Reiji x reader | Osobista asystentka |

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zamówienie: Ice_Fox_Queen

Ściąga: 

[T/i] - twoje imię

Poprawiłam swoją marynarkę, która musiała być nieskazitelna i zapukałam trzykrotnie do drzwi. Od razu usłyszałam stukot butów po drugiej stronie. Dokładnie czternaście kroków. Drewniana powłoka otworzyła się a ja od razu zostałam przeskanowana przez fioletowe tęczówki wampira. 

- Dzień dobry, przyniosłam śniadanie - oznajmiłam. Tak, jak każdego poranka. Dzień w dzień to samo. 

- Wejdź [T/i] - odpowiedział odsuwając się z przejścia. Skinęłam głową ruszając przed siebie. Idealną ciszę przecinał tylko dźwięk moich obcasów obijających się o płytki podłogowe. Postawiłam tacę z jedzeniem na szafce, bo na biurku i wokół niego był spory bałagan. Dopiero wtedy zwróciłam uwagę na Reiji'ego, który ledwo stał na nogach opierając się o wpół otwarte drzwi do pokoju. Widać było, że jest zmęczony. Może wampiry nie potrzebują snu, ale na pewno potrzebują odpoczynku. Podeszłam do niego i złapałam go pod ramię. 

- Chodź, odpoczniesz a ja uporządkuję badania - zaproponowałam. Na szczęście zmęczony Reiji to uległy Reiji. Czasem łatwo denerwujący się, ale przeważnie po prostu robi to, co mu się powie. 

- Trzeba jeszcze... - zaczął, ale mu przerwałam. 

- Nie przejmuj się tym. Od tego masz mnie. Zajmę się śniadaniem dla twoich braci i wyślę ich do szkoły - odparłam głaszcząc go po ramieniu. Posadziłam go na łóżku. Przymknął oczy a ja zdjęłam delikatnie jego okulary. Odłożyłam je do szuflady w szafce nocnej i rozpięłam jego koszulę. 

- Połóż się i spróbuj zasnąć - powiedziałam. Wampir posłuchał mnie. Pomogłam mu wgramolić się pod kołdrę. Uśmiechnęłam się lekko. Wygląda uroczo, ale niestety to mój pracodawca. Nawet jeżeli bym mu wyznała swoje uczucia, on by ich nie zaakceptował. 

Podniosłam się znad niego. Czas zabrać się za robotę! Podeszłam do jego biurka i zaczęłam zbierać wszystkie kartki. Poukładałam je w miarę sensownie. Uporządkowałam wszystkie buteleczki, zlewki i resztę narzędzi. Wytarłam suchą szmatką cały blat, który wyglądał, jak po ataku tęczowego jednorożca. Z jednej strony jestem ciekawa nad czym teraz pracuje a z drugiej, nie wiem, czy to do końca legalne. Dlatego nie wnikam. 

Po sprzątnięciu biurka, najciszej jak mogłam, opuściłam jego pokój. Przeszłam się po rezydencji budząc wampiry. Nie każdy wstał tak łatwo, zwłaszcza, że nie traktują  mnie aż tak poważnie, jak Reiji'ego. Ale udało się. Nawet ogarnęłam to, żeby trojaczki trzymały się z daleka od Yui. Swoją drogą, ciekawe czyja dzisiaj kolej na picie jej krwi... Zresztą, to nie moja sprawa. Mam dość na głowie, żeby jeszcze tym się martwić. Zeszłam do kuchni wierząc, że dziewczyna nie stanie się ich śniadaniem a pożywią się tym, co im przygotuję. Zabrałam się za przyrządzenie jednego z przepisów Reiji'ego a które każdego zadowala w miarę. 

Po chwili jedzenie było gotowe, dzięki temu, że okularnik większość rzeczy przygotowuje na kilka dni i można ich potem użyć. Zaniosłam talerze na stół zastawiony przez służbę. Bracia Sakamaki znaleźli się na swoich miejscach po kilku minutach. 

- Możecie rozpocząć posiłek. Reiji dzisiaj nie dołączy do was - oznajmiłam, gdy siedzieli w ciszy przez dłuższą chwilę. Shu spojrzał na mnie swoimi granatowymi oczami i zabrał się za jedzenie. Reszta poszła w jego ślady. Ja w tym czasie przygotowałam dla nich limuzynę. Kierowca czekał pod bramą rezydencji. Wróciłam do nich i upomniałam blondynkę, żeby siedziała prosto tak, jak wymaga od niej tego brunet. 

Na szczęście w miarę bezproblemowo wyzbyłam się całej szóstki udręki. Oby się nie pozabijali w drodze. Wróciłam do pokoju Reiji'ego. Starałam się być jak najciszej, ale on już nie spał. Czytał książkę siedząc w łóżku. Dziwne, że bez okularów, ale co ja tam wiem?

- Odpocząłeś trochę? - spytałam z małym uśmiechem. On spojrzał na mnie i skinął głową. 

- Tak. Dziękuję, że zajęłaś się nimi. Oboje dobrze wiemy, że to nie należy do twoich obowiązków - odpowiedział. 

- Moim obowiązkiem jest pomoc tobie. Nawet, jeżeli oznacza to wyręczenie cię w porannych czynnościach - powiedziałam z uśmiechem. 

- Też powinieneś zjeść śniadanie. Stoi obok ciebie na szafce - dodałam. 

- A gdzie dałaś moje okulary? - spytał zabierając tacę na kolana. 

- Do szuflady - odpowiedziałam. 

- Nałóż mi je - zażądał. Skinęłam głową na zgodę i podeszłam do szafki. Wyjęłam okulary. Spojrzałam na niego niepewnie, ale wyglądał, jakby czekał na mój ruch. Usiadłam na skaju łóżka, aby być naprzeciw niego i ostrożnie włożyłam mu okulary na nos. Uśmiechnęłam się lekko. 

- Nie zrobiłam ci krzywdy przypadkiem? - spytałam, gdy chwilę patrzył na mnie w milczeniu. 

- Nie. Od dzisiaj, zawsze rano będziesz to robić. Miło widzieć twoją twarz jako pierwsze wyraźne po przebudzeniu - odpowiedział. Zaczerwieniłam się mocno i chciałam wstać, ale on mnie zatrzymał. Nie wiem, kiedy odłożył tacę, ale obiema dłońmi złapał moją twarz. Musiałam oprzeć się z przodu na rękach, żeby na niego nie wpaść. 

- Reiji... - szepnęłam patrząc prosto w jego oczy. Czułam, że moje policzki płoną najbardziej z całej twarzy. Mogłyby nawet szczypać, gdyby nie chłodne ręce wampira, które delikatnie głaskały moją skórę. Przysunął się bliżej mnie. 

- Udawajmy przez chwilę, że martwisz się o mnie z wolnej woli serca a nie z przymusu pracy - poprosił cicho. 

- Ale ja naprawdę zmartwiłam się rano. Może jesteś moim przełożonym, ale normalnie, "po ludzku" też czuję troskę o ciebie Reiji. Nie muszę udawać - odparłam półgłosem. Bałam się, że głośniej może zniszczyć atmosferę a tak może w końcu się do niego zbliżę. Chociaż i tak jestem najbliżej ze wszystkich. Pierwszy raz zobaczyłam, jak Reiji Sakamaki uśmiecha się i to szczerze. Może nie był to ogromny uśmiech, ale zawsze coś. 

- Miło to słyszeć [T/i] - powiedział i złączył delikatnie nasze usta. W pierwszym momencie nie wiedziałam, co mam zrobić, ale po chwili przymknęłam oczy oddając się rozkoszy. Siedzieliśmy tak dłuższą chwilę. Żadne z nas nie chciało tego zakończyć. Czułam to. 

Jednak po kilku sekundach lub minutach, nawet nie wiem, odsunął się a ja dopiero wtedy mogłam wziąć normalny oddech. Czułam, jak serce zaczyna obijać mi się niemal o żebra z wrażeń. 

- Taki bonus za dzisiejsze zajęcie się wszystkim - mruknął, jakby próbował sobie wytłumaczyć, czemu to zrobił. Zaśmiałam się cicho. 

- Chyba częściej muszę zajmować się twoimi braćmi, żeby dostawać takie benefity do swojej pracy - odparłam, żeby trochę go podbudować. Wampir spojrzał na mnie i odwzajemnił uśmiech. 

- Nie musisz się nimi zajmować. Możesz po prostu powiedzieć, jeżeli chcesz czegoś więcej. Poza tym, wolę, żebyś miała jak najmniej kontaktu z tymi niewychowanymi bękartami - powiedział. 

- Reiji... Czy ty jesteś zazdrosny? - spytałam z małym uśmieszkiem.

- Tak. Jesteś moją asystentką i masz zajmować się mną a nie nimi - odpowiedział. Mały uśmiech zaczął błądzić po moich ustach. 

- Jesteś taki... taki... - mruknęłam a on tylko pocałował mnie kolejny raz. Uśmiechnęłam się oddając gest. Taka współpraca zaczyna mi się podobać. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro