Ayato x OC | Zmiana charakteru |

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

I ostatni dzisiaj. Czekam na pytanka do Q&A i do zobaczenia przy otwarciu zamówień!

Dla pyskata-123

POV. Kate

Siedziałam za szkołą i patrzyłam na chłopaków, którzy grają w koszykówkę. Jeden z nich, dokładnie Ayato Sakamaki, jest najlepszym graczem. Jednocześnie chciałabym się z nim umówić, ale mój charakter mi na to nie pozwala. Kiedy tylko zaczynam z nim rozmawiać, mój mózg wyjeżdża na drugi koniec świata i w ogóle nie chce mi pomóc. Wiele razy myślałam, co chciałabym mu powiedzieć, ale kiedy nadarza się okazja to wszystko wyparowuje i zaczynam być wredna lub gadam co mi ślina na język przyniesie. Przynajmniej on się nie obraża a obraca wszystko w żarty. Uważa mnie za dobrą przyjaciółkę, bo czasem moje wredne, niewyparzone komentarze go rozśmieszają. 

Kiedy ja siedziałam z głową w chmurach, chłopcy zrobi sobie kilku minut przerwy. Ayato postanowił przysiąść się do mnie. O mało nie podskoczyłam ze strachu, gdy się zorientowałam. Moje serce nie mogło przestać szybko bić, zwłaszcza, kiedy do mnie dotarło, że to właśnie czerwonowłosy chłopak.

- Myślałem, że będę musiał cię reanimować, bo nie reagowałaś na moje wołanie - zaśmiał się. Mój śmiech zabrzmiał bardzo nerwowo, ale mam nadzieję, że tego nie zauważył. 

- Sorki, zamyśliłam się trochę - odparłam. 

- Każdemu się zdarza przecież - rzucił opierając się do tyłu na rękach. Spojrzał na mnie z zaciekawieniem. 

- Wszystko w porządku? Jesteś cała czerwona - powiedział. Czemu nawet moje ciało musi być przeciwko mnie?

- I mówi to ten, który ma czerwone włosy - prychnęłam. Odgarnęłam włosy z twarzy starając się ukryć swoje zdenerwowanie. 

- Po prostu gorąco dzisiaj - dodałam półgłosem. Odwróciłam głowę w bok, gdzie znajduje się zwykły kawałek ziemi, który jest pokryty betonem. Miało tam być jeszcze jedno boisko, ale w końcu nic tam nie zrobili. 

- Ej Ayato... Tobie nie przeszkadza mój charakter? - spytałam niepewnie. Chociaż nie do końca chcę znać odpowiedź. Po prostu kolejny raz mój język powiedział coś, czego nie chciałam wypowiadać na głos. 

- Generalnie nie. Jesteś bardziej wyluzowana od innych dziewczyn, które już wyobrażają sobie nie wiadomo co, gdy na nie spojrzę. Rozumiem, że Ore-sama jest niesamowity, mądry i przystojny, ale czasem też chcę porozmawiać zwyczajnie z kimś spoza mojej rodziny. Ty jesteś świetna, bo nie robisz z tego problemu - odparł szczerze. 

- Czyli gadasz ze mną, bo nie robię w majtki, jak cię widzę? No po prostu genialnie. I nie ma we mnie nic więcej, jak rozumiem - prychnęłam. Wstałam z miejsca. Nie to chciałam powiedzieć, ale znowu nie potrafiłam opanować swojej natury. Zanim zrobiłam krok, czerwonowłosy złapał mnie za nadgarstek. Również podniósł się z ziemi. Stanął przede mną i uniósł mój podbródek tak, że musiałam na niego spojrzeć. 

- Ale o co ci teraz chodzi? Twój charakter jest, jaki jest. Lubię cię, bo jesteś dobrą przyjaciółką do rozmów i masz podobne poczucie humoru do mojego. Nie rozumiem teraz o co się wściekasz - powiedział. Miałam ochotę go uderzyć za to ostatnie zdanie. 

- Może powinieneś zacząć dostrzegać czyjeś uczucia. Nie zawsze one są takie, jak je widzisz - rzuciłam i wyrwałam rękę z jego uścisku. Wzięłam swoją torbę. 

- Nie będę zmieniać dla ciebie swojego charakteru - powiedziałam półgłosem. Chłopak oplótł mnie swoim ramieniem. 

- Nie musisz przecież. Nie rozumiem twojego zachowania, ale jeśli chodzi o uczucia to domyśliłem się, że czujesz coś więcej. Nie chciałem psuć naszej relacji - odparł. Spojrzałam na niego zdziwiona. 

- Ty wiedziałeś? I się nie przyznałeś? Świnia - odpowiedziałam udając złą. Odsunęłam się i obróciłam do niego przodem.

- Jesteś okropny tak bawiąc się uczuciami - stwierdziłam. Ubrałam torbę na ramię. 

- Nie bawię się. Przecież oboje się lubimy. Nigdy nie wspomniałaś o jakichś innych uczuciach do mnie - odparł. Przewróciłam oczami i chciałam odejść. Jednak nie było mi to dane, ponieważ Ayato zastawił drogę. Złapał moją twarz w swoje dłonie i pocałował mnie delikatnie. Odsunęłam się od niego. 

- Co ty wyprawiasz?! - krzyknęłam będąc całą czerwoną. Położyłam dłoń na swoich ustach zakrywając je. 

- No przecież mówisz, że mnie kochasz - odparł uśmiechając się złośliwie. Założyłam ręce na piersi. 

- Jesteś okropny, wiesz? - powiedziałam lekko zawstydzona. W odpowiedzi tylko się zaśmiał cicho. 

- Chodź, pooglądasz resztę naszego meczu a potem gdzieś cię zabiorę, okej? - zaproponował. Skinęłam głową na zgodę. Ayato złapał mnie za rękę i poprowadził w stronę boiska. Usiadłam na jednej ławce, która na szczęście była w cieniu. Obserwowałam przebieg meczu do końca. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro