#1
Weszłam do domu i rzuciłam plecak pod ścianę. Za mną wszedł William i Jasper.
Ściągnęłam buty i skierowałam się w głąb domu.
-Taty nie ma.-powiedziałam po czym wstawiłam wodę na herbatę.-Co ci strzeliło do głowy Jasper?
-Nie będzie mi jakaś pizda obrażać przyjaciółki.-przewrócił oczami.
-Masz zamiar rozpoczynać bójkę za każdym razem kiedy to zrobi?
-Jeśli będę w pobliżu to tak.-usiadł przy wysepce.
-Super.-prychnęłam.
-Jasper ona ma rację, to bez sensu.-wtrącił się Will.
-To nie jej wina, że nie ma mamy.Ten fagas nie zna prawdy, więc jak pewnego dnia przesadzi dołączy do swoich pradziadków.-syknął.
-Dobra uspokójcie się obaj.-mruknęłam pod nosem i usiadłam na przeciwko nich.
-Pozwolisz, żeby taki blondyn robił z ciebie gówniarę?-spytał Will.
-Chyba w twoich snach Willy.-podniosłam jeden kącik ust.
Charlie pov.
Wszedłem do jednego z pubów, gdzie czekało już na mnie parę osób.
Usiadłem koło mojej dziewczyny i przerzuciłem za jej plecy moją rękę.
Uśmiechnęła się i przygryzła wargę.
Od razu zrozumiałem o co jej chodzi, więc puściłem jej tylko oczko, po czym przywitałem się zresztą moich znajomych.
Niedługo później zamówiliśmy po piwie i dwie duże pizze, a ja zadowolony zacząłem się zajadać.
-To wygląda strasznie, bardzo cię boli?-spytała lekko przewrażliwiona Kate.
-Odwal się od mojego chłopaka.-zmroziła ją wzrokiem Alex.
-Nie spinajcie dupy.-przewrócił oczami Archie.-Ale serio twoja twarz jest w złym stanie.-parsknął śmiechem razem z Jackiem.
-Bardzo śmieszne, ciekawe czy jakbyś ty dostał od Jaspera to czy nie leżałbyś teraz w szpitalu cwaniaczku.-przewróciłem oczami.
Rzeczywiście mój nos był złamany, łuk brwiowy rozcięty, warga prawdopodobnie w resztkach krwi, a na oku była bardzo dobrze widoczna śliwa.
Nie mogło to wyglądać dobrze, jednak mam to gdzieś. W szkole na nowo będzie sensacja, że ten idiota skopał mi tyłek, ale mało mnie to interesuje.
Nie pierwszy i nie ostatni raz oberwałem od tego zakochanego w Renesmee brunecika. Siedziałem z nimi aż do dwudziestej drugiej, później wsiadłem do mojego czarnego auta i olewając Alex pojechałem do domu. Kiedy już byłem na chacie, zaczepiła mnie matka.
-Gdzie byłeś?
-Nie twoja sprawa.-chciałem iść na górę
-Piłeś.Znowu jesteś pijany.
-Teraz cię to obchodzi?-przewróciłem oczami.
-Jesteś moim synem jasne, że zawsze obchodziło mnie co się z tobą dzieje.-skrzyżowała ręcę na klatce piersiowej.
-Jakoś jak miałem piętnaście lat i sprzedawałem dragi, a ty akurat wtedy byłaś pieprzona przez John'a i stworzyłaś mi trzy letnią siostrę, nie przejmowałaś się czy chodzę głodny czy nie.
-Jak śmiesz..
-Możecie mnie wszyscy pocałować w nos.-przerwałem jej i udałem się do swojego pokoju.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro