Subaru x OC | Księżyc |

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Proszę o brawa, wyrobiłam się jeszcze w walentynki XD tak, btw to ostatni shot z zamówień, więc niedługo będą otwarte zamówienia ;) 

Dla _S_H_A_M_E_

POV. Jade

Zamknęłam podręcznik z matematyki i przeciągnęłam się na krześle. Na dzisiaj koniec przeklętej nauki. Wszystkie zadania odrobiłam, więc cały weekend mam wolny. Może uda mi się przejść na spacer do lasu w swoim drugim wcieleniu? Dawno nie byłam na czterech łapach.

Wstałam z miejsca i podeszłam do szafy, żeby wziąć ubrania na zmianę. Było dziwnie jasno w tej ciemności. Odwróciłam głowę i zobaczyłam przyczynę tej nienaturalnej jasności jak na tą godzinę. Moim oczom ukazało się piękne, blade i okrągłe lico księżyca, które kusiło swoim blaskiem. Uśmiechnęłam się lekko do siebie. Porzuciłam myśl o ciepłej kąpieli. Podeszłam do regału z książkami i wzięłam jedną. Wyjdę do ogrodu poczytać a potem, jak już wszyscy pójdą spać, pobawię się w pobliskim lesie. Spojrzałam jeszcze w lustro przed wyjściem z pokoju. Poprawiłam jeszcze swój kucyk i wyszłam na korytarz. Zeszłam po cichu po schodach. Aby nie trzaskać drzwiami wejściowymi rezydencji, ruszyłam w stronę tarasu, gdzie można z łatwością dostać się do ogrodu. W nocy rezydencja jest cicha inaczej niż za dnia. Tego nie da się zdefiniować. Przesunęłam szybę tarasową i zobaczyłam białowłosego wampira, który wpatrywał się przed siebie. Uśmiechnęłam się lekko stając obok niego.

- Można się przysiąść? - spytałam półgłosem. Wampir spojrzał na mnie i nieznacznie skinął głową na zgodę. Zajęłam wolne miejsce obok. Chłopak otarł twarz. Na początku myślałam, że to ze zmęczenia, ale przyjrzałam mu się dokładnie. Lekko spuchnięte oczy, czerwony nos i zaróżowione policzki. Płakał? Możliwe.

Obróciłam się do niego przodem i złapałam jego dłoń. Spojrzał na mnie zdziwiony.

- Nie pozwoliłem ci się przysiąść po to, żebyś się nade mną rozczulała - rzucił wkurzony zabierając swoją rękę, żebym jej nie dotykała. Westchnęłam.

- Nie rozczulam się. Chcę ci pomóc. Wiem, jak cierpisz i chcę, żebyś wiedział, że zawsze możesz ze mną porozmawiać. Zawsze - odparłam szczerze. Cofnęłam swoją dłoń i podkuliłam swoje nogi. Na szczęście nie było tak zimno, żebym potrzebowała koca. Poza tym, jako wilkołak mam podwyższoną temperaturę ciała o kilka stopni. 

- Najlepiej by było, gdybyś stąd poszła. Ostatnio coraz więcej nocy mam nieprzespanych i nie powinnaś cierpieć przeze mnie - powiedział. Zmarszczyłam brwi. 

- Gdyby nie to, że chcę być miła, to uderzyłabym cię tą książką - mruknęłam, ale nadnaturalny słuch nie pozwolił mu tego przegapić. Westchnął i odgarnął włosy z czoła. Podniosłam się z krzesła i stanęłam przed nim. Ujęłam jego twarz w swoje dłonie. 

- Znowu masz nawrót depresji? - spytałam a on tylko zwiesił głowę. Przytuliłam go do siebie mocno. Nie tylko on ma super-siłę. Z łatwością wytrzymałam tą chwilę, gdy chciał uniknąć kontaktu z drugą osobą. Po kilku minutach małej szarpaniny, Subaru poddał się i wtulił się we mnie. Uśmiechnęłam się pod nosem. Zaczęłam głaskać go po głowie. Przypomniało mi się, jak Azusa mnie tego nauczył. Zawsze, jak miałam zły sen lub gorszy dzień, siedział ze mną i przytulał tak długo, aż mi przeszło. Czasem starałam się wyrwać, ale on dzielnie znosił wszystko trzymając mnie przez cały czas.

- Pamiętaj, nigdy cię nie opuszczę - szepnęłam przytulając policzek do jego głowy. Głaskałam go delikatnie a po chwili usłyszałam ciche łkanie. Przymknęłam oczy czując, jak serce mi pęka. Jak można tak bardzo skrzywdzić swoje dziecko? Wygnanie ze stada i kraju to jedno, ale chcieć, żeby własne potomstwo cię zabiło? I to czemu? Bo było nieplanowane po krzywdzie. Rozumiem, że kobieta została poważnie skrzywdzona i nic tego nie usprawiedliwia, ale z drugiej strony mogła być trochę bardziej wyrozumiała dla nieświadomego parolatka. A teraz są tego efekty. Nie, żeby mi to przeszkadzało, bo raczej nie miewam innych okazji, żeby być tak blisko z moim ukochanym Subaru, ale nie chcę tego przepłacać jego złym stanem psychicznym. 

- Jade... Pozwolisz? - spytał cicho. Westchnęłam cicho, ale skinęłam głową. Wampir pociągnął mnie na swoje kolana. Usiadłam i odchyliłam głowę w prawo. Odsłoniłam swój lewy obojczyk. Bardzo nie lubię, gdy któryś wampir mnie gryzie, ale Subaru ma pewne "względy". Jakakolwiek krew przypomina mi tą noc, gdy James zabił mojego ojca. Pamiętam, jakby to było wczoraj:

Usłyszałam dziwne dźwięki na piętrze Domu Głównego, gdzie mieściło się biuro mojego ojca. Moja pozostała dziecięca ciekawość zawiodła mnie na "zakazane" piętro. Wstęp mieli tam tylko najbliżsi doradcy ojca oraz mama. Z każdym krokiem rozumiałam coraz więcej. Dźwięki układały się w wykrzykiwane słowa. Pomieszczenie miało być wyciszone, ale wtedy zobaczyłam uchylone drzwi. Z tej niewielkiej szczeliny wydobywały się głosy. Będąc dwa-trzy metry od biura rozpoznałam głosy. Oprócz ojca był tam również James - mój brat bliźniak, który zawsze czuł się niedoceniany. Twierdził, że Alfa jest niesprawiedliwy i on powinien przejąć stado. 

Zakradłam się do szczeliny w drzwiach i zajrzałam do środka. Wszystkie meble były połamane. Przypuszczam, że biurko to któreś z rozwalonych niemal na wiór kawałków drewna. Na pewno nie tak można sobie wyobrażać pomieszczenie do pracy od Wielkiego Alfy. 

- Czemu chcesz jej powierzyć tak wielkie stado ojcze?! To tylko kobieta! Ona nadaje się tylko po to, żeby zostać Luną czyjegoś stada i bawić dzieci, które urodzi! Stadem musi władać silna, męska ręka, ale skoro tego nie rozumiesz, nie pozostawiasz mi wyboru... Bardzo mi przykro, że tak musi się to skończyć... ojcze - powiedział chłopak. Zakryłam usta, żeby nie wydać z siebie żadnego dźwięku. 

- James, twoja siostra odpowiednio zajmie się stadem... - zaczął starszy mężczyzna, ale mój brat był szybszy. Skoczył na niego pół przemieniony. Wielkie pazury przeszyły na wylot Alfę, który nie zdążył zareagować, mimo że wilkołaki mają naprawdę szybki refleks. 

- NIE!!! James, coś ty zrobił?! - krzyknęłam ujawniając swoją obecność. W moich oczach stanęły łzy. Zaczęłam łkać. Chłopak patrzył na mnie zdziwiony moją obecnością, ale zsunął ze swoich pazurów martwe ciało ojca, które z łoskotem upadło w kałużę krwi i różne pozostałości drewna. 

- Jade, nie powinnaś tego widzieć. To wszystko twoja wina! - odpowiedział krzykiem. 

- Straż! Straż! Błagam! Niech ktoś pomoże! - zawołałam wchodząc do pomieszczenia. Miałam w nosie, co zrobi teraz James. Uklękłam obok ojca. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej mając nadzieję usłyszeć nikłe bicie serca, mimo że wiedziałam, że to niemożliwe. Nagle zaczęła rosnąć we mnie wściekłość na brata. 

- Jak mogłeś James?! Został nam tylko on a ty go zabiłeś! - krzyknęłam puszczając ciało ojca. Podniosłam się i zaczęłam na oślep atakować brata. W takiej sytuacji było wiadome, że dawał radę ich unikać. W końcu potknęłam się o coś i upadłam na kolana. Chłopak nachylił się do mnie. Złapał mój podbródek sprawiając, żebym patrzyła na niego. 

- Jesteś żałosna siostro. Nie nadajesz się do władania stadem. Jednak wpadłem na pomysł i będę na tyle łaskawy, że pozwolę ci żyć - syknął bezdusznie. Odepchnął mnie w kałużę krwi w tym samym momencie, kiedy kilka wilkołaków zdecydowało się wejść do środka. Coś mówili, ale nie obchodziło mnie to. Po prostu rozkleiłam się do końca przytulając się na powrót do zimnego ciała ojca. 

Wróciłam myślami do teraźniejszości. Subaru chyba niedawno skończył pić krew, bo wpatrywał się we mnie. Uśmiechnęłam się lekko do niego. 

- Przypomniało ci się coś - stwierdził a ja skinęłam głową na potwierdzenie. 

- Zawsze przypomina mi się śmierć ojca, gdy widzę jakąkolwiek krew - wyznałam. Spojrzenie wampira zmiękło. 

- Też możesz kiedyś o tym opowiedzieć, wiesz? - odparł. Położyłam dłoń na jego policzku.

- Wiem, ale nie chcę do tego wracać. Wolę skupić się na przyszłości. Co było, to było. Już nic nie zmienimy - powiedziałam. Wampir chwilę milczał. 

- Ty tego chcesz, prawda? Dlatego tak się martwisz - mruknął. Spojrzałam na niego zaciekawiona i zdziwiona, co miał na myśli. 

- Może i chcę, ale mam pomysł, jak poprawić ci humor. Chodź - odparłam wstając z jego kolan. Wzięłam go za rękę i pociągnęłam go do rezydencji. Zaprowadziłam go do pokoju. 

- Co ty masz zamiar zrobić?! - spytał głośno, gdy zamknęłam za nim drzwi. 

- Nie bój się, nic niemoralnego. Odwróć się na chwilę, muszę zdjąć ubrania, żeby się nie zniszczyły - oznajmiłam. Wampir odwrócił się do mnie tyłem. Szybko się rozebrałam i wywołałam przemianę w ogromnego, białego wilka. Podeszłam do Subaru trącając jego dłoń nosem. Wskoczyłam na jego łóżko i pokazałam mu, żeby położył się przy mnie. Białowłosy jednak usiadł wygodnie, więc ułożyłam się na jego kolanach. 

- Jesteś kochana Jade. Jestem naprawdę szczęśliwy, że mam kogoś takiego - powiedział szeptem. Polizałam jego dłoń na znak, że ja również jestem szczęściarą. Pozwoliłam mu przez resztę nocy głaskać mnie i opowiadać różne historie. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro