Może on ma rację...

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dziś bawiliśmy się z Anakinem na podwórku. Annie wymyślił nową zabawę, po której jak zwykle opadliśmy z sił. Leżeliśmy na trawie i było naprawdę romantycznie! Obgryzaliśmy trawkę i patrzyliśmy na błękitne niebo. Cisza jaka nas otaczała, była cudowna. Nagle rozpoczełam rozmowę:
  — Jak myślisz, dlaczego w domu mnie tak traktują?
  — Bo nie widzą jakie koty są wyjątkowe. A ty najbardziej wyjątkowa.—Annie uśmiechnął się do mnie. Poczułam się jakbym dostała nową rodzinę. Jednak wiedziałam że Anakin to tylko mój przyjaciel. Chociaż rodzinka mogłaby być... Ale Smithowie mi na to nie pozwolą. Na bank!
  — A dlaczego buldogi mnie ganiają?
  — Bo zazdroszczą ci urody i intelektu.- Gdy rozmawiamy Anakin często mówi mi komplementy. I to jest ekstra! Popatrzyliśmy na siebie. Jednak tę piękną chwilę przerwały te durne ślino-zmarszczki! Znowu. Zaczeły warczeć i gonić nas. Wyjątkowo uciekłam wraz z Anakinem do jego domu. Wskoczyliśmy do jego domu i poszliśmy do pokoju Łukasza. Chłopaka nie było, przesiadywał w szkole.
   — Wiesz, gdybym miał taką rodzinę to bym uciekł z domu. Ale tobie odradzam to zrobić. Wiesz jakie zagrożenia czekają na ulicy?!
  — Wiem. Sama sobie też odradzam. A zresztą  nie zostawie cię!—chłopak uśmiechnął się do mnie. Uwielbiam tego kota! Leżeliśmy w pościeli a potem zasiedliśmy do komputera chłopca i oglądaliśmy filmy. Potem wróciła mama Łukasza z pracy. I niestety chwilę potem, przygalopowała tu pani Smith.
  — Dzień Dobry proszę pani. Podejrzewam że mój kot znowu uciekł do państwa, czy mogę iść go poszukać?—Zapytała mamę Łukasza.
  — Ależ oczywiście. Wchodź- Powiedziała mama Łukasza. Pani Smith pchneła ją w przejściu.
  — Chowaj się!—syknął do mnie Annie. Oboje wskoczyliśmy pod łóżko. Do pokoju, wkroczyła pewnym krokiem moja właścicielka.
  — Nie masz co się chować! Wyczuwam cię.—Powiedziała.—Zawsze śmierdzisz podwórkiem.—Śmierdzisz?! ŚMIERDZISZ!!!!!?????? Już chciałam się rzucić na tę babę, ale powstrzymał mnie Anakin. Siedzieliśmy cicho jak myszy pod miotłą. Lecz na nic! Pani Smith zajrzała pod łóżko i wyciągneła mnie i Anakina za futro na karku.—Mam cię smarkulo!—Krzykneła. Mimo iż z bólu miałczałam na potęgę, ona nic nie reagowała. Rzuciła Anakina na łóżko i poszła wraz ze mną. W domu przylała mi ścierką i spryskała wodą. I jak zwykle zamkneła w pokoju na trzy godziny. Kiedy wreszcie wyszłam przed snem rozmyślałam. Może Anakin miał rację co do tej ucieczki?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro