Yuma x reader | Kucharka |

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dla The_frost_heart

Ściąga:

[T/i] - twoje imię

[I/pr] - imię pracownika

Spojrzałam na kartkę z pochyłym pismem mojego znajomego, który pracuje jako szef kuchni w jednej z lepszych restauracji i uniosłam głowę. Stałam przed bramą ogromnej rezydencji. I tu mam znaleźć podobno najlepsze warzywa oraz owoce w całej Japonii. Rozejrzałam się po widocznej części ogrodu, ale nigdzie ich nie widziałam. Ani żadnej szklarni czy czegokolwiek w tym stylu. 

Wzięłam głęboki oddech. Dasz radę [T/i]! Tyle walczyłaś o swoją małą restaurację i nie możesz teraz się poddać. Zdobędziesz umowę z tą osobą o dostawy świeżych warzyw. Poradzisz sobie. 

Dotknęłam lekko bramy, żeby zobaczyć, czy jest gdzieś jakiś dzwonek, ale ruchoma część metalowych prętów sama zaczęła się odsuwać ukazując dostęp do ścieżki. Prowadziła ona prosto pod drzwi upiornego budynku. 

~*~

Do moich uszu dotarł perlisty, szczery śmiech mężczyzny, który siedział naprzeciw mnie na kanapie. Mi nie było do śmiechu, ale lekko się uśmiechnęłam, żeby nie widzieli, jak bardzo się stresuję. 

- Nie sądziłem, że to może być tak dobre - odparł a reszta mu przytaknęłam kiwaniem głową. Usta mieli pełne moim daniem. Czułam, jak bolą mnie palce z tego stresu. Skręcałam i ściskałam je ze zdenerwowania. Tu chodzi o mój mały biznes. 

- Nie jestem amatorem panie Mukami - powiedziałam. Spojrzał na mnie. 

- Yuma. I chyba jak raz się skuszę na taką umowę. Jednak muszę sprawdzić coś jeszcze - oznajmił z uśmiechem. Skinęłam. W duchu cieszyłam się, że udało mi się go przekonać. 

To było ponad rok temu. Yuma sprawdził wtedy pierwszy raz, jak smakuje moja krew. Na początku byłam przerażona, ale wytłumaczył mi wszystko na spokojnie. Zgodził się na dostarczanie mi plonów natury ze swojego ogrodu w zamian za niewielką opłatę i krew raz na jakiś czas. Dzięki niemu oraz kontraktom z innymi wytwórcami lokal mojej restauracji cały czas jest pełny. 

- [T/i]! Przyjechała dostawa! - zawołał [I/pr]. Uśmiechnęłam się pod nosem i odłożyłam szmatkę, którą wycierałam ladę. 

- Dokończysz sprzątać salę przed otwarciem? - spytałam idąc na kuchnię a chłopak od razu pokiwał głową i ruszył na salę. Sama poszłam do tylnych drzwi, gdzie czekał Yuma trzymając jedną skrzynkę warzyw. 

- Już ci pomogę - odparłam z uśmiechem i podstawiłam krzesło, żeby drzwi się nie zamknęły. 

- Dzięki. Dzisiaj mam trochę więcej niż zwykle, bo za tydzień przyjadę dwa dni później niż normalnie. Ruki sobie ubzdurał jakiś wyjazd i jedziemy całą czwórką - powiedział stawiając skrzynkę obok lodówek. Skinęłam głową na zgodę. 

- Nie ma problemu. Poradzimy sobie jakoś - odpowiedziałam idąc po skrzynkę, żeby mu pomóc nosić. Razem wtargaliśmy do środka ponad 10 skrzynek pełnych warzyw. 

- Masz może ochotę na herbatę? Albo na coś do zjedzenia? - zaproponowałam, gdy już wszystko stało na swoim miejscu. Potem to posegreguję, umyję dokładnie i pochowam. 

- Czemu nie? Dzisiaj nie mam planów - odparł z małym uśmiechem. 

- To już robię - powiedziałam i ruszyłam, żeby wstawić wodę. Sięgnęłam po kubek oraz herbatę. 

- [I/pr] nie wróci szybko? - spytał stając za mną. 

- Nie, poprosiłam go o przygotowanie sali, więc trochę tam spędzi - odpowiedziałam. Wampir złapał mnie w pasie i nachylił się nad moim ramieniem. Spojrzał na mnie a ja odchyliłam głowę oraz odgarnęłam włosy. Pewnie chce się napić. 

- Świetnie. Nie będzie nam przeszkadzał - mruknął. Przymknęłam oczy czekając na ugryzienie. Poczułam jego usta, które zaczęły sunąć po moim ramieniu. Wymknęło mi się ciche jęknięcie. 

- Jesteś urocza - szepnął mi do ucha i pocałował moją szyję. Spojrzałam na jego czuprynę, bo tyle mi pozwolił. 

- Urocza? - spytałam, ale on wgryzł się w moją szyję zanim zdążył odpowiedzieć. Zacisnęłam usta w cienką linię, żeby nie wydać z siebie dźwięku. Wzięłam głęboki oddech i czekałam aż się napije. Ale tym razem uczucie było inne. Zwykle lekko mrowią mi palce w dłoniach, gdy krew krąży w nienaturalnym kierunku, ale teraz tego nie ma. 

- Yuma, nie pijesz mojej krwi. Czemu? - spytałam cicho. Chłopak wyjął kły z mojego ciała. 

- Wybacz, że wbiłem w ciebie kły. Myślałem, że jednak będę miał ochotę, ale... - zaczął nie wiedząc jak skończyć. 

- Pierwszy raz nie masz ochoty? Nie smakuje ci już moja krew? - spytałam. Wzmocnił uścisk wokół mojej talii. 

- Bardziej, że nie mam ochoty... cię skrzywdzić - powiedział. 

- To chyba dobrze, prawda? Znamy się tak długo... - odparłam a on wtulił się w moje włosy. Poczułam, że się czerwienię. Dobrze, że nie widzi tego. 

- Chyba właśnie przez to. Już nawet nie czuję, żebyśmy byli przyjaciółmi. Chyba coś w tobie przyciąga mnie bardziej. I nie mówię o krwi - oznajmił. Położyłam dłoń na ustach. 

- Yuma... - szepnęłam zdziwiona. Nie spodziewałam się, że może się zakochać. 

- Spokojnie, nie narzucam nic. Ale może spotkałabyś się ze mną nie w sprawach biznesowych? - spytał. Coś czułam, że to pod wpływem chwilowej odwagi, ale dobrze, że nie patrzy na mnie. 

- Możemy się spotkać, jak wrócisz z wyjazdu - odpowiedziałam z małym uśmiechem. Staliśmy chwilę w ciszy ciesząc się sobą. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro