Ruki x Felicias cz.2 | Zawsze przy tobie |

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dla kim-seoyung

POV. Felicias

Czekałam przed swoim domem na Ruki'ego. Napisał mi rano, że przyjedzie po mnie i razem pojedziemy do szkoły. Podobno mamy coś do omówienia związanego z jego wyjazdem. Nie, żebym była z tego zadowolona, ale wiem, że nie mogę go więzić przy sobie cały czas.

Wsiadłam do limuzyny która podjechała. W środku czekał na mnie Ruki. Pocałowałam go na powitanie. Usiadłam blisko niego, żeby mógł mnie objąć ramieniem. Uwielbiam siedzieć blisko niego.

- Wyspałaś się dzisiaj? - spytał. Doskonale wiedziałam, że widzi moje worki pod oczami.

- Tak, bardzo. - rzuciłam sarkastycznie. Założyłam ręce na piersi i odwróciłam się trochę od niego. Wampir przytulił się do mnie i przejechał nosem po skórze karku. Nie potrafiłam mu się oprzeć.

- Męczy cię mój wyjazd? - domyślił się

- No tak! Przecież dobrze wiesz, że boję się sama być w szkole! Zwłaszcza, że gdy tylko cię nie ma to ten chłopak ciągle do mnie łazi. - odpowiedziałam z wyrzutem w głosie. Odwróciłam się w jego stronę, ale odsuwając się na taką odległość żeby nie mógł już swobodnie mnie obejmować.

- Felicias... Astrál... Nie mogę odmówić spotkania temu, kto zmienił mnie i moich braci w wampiry. Gdyby tego nie zrobił to nie siedzielibyśmy tutaj. - powiedział. Lekko się wkurzyłam, że używa imienia, którym zawsze mnie uspokaja i to je najczęściej słyszę przy atakach paniki.

- Ale możesz je przełożyć, on może przyjechać, ja mogę pojechać z tobą... Jest dużo możliwości a ty wybrałeś najgorszą z nich. - wyrzuciłam mu. Nagle samochód zaczął prawie wirować po jezdni. Ruki przytulił mnie szybko do siebie a ja go lekko objęłam.

- Straciłem panowanie! - krzyknął kierowca. Auto najechało na coś tak, że wszystkimi nas zatrzęsło i rozdzieliło mnie z Ruki'm. Spojrzałam na niego błagalnie ze strachem w oczach. To było ostatnie co zobaczyłam, ponieważ limuzyna wpadła z całej siły na coś ogromnego a ja straciłam przytomność.

~***~

POV. Ruki

Usiadłem przy łóżku Felicias i złapałem ją za rękę. Leży nieprzytomna już tydzień. Nadal nie mogę się pogodzić z tym, że pokłóciliśmy się w limuzynie. Myślałem, że to będzie dobre miejsce, ale kierowca wciągnął się w naszą rozmowę i przez to wpadliśmy w poślizg. Gdyby nie te wyboje na drodze, Feli byłaby bezpieczna w moich ramionach, bo ochroniłbym ją przed upadkiem na drzwi i szybę.

- Ruki, jak się trzymasz? - usłyszałem głos Kou. Westchnąłem i spojrzałem nie niego.

- Źle. Felicias już tydzień się budzi a to wyłącznie moja wina. - odpowiedziałem. Blondyn położył mi dłoń na ramieniu.

- Nieprawda. To wina kierowcy. Na pewno wszystko będzie dobrze. Ja chcę zostać światkiem na waszym ślubie. - powiedział. Trzeba przyznać, że nawet mnie trochę rozbawił. W pewnym momencie uścisk na mojej dłoni zaczął się zwiększać. Oboje spojrzeliśmy na dziewczynę, która zaczyna otwierać oczy. Wstałem i nachyliłem się nad nią, żeby zasłonić rażące białe światło.

- Felicias... - szepnąłem. Usłyszałem tylko skrzypnięcie drzwi, co oznaczało, że zostaliśmy sami.

- Ruki... Jesteś tu. - odpowiedziała całkowicie otwierając oczy. Uśmiechnąłem się szeroko a z moich kącików poleciało kilka łez. Skapnęły one na policzki dziewczyny.

- Jestem. Nigdy nie pozwolę, żeby to się powtórzyło, rozumiesz? Nigdy więcej kłótni. - powiedziałem. Zielonowłosa położyła dłonie na moich policzkach i zaczęła je wycierać.

- Cieszę się, że nic ci nie jest. - odparła. Przyciągnęła mnie bliżej i złączyła nasze usta. Trwaliśmy tak przez chwilę, aż drzwi do sali zaskrzypiały przy okazji informując nas o czyimś wejściu. Odsunąłem się i zobaczyłem lekarza i pielęgniarki niosące różne rzeczy. Poczułem jak dziewczyna się spina. Pogłaskałem ją po dłoni.

- Spokojnie jestem tu. - szepnąłem. Dziewczyna uśmiechnęła się słabo.

- Cieszę się, że już się pani obudziła. Na szczęście obrażenia nie były tak poważne, żeby były jakieś powikłania. Niestety są też złe wiadomości. Zostało kilka blizn, które prawdopodobnie nigdy nie znikną. Przyzwyczai się pani do nich. Na razie pielęgniarka zbada pani parametry a ja przyjdę popołudniu. Jakby co, to proszę wołać pielęgniarki. Do widzenia! - powiedział szybko i się ulotnił. Felicias spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem. Po chwili wyszły też pielęgniarki.

- Są zdziwieni, czemu zregenerowałaś się tak szybko. Niestety Kou zajął się tłumaczeniem i trochę się nas boją. - wytłumaczyłem. Dziewczyna skinęła głową.

- A tobie nic się nie stało? - spytała. Złapałem jej dłoń w moje obie.

- Nie, ale nie potrafię sobie wybaczyć, że nie obroniłem ciebie. Mam straszne wyrzuty sumienia.

POV. Felicias

Podniosłam się po pozycji siedzącej i lekko uniosłam głowę Ruki'ego, która opadła.

- Tyle, że ja się nie gniewam. Przecież przed dobiciem wstrząsnęło nami jak w puszce. Nie byliśmy w stanie utrzymać się dłużej razem. - powiedziałam, ale widziałam w jego oczach smutek i żal. Westchnęłam cicho. Nie wybaczy sobie tak łatwo.

- To nawet nie o to chodzi. Gdybyś nie przeżyła tego wypadku, rozstalibyśmy się w kłótni. Też nie chciałem wyjeżdżać, bo wiem jak bardzo to przeżywasz, ale KarlHeinz jest nieprzewidywalny. Nie wiadomo co mógłby ci zrobić. Nie wiem nawet jakby zareagował na to, że nie dość, że mam dziewczynę, to w dodatku nie jest ona zwykłym człowiekiem ani wampirem. Przepraszam za tą kłótnię. - wyjaśnił

- Usiądź koło mnie. - poprosiłam i przesunęłam się, żeby zrobić mu miejsce. Posłusznie usiadł a ja przytuliłam się do niego.

- Chyba najbardziej tego mi brakowało. - powiedziałam. Wampir położył nas a ja mogłam swobodnie się w niego wtulić.

- Nie gniewam się. Wiem, że nie możesz siedzieć ze mną cały czas, ale to po prostu jest odruchowe. Będzie wszystko jak było? - spytałam. Ruki pokiwał głową. Ucieszyłam się i dałam mu całusa w policzek.

~***~

Wyszłam ze szpitala po kilku dniach. Ruki nie odstępuje mnie na krok. Nawet wziął mnie do swojej rezydencji. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie te blizny. Staram się nie pokazywać tego, jak bardzo mnie dołują, ale Ruki zawsze jest obok i mówi, że z nimi wyglądam jeszcze lepiej.

Jesteśmy w szkole a zaraz wf. Jak ja mam się przebrać z tą wielką szramą na brzuchu? Przecież będzie jeszcze gorzej niż było.

- Felicias, wszystko jest w porządku. Nie martw się już tak. Jesteś piękna i nic tego nie zmieni. - szepnął Ruki. Westchnęłam i obróciłam do niego głowę. Dałam mu krótkiego buziaka.

- Dzięki. Pójdę się już przebrać to może zdążę przed przyjściem reszty. - odparłam. Chłopak pokiwał głową na zgodę. Ruszyłam w stronę szatni. Co z tego, że jest półgodzinna przerwa a reszta zawsze przychodzi góra dziesięć minut przed dzwonkiem? Przynajmniej będę miała chwilę czasu na dokładniejsze zerknięcie na bliznę.

Weszłam do szatni i szybko się przebrałam. Ustawiłam sobie lusterko na jednej z półek i zaczęłam przyglądać się swojemu brzuchowi. Nie dość, że wielkie to odrażające. Chciałabym oderwać od tego wzrok, ale nie potrafię.

- Feli, nie patrz już na to. - usłyszałam głos Ruki'ego a w następnej sekundzie jego dłonie na moich biodrach.

- To damska szatnia. - zaznaczyłam. On wzruszył tylko ramionami. Obrócił mnie przodem do siebie.

- Boli mnie twoja odraza do siebie. To wszystko moja wina. - powiedział i uklęknął. Spojrzałam na niego zdziwiona.

- Ruki... Co ty robisz? To nie jest twoja wina! - zaprzeczyłam. On podniósł moją koszulkę do ćwiczeń i zaczął całować miejsce, gdzie mam bliznę. Całą powoli i dokładnie.

- Nie chcę, żebyś czuła obrzydzenie do siebie. Dla mnie jesteś piękna nawet z tą blizną. - odparł. Wzruszyłam się. Nawet kilka łez poleciało mi po policzku. Przykucnęłam i przytuliłam się do niego.

- Jesteś najlepszy. Kocham cię Ruki. - powiedziałam

- Ja ciebie też Felicias.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro