealne połączenie. Chciałaś coraz więcej. Wampir poruszał się szybciej sam przy tym dysząc. Wiedział, że jest ci dobrze. Nie przestawał. Ciągle przyspieszał. Jego dłonie były oparte o blat a głowa przy twoim czole. Ty oparłaś się plecami o podłoże, ręce spoczęły na torsie chłopaka a twoje nogi oplotły go w pasie. Byłaś już blisko tak jak on. Podniosłaś głowę i pocałowałaś go w jego zimne usta. Czułaś jak palą cię policzki i wykwita tam rumieniec zmęczenia. Doszłaś zaraz po nim nie przerywając pocałunku.

- Reader- chan! Jak mogłaś mnie nie zaprosić do zabawy! - Nagle zza krzaków wyskoczył pedofil w kapeluszu. Przerażeni odskoczyliście od siebie zasłaniając wszystko co mogliście.

- Spokojne wasze rozczochrane. To, że jesteście pijani nie znaczy, że o tym zapomnicie. Wszystko nagrałem! - uśmiechnął się Laito i wyłączył kamerę.

- Z chęcią pokażę wam to jutro rano. No no. To się chłopcy zdziwią... - mruknął i zanim Subaru zdąrzył chwycić kamerę, by ją rozbić, czerwonowłosego pedofila już nie było. Subaru zostawił cię i ruszył dorwać zboczeńca. Słyszałaś w oddali głos białowłosego
"Dorwę cię ty mały, zboczony śmieciu! Rozgniotę cię jak robaka i już nigdy nie obejrzysz żadnego hentai'a!"

Teraz to macie przechlapane. Albo on, bo nigdy nie wiadomo na co wpadnie wściekły Subaru.

*******
Wiem, że niektórzy czekali na Subaru.
Ciężko było mi to napisać, bo nie wyobrażałam sobie nieśmiałego Subaru w takich okolicznościach. Oby się spodobało. :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro