Kou x OC | Koszmary jak marzenia |

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dla Kitsune_Lisa 

POV. Kou

Wyszedłem ze swojego pokoju przecierając oczy ze zmęczenia. W nocy miałem koszmar, że ktoś śpiewał i nie mogłem znaleźć tej osoby, żeby się uciszyła. 

- Kou... uważaj... - powiedział Azusa łapiąc mnie za rękę. Spojrzałem przed siebie. Prawie zleciałbym ze schodów. Spojrzałem na brata.

- Dzięki. Jestem dzisiaj taki niewyspany przez te koszmary - odparłem. Razem zeszliśmy do jadalni na śniadanie. 

- Ja nie... mogłem spać... w nocy... przez to... śpiewanie z lasu... - odpowiedział. Stanąłem w miejscu zdziwiony.

- Ty słyszałeś ten śpiew? Myślałem, że to mój koszmar - powiedziałem zdezorientowany. 

- To wycie to nie tylko twój koszmar. Każdy je słyszy - rzucił Yuma przechodząc obok nas. Widać, że też się nie wyspał przez tą noc. Weszliśmy do jadalni i zajęliśmy swoje miejsca. Ruki po chwili wyszedł z kuchni. Witając nas podał śniadanie. 

- Musimy coś z tym zrobić - odparłem pewnie. Spojrzałem na swoich braci, którzy w ciszy nakładali sobie jedzenie. 

- Z czym konkretnie Kou? - zapytał Ruki. 

- No z tym śpiewaniem w nocy. Może ktoś nie wie, że tu mieszkamy a my na tym cierpimy - odpowiedziałem biorąc kilka tostów na talerz. 

- Jak raz się zgadzam z nim. Chodźmy po śniadaniu poszukać tego marnego wycia i uciszmy to raz a dobrze - odparł Yuma. Ruki tylko skinął głową na zgodę i w ciszy zjedliśmy do końca śniadanie. Bez zbędnych słów poszliśmy w czwórkę do pobliskiego lasu, żeby znaleźć źródło dręczącego nas śpiewu. Na szczęście chociaż raz przyda się ten nadwrażliwy słuch, bo coś lub ktoś znowu zaczął śpiewać, więc mogliśmy znaleźć miejsce jego pobytu. Odsłoniłem gałęzie przed swoją twarzą i zobaczyłem dziewczynę z lisimi ogonami. To ona śpiewała. Nawet ładna, ale co ona robi sama w lesie? Spojrzałem na Ruki'ego. On tylko wzruszył ramionami i podszedł do dziewczyny. 

- Hej, co tu robisz? - spytał a ona przestała śpiewać. Spojrzała na niego nieufnie wstając z miejsca. Sam ruszyłem do nich. 

- Cześć MNeko-chan! Zgubiłaś się? - zapytałem swoim głosem tak, jak mówię do fanów. Tajemnicza śpiewaczka wystraszyła się i zaczęła cofać, ale natknęła się na drzewo. Nie miała za bardzo, gdzie uciec. Przeniosłem wzrok na brata. 

- Trzeba ją przygarnąć - odparł zakładając ręce na piersi. Trudno się nie zgodzić. 

- Spokojnie MNeko-chan. Ja jestem Kou, to Ruki a tam z tyłu to Azusa i Yuma. Jak ci na imię? - przedstawiłem nas łagodnie, żeby przestała się bać choć trochę. 

- Rita - mruknęła niepewnie. Uśmiechnąłem się do niej i wyciągnąłem dłoń. 

- Miło cię poznać. Może dasz się zaprosić na kubek ciepłej herbaty? - spytałem. Blondynka ochoczo złapała moją rękę i pokiwała głową. 

- Myślę, że najłatwiej będzie jak się stąd teleportujemy - odparł Ruki. Skinąłem z uśmiechem. 

- Rita, nie masz nic przeciwko? - spytał a dziewczyna pokręciła głową przecząco. Złapałem ją mocniej i przeniosłem nas pod rezydencję. Tam już czekali Azusa z Yumą a zaraz po nas pojawił się Ruki. W piątkę weszliśmy do środka. Rozmieściliśmy się w salonie. Zielonowłosy przyniósł naszemu gościowi koc a brunet zrobił herbatę dla wszystkich. Widziałem, że dziewczyna była bardzo nieśmiała. Cały czas trzymała się blisko mnie. 

- A teraz, powiesz czemu nie dawałaś nam się wyspać?! - spytał ostro Yuma a blondynka skuliła się w sobie. Pogłaskałem ją po ramieniu. 

- Nie tak agresywnie. Nie umiesz sobie radzić z kobietami - odparłem i zwróciłem się do blondynki. 

- Rita, czemu byłaś sama w lesie? - zapytałem. Spojrzałem w jej niebieskie oczy uśmiechając się. 

- Ja... ja... ja się zgubiłam, bo... moi rodzice... nie chcieli dziwadła w domu... ale naprawdę starałam się wrócić! tyle, że... te drzewa wyglądają tak samo z każdej strony... - wyjaśniła cicho. Pogłaskałem ją po ramieniu w pocieszającym geście. 

- Rozumiem. Dobrze trafiłaś. Nasi rodzice też nas nie chcieli - powiedziałem. Prawie usłyszałem, jak Ruki się załamuje. Przysiadł się bliżej nas. 

- Możesz zostać z nami na razie. Co lubisz jeść? Przygotuję ci posiłek, bo pewnie jesteś głodna - odparł. Dziewczyna spojrzała na niego niepewnie. Złapała moje ramię a ja tylko pogłaskałem ją opiekuńczo. 

- Pierożki - odpowiedziała. 

- W takim razie pójdę zrobić - oznajmił brunet wstając. 

- To ja pokażę ci pokój gościnny, który będziesz mogła zająć. Jeżeli masz ochotę - zaproponowałem. Blondynka skinęła głową. Ruki poszedł do kuchni a ja zaprowadziłem dziewczynę do pomieszczenia. 

- Możesz wziąć kąpiel i odpocząć sobie. Nie musisz się tak bać, wszyscy chcemy ci pomóc. Zaaklimatyzujesz się tu Rita - odparłem z uśmiechem otwierając drzwi. Blondynka spojrzała na mnie z wdzięcznością. 

- Dziękuję Kou... - powiedziała cicho i wtuliła się w moje ciało. Popatrzyłem na nią z lekkim zdziwieniem, ale objąłem ją. 

- Nie ma za co. My dziwacy musimy trzymać się razem, prawda? - spytałem cicho. Ona pokiwała głową. 

- Prawda. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro