Shu x reader | Podejrzenia |

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

I ostatni shocik... 

Dla Izureu

Ściąga: 

[T/i] - twoje imię

[I/p] - imię przyjaciółki

Ułożyłam filiżankę z kawą na tacce. Obok, na serwetce położyłam łyżeczkę a za serwetką cukierniczkę. Poprawiłam jeszcze swój fartuszek, żeby dobrze się prezentował. Wzięłam tacę i wyszłam zza lady, żeby zanieść zamówienie dla starszego pana siedzącego przy oknie.

- Proszę bardzo - powiedziałam kładąc tacę na stoliku. Wyłożyłam wszystko i wróciłam za ladę. Przetarłam ręcznikiem papierowym blat oraz wierzch tacy. Takie wytyczne, że zawsze trzeba chociaż przetrzeć przed kolejnym klientem. Dzisiaj jest wyjątkowo spokojnie. Dzwoneczek przy drzwiach oznajmił pojawienie się kolejnej osoby. Spojrzałam na drzwi i zobaczyłam znajomą twarz. Jeden ze stałych klientów. O ile dobrze pamiętam, on ma na imię Shu. Kiedyś któryś z Sakamaki'ch przedstawiał mi ich po kolei, ale ciężko mi przypasować imię do twarzy. Może to być spowodowane, że niecałe piętnaście minut drogi stąd jest liceum i wagarowicze często tu przychodzą. Ile ludzi już poznałam, to nie zliczę.

- Dzień dobry - odparłam z uśmiechem. - Co podać?

- Duża czekolada i tarta jabłkowa - odpowiedział. Standardowo. Zawsze to zamawia. Nabiłam to na kasę. Nawet nie musiałam podawać kwoty, bo od razu dostałam odliczoną kwotę. Chłopak podał mi banknoty. Przez przypadek dotknęłam jego dłoni, która była nienaturalnie zimna. Spojrzałam na niego lekko zdziwiona. Już chciałam skomentować, że ta gorąca czekolada to mu się przyda ale powstrzymałam się.

- Przyniosę zaraz do stolika - oznajmiłam. Ciężko było oderwać wzrok od jego tęczówek, ale udało mi się po kilku sekundach. Blondyn skinął i ruszył do swojego ulubionego stolika, który jest najbardziej ukryty, o ile można to tak nazwać. Wzięłam głęboki wdech i zabrałam się za przygotowanie zamówienia. Wstawiłam maszynę, żeby nalać czekoladę a następnie ukroiłam kawałek tarty i położyłam na talerzyk. Była jeszcze cieplutka, bo pół godziny temu została wyjęta z piekarnika przez szefa. Spojrzałam na bok, gdzie siedział blondyn. No powiem szczerze, że za każdym razem podoba mi się coraz bardziej. Jest intrygujący i bardzo bym chciała się dowiedzieć, czemu tak się dzieje. Kiedy maszyna już skończyła nalewać, dodałam tam pianki oraz trochę bitej śmietany.

Postawiłam ponownie całe zamówienie na tacy. Wzięłam ją i podeszłam do stolika blondyna. Z uśmiechem rozłożyłam wszystko na blacie.

- Proszę bardzo. Jeżeli coś jeszcze będzie potrzebne to służę pomocą - odparłam z uśmiechem. W duchu liczyłam na to, że będzie mogła coś jeszcze dla niego zrobić. Potrzebowałam się do niego zbliżyć. Moi rodzice będą bardzo zadowoleni z tego, jeśli podejrzenia okażą się prawdziwe.

- Dziękuję - powiedział i złapał za gorący napój. Skinęłam głową odwracając się do niego. Nie wzdrygnął się łapiąc praktycznie za wrzątek. Będę cię obserwować, wampirze.

˜***˜

Zamknęłam drzwi kluczem. Czułam się obserwowana, ale wiem, że nic mi zbytnio nie grozi. Żaden z wampirów nawet się nie domyśla, że to ja jestem dla nich zagrożeniem a nie oni dla mnie. Schowałam klucze do torebki i ruszyłam w stronę domu. Mój telefon zabrzęczał, więc zerknęłam na wyświetlacz. To była wiadomość od [I/p] - mojej przyjaciółki i jednocześnie informatorki. 

[T/i], jest problem. Udało mi się pogadać z Ayato. Napisz, jak będziesz mogła rozmawiać. 

Zdziwiłam się, że tak szybko udało jej się wyciągnąć jakieś informację, ale raczej przez najbliższy czas nie będzie mi dane z nią porozmawiać. Wiem, że ona nie lubi pisania, ale chyba te wieści będzie musiała mi przekazać pisemnie. 

Ciężko będzie. Jestem pod obserwacją. Możesz mi to skrócić w wiadomości? 

Odpisałam. Rozejrzałam się wokół siebie. Normalni ludzie nic by nie zauważyli. Ale ja widziałam. Widziałam blondyna, który podążał za mną. Kolejna wiadomość od dziewczyny.

W naprawdę wielkim skrócie - nie możesz go zranić. Jeżeli zrobisz mu cokolwiek, on to uzna za najczystszy wyraz miłości. Będę u ciebie za pół godziny to wyjaśnię więcej. 

Słabo mi się zrobiło, jak to przeczytałam. Usiadłam na przystanku autobusowym, żeby chwilę odetchnąć, bo poczułam rzeczywiste zawroty głowy. Może nie było to spowodowane wiadomością a przemęczeniem po prostu, ale i tak, świetne zgranie się w czasie. Oparłam się do tyłu przymykając oczy. Nabrało to więcej sensu. Czuję do niego jakieś dziwne przyciąganie, bo on tego chce. Chce mnie zwabić do siebie. 

- Wszystko w porządku? - usłyszałam jego głos. Tak, mogłam się spodziewać, że się zmartwi i w końcu odważy się podejść. 

- Tak, tak. Wszystko jest świetnie - odpowiedziałam otwierając powieki. Nie myliłam się. Shu Sakamaki we własnej osobie. 

- Odprowadzę cię do domu - oznajmił, gdy starałam się wstać. Pomógł mi, żebym nie upadła. 

- Naprawdę nie trzeba. Dziękuję za troskę - mruknęłam. Wzięłam kilka głębokich wdechów, żeby się uspokoić. Muszę myśleć trzeźwo. Nie mogę patrzeć na niego przez pryzmat wiadomości [I/p]. 

- To nie było pytanie. Tylko informacja - powiedział. Westchnęłam, ale nie mam zbyt dużego wyboru. Z drugiej strony, to słodkie, że jednak nie przeszedł obojętnie i dzięki niemu nie wyląduje, gdzieś w krzakach. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro