Laito | Umowa |

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dla takemelikedrugs

Ściąga:

[T/i] - twoje imię

[...]

Rudowłosy nachylił się nade mną. Oparł ręce na krześle po obu stronach mojej głowy

- Teraz już nie jesteś taka pyskata - zauważył ze śmiechem. Nie byłam w stanie zaprotestować ani cokolwiek powiedzieć. Jego hipnotyzujące, zielone oczy przyciągały mnie niczym magnes. Czułam dziwne skurcze na dole brzucha a u góry miałam tysiąc motyli. Przeklęte robaki, zawsze w takich momentach. Oczy chłopaka płonęły nieznanym mi blaskiem.

Po chwili siedzenia w takiej ciszy, rudowłosy zaśmiał się głośno i podniósł mnie do góry. Przerzucił sobie moje ciało przez ramię. Nie powiem, zdziwiłam się, że zrobił to z taką lekkością. Ruszył w stronę schodów, które prowadziły na piętro z pokojami. Pisnęłam cicho, kiedy poczułam jego dłoń na swoim pośladku.

- Puść mnie! - zażądałam i chciałam się wyrwać, ale on nadal trzymał swoją rękę na wcześniejszym miejscu. Wzmocnił również swój chwyt ramieniem tak, że przynajmniej nie mogłam spaść. Dopiero po chwili wizja zjechania po schodach stanęła mi przed oczami. To nie byłaby najprzyjemniejsza rzecz na świecie. Kiedy przestałam się wiercić, myślałam, że zabierze dłoń, ale on klepnął mnie w tyłek.

Weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia, w którym jeszcze nie miałam tej zaszczytnej przyjemności być. Wyglądał na sypialnię kapelusznika. Przynajmniej po wyglądzie. Poczułam, jak chłopak kładzie mnie na czymś miękkim. Nie zdążyłam się dobrze rozejrzeć a on już nade mną zwisł. Otworzyłam usta, bo chciałam coś powiedzieć, ale nie mogłam. Jego usta przywarły do moich. Byłam w szoku. To mój pierwszy pocałunek a on właśnie mi go zabrał. Kapelusznik nie poddawał się. Po moim ciele rozeszły się przyjemne dreszcze a owady w moim brzuchu znów zaczęły tańczyć swoją macarenę. Przejechał językiem po mojej wardze wywołując u mnie ciche westchnięcie. Rudowłosy wykorzystał to i wtargnął językiem do mojego podniebienia. Teraz oddałam pieszczotę, ale poruszałam się powoli. Laito chyba to pasowało, bo nie narzucił swojego tempa a dostosował się.

Po dłuższej chwili odsunął się ode mnie a ja łapczywie nabrałam powietrza, którego zaczynało mi brakować.

- Nie potrafisz mi się oprzeć kotku. Zawrzemy umowę? - spytał.

Zgodziłam się i to był mój błąd...

Wstałam leniwie z łóżka. Te dręczące mnie wspomnienia robią się coraz gorsze. Laito to podrywacz, ale tak potrafi zakręcić w głowie, że każda chciałaby z nim być. Ja zawiązałam z nim umowę. Nie zaprzeczę, że podobała mi się jego adoracja. W ogóle nie wyglądała na udawaną czy sztuczną, możliwe, że taka nie była. Jednak to, co miałam mu dawać w zamian przerosło moje siły. Zarwałam naszą umowę z obawy o swoje zdrowie i w taki sposób weszłam z nim na wojenną ścieżkę. Wiele razy powtarzał mi, że wszystko ma pod kontrolą a mi nic nie powinno się stać. Wierzyłam mu, ale jak głupia musiałam zerwać tę głupią umowę.

Szybko ubrałam się i wzięłam torbę z rzeczami do szkoły. Związałam włosy w byle jaki kucyk schodząc po schodach. Mimo naszej wojny, nadal muszę mieszkać w rezydencji i żyć z wampirami. Na szczęście mają już nowy cel i mnie nie gryzą.

Wyszłam z budynku i skierowałam się do limuzyny. Wsiadłam do środka. Nikogo jeszcze nie było. Usiadłam na swoim miejscu, niestety obok kapelusznika. Westchnęłam i zajęłam się książką, którą miałam w torbie.

***

Biologia. Jak ja nie cierpię tego przedmiotu. Nauczycielki równie bardzo. Projekt w parach. Świetny pomysł, gdyby nie dobieranie przez nią. Może to moje ślepe szczęście, że spośród trzydziestu uczniów naszej klasy musiałam trafić do Laito.

Westchnęłam i obróciłam się przodem do rudowłosego. On za to cały czas siedział na swoim telefonie nie zwracając na mnie uwagi. Chwyciłam go za ramię.

- Laito, możesz na mnie spojrzeć? Musimy zrobić ten projekt bez względu na naszą kłótnię - powiedziałam półgłosem, żeby nie przeszkadzać innym. Rudowłosy tylko strzepnął moją dłoń.

- I może jeszcze powiesz, że nasze życie osobiste nie powinno rzutować na szkolne sprawy? Zerwałaś umowę. To daje poświatę na wszystkie dziedziny mojego życia. Chciałem cię przekonać do siebie, bo naprawdę coś zacząłem do ciebie czuć, ale teraz wiem, że nie byłaś tego warta - odparł pusto. Wstał z miejsca i podszedł do nauczycielki. Wymienił z nią kilka zdań a następnie wyszedł z sali. Spuściłam głowę w dół. Dostrzegłam, że blat stolika ma na sobie kilka kropel wody. Dotknęłam swoich policzków. To nie woda a moje łzy. Miałam szansę zdobyć wspaniałego chłopaka i zmarnowałam ją. Teraz nie jest nawet moim sprzymierzeńcem a wrogiem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro