Yuma | Kara |

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dla Wiktoria_Odison 

Ściąga: 

[T/i] - twoje imię

[T/n] - twoje nazwisko

Biegłam przez korytarz szkolny śmiejąc się głośno. Było już po lekcjach i mało kto jeszcze jest w szkole o tej porze. Niestety, przez moje wygłupy z Ayato, oboje mamy posprzątać klasy w ramach kary. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Przed chwilą wylałam na czerwonowłosego wiadro zimnej wody udając, że to się stało przypadkiem. To było w ramach zemsty, że wcześniej rozlał płyn do mycia podłóg przed wyjściem z damskiej łazienki i jak wychodziłam to mnie wystraszył tak, że się przewróciłam. Cały tyłek mnie przez niego boli. 

Obejrzałam się do tyłu i zobaczyłam mokrego Ayato biegnącego za mną. Miał determinację w oczach, przez co roześmiałam się jeszcze bardziej. Chwyciłam się ściany i zrobiłam gwałtowny zakręt na schody, żeby wbiec na piętro. Udało mi się zaskoczyć chłopaka. Słyszałam jak wpadł na ścianę, kiedy próbował zawrócić. Najciszej jak mogłam, weszłam jeszcze piętro wyżej i tam puściłam się biegiem w stronę skrzydła językowego. Na kolejnym zakręcie wpadłam na kogoś. Siła uderzenia była na tyle duża, żebym odbiła się od twardego torsu i upadła na podłogę. Złapałam swój nos. Bolał niemiłosiernie. Spojrzałam na jedną swoją dłoń. Była cała czerwona. Nagle zrobiło mi się słabo i tylko ból sprawił, że nie zemdlałam na widok krwi. 

- Ej, wszystko dobrze? - usłyszałam pytanie. Chłopak, do której dobiłam, klęknął przede mną. Odsunął moje dłonie od twarzy i skrzywił się na widok roztrzaskanego nosa. 

- Nie wygląda to najlepiej. - ocenił

- Na serio? Człowieku, ile ty bierzesz na klatę, że masz taki twardy tors?! - spytałam. Brązowooki uśmiechnął się lekko i podał mi chusteczki. Przyłożyłam sobie jedną. Chciałam odchylić głowę odruchowo, ale chłopak mnie powstrzymał.

- Przechyl do przodu. Wtedy krew nie spłynie ci do gardła lub płuc. Co wyleci to na chusteczkę. - odparł. Wykonałam jego polecenie.

- W ogóle, jak się nazywasz? - spytałam

- Yuma Mukami. - odpowiedział

- [T/i] [T/n]. - przedstawiłam się

- Możesz wstać? To pomogę ci wrócić do domu. Niech rodzice zabiorą cię do lekarza. - zapytał

-Daj mi jeszcze chwilę. Mam hemofobię i muszę się trochę uspokoić. - odpowiedziałam. Yuma skinął głową i usiadł obok mnie. Siedzieliśmy w ciszy a ja zmieniałam co chwilę chusteczki. Co jakiś czas zerkałam na Yumę. Trzeba mu przyznać, że jest przystojny. W pewnym momencie mój telefon wydał z siebie dźwięk wiadomości. Wyjęłam go i przeczytałam. 

- To Ayato. Pisze, że skończył sprzątanie za nas oboje i zmył się do domu. - powiedziałam na głos. Odpisałam mu podziękowania. W końcu Ayato oraz sprzątanie to dwa osobne światy. 

- Czekaj, czekaj. Jesteś od Sakamaki'ch? - spytał odwracając się do mnie

- Nie, Ayato to mój przyjaciel z dzieciństwa. Lubię go drażnić i czasami się wygłupiamy razem. Tyle mam z nimi styczności. - odparłam. Chłopak pokiwał głową i wstał z podłogi. Podał mi rękę. Złapałam ją podnosząc się do góry. Objął mnie w pasie. Razem ruszyliśmy do wyjścia ze szkoły. Na zewnątrz zobaczyłam limuzynę podobną do tej od braci Sakamaki. Poprowadził mnie do niej. 

- Podaj kierowcy adres. Zawieziemy cię do domu. - powiedział. Przekazałam mężczyźnie adres mojego domu. Oboje wsiedliśmy do środka. 

- Bardzo dziękuję, że tak się troszczysz. W sumie mogłeś mnie zostawić samą i jeszcze ochrzanić, że biegam po szkole. - podsumowałam. Yuma uśmiechnął się pod nosem. 

- Gdybym wiedział, że ktoś na pewno ci pomoże to bym tak zrobił. Nikogo praktycznie nie było w szkole, więc się tobą zająłem. Tylko nie myśl sobie, że to kiedyś powtórzę. - odpowiedział. Zaśmiałam się. 

- Zobaczymy. Może drugi raz do ciebie dobiję kiedyś? - odparłam śmiejąc się. Chłopak zmarszczył brwi i posłał mi groźne spojrzenie. Rozśmieszyło mnie to jeszcze bardziej. 

- Co ty w ogóle robiłaś w szkole o tej godzinie? - zapytał 

- Miałam karę. Razem z Ayato mieliśmy posprzątać klasy, ale zamieniło się to w małą wojnę. Uciekałam przed nim, kiedy dobiłam do ciebie. - opowiedziałam. Obraz mokrego czerwonowłosego, który próbuje mnie dogonić, rozbawił mnie bardziej niż na żywo. Jednak powstrzymałam śmiech, żeby nie wyjść na większą wariatkę niż jestem. Yuma tylko pokręcił głową z dezaprobatą. 

W tej samej chwili limuzyna stanęła pod moim domem. Spojrzałam przez okno. 

- Ale szybko. - skomentowałam. Droga zajęła nam niecałe dziesięć minut, gdzie ja chodzę pieszo i zajmuje mi to około czterdziestu. 

- Dziękuję za podwiezienie, no i za pomoc. - odparłam. Wyszłam z limuzyny i pomachałam chłopakowi, kiedy odjeżdżał. Weszłam do domu a moja mama prawie krzyknęła na mój widok. Pół twarzy we krwi nie wygląda jednak za dobrze. Od razu zabrała mnie do szpitala, gdzie okazało się, że to niegroźne pęknięcie kości bez przemieszczenia. Co jakiś czas mogą zdarzać się krwotoki. Małym pocieszeniem jest poznanie Yumy, może uda mi się kiedyś z nim umówić?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro