#10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Jestem!-krzyknęłam wchodząc z Jasperem do domu.

-Okej!Kuchnia!-odpowiedział mi mój tata, a ja poprawiłam plecak i weszłam razem z moim chłopakiem do kuchni.

-Dzień Dobry.-Przywitał się Jass.

-Cześć Jasper.Możecie iść na górę, zamówić wam chińszczyznę?

-Byłabym wdzięczna.-uśmiechnęłam się.

-Okej, ja wam zamówię, zostawię pieniądze i pójdę do pracy.Dzisiaj wrócę późno Esme, więc nie wystrasz się ani nic jak ktoś będzie otwierał drzwi.

-Okej, przywykłam do tego.-pociągnęłam bruneta do swojego pokoju.

-Lubię twojego ojca.Spoko facet.-usłyszałam za sobą.

-Wiem o tym traktuje go, jak to on określa, swojego ziomka.-zaśmiałam się.

-Masz naukę na jutro?-spytał, rzucając plecakiem pod ścianę.

-Nie, akurat jutro mam tylko jedną kartkówkę z historii.

-Umiesz?

-Ja bym nie umiała?-odwróciłam się do niego.

-Nie ty, zawsze wszystko świetnie wiesz kochanie.-przyciągnął mnie do siebie, a ja musnęłam jego usta.

-Gramy w coś?

-Bałem się, że nie zaproponujesz, a nie chciałem wyjść na uzależnionego.-uśmiechnął się.

-Wiesz, ja lubię z tobą grać bo zawsze przegrywasz.-odwzajemniłam uśmiech i włączyłam telewizor oraz Xboxa po czym usiadłam na łóżku.

-Daje ci fory.-prychnął pod nosem i usiadł za mną w rozkroku, przyciągając mnie do siebie, tak że siedziałam między jego nogami.

-Jasne, wmawiaj sobie skarbeńku.-powiedziałam i podałam mu pada po czym włączyłam pierwszą lepszą grę.

-Wredna smerfetka.-oparł głowę na moim ramieniu i cmoknął mnie w obojczyk.

-Jakąś sobie wybrał taką masz.Nie narzekaj.

~~~

-Chloe skończ.-powiedziałam.

Rozmawiałam z dziewczyną od trzydziestu minut, a ona co chwilę mówiła o serniku swojej babci, przez co nachodził mnie głód.

-No weź, on jest polany czekoladą!

-Chloe, ale przez ciebie robię się głodna.-przewróciłam oczami.

-I dobrze!Coraz mniej jesz!Dziewczyno!Jedzenie to sens życia!-krzyknęła, aż musiałam odsunąć telefon od ucha.

-Zależy dla kogo.Osobiście wolę spać niż jeść.-mruknęłam pod nosem.

-Nie wiesz co dobre.-powiedziała z pełną buzią.

-Dziewczyno ty masz siedemnaście lat!Ile razy mam cię upominać, że z pełną buzią się nie mówi?-westchnęłam.

-Jesteś młodsza, więc siedź cicho.Opowiadaj jak z Jasperem?W całej szkole już o was mówią.

-Po staremu.Pomijając fakt, że stał się uroczy i bardziej troskliwy.Często nazywa mnie skarbem i tak dalej....dużo spędzamy razem czasu, a jutro ma zawieźć mnie do szkoły.

-Tak ci zazdroszczę.Lahey należy do szkolnej listy przystojniaków.

-Muszę kończyć Chloe.Pogadamy jutro w szkole okej?-ziewnęłam.

-Tak, jasne.Dobranoc młoda.-powiedziała.

-Kolorowych snów stara.-rozłączyłam się i podłączyłam telefon do ładowarki.
Ułożyłam się wygodniej na łóżku i zakryłam bardziej kocem, po czym odpłynęłam do krainy Morfeusza.

~~~~
Wstałam rano i ubrałam się.
Jak zawsze postawiłam na dżinsy.
Do tego założyłam różową bluzę, zakładaną przez głowę. Zrobiłam delikatny makijaż, a włosy tylko rozczesałam po czym zeszłam, zabierając swój plecak oraz telefon. Wstawiłam wodę i zaparzyłam zieloną herbatą. Zjadłam jabłko i wypiłam napój po czym zaczęłam się ubierać do wyjścia.
Założyłam swoje botki oraz kurtkę po czym zawiązałam szal pod szyją. Wzięłam swój plecak, a telefon schowałam do kieszeni i idealnie wyszłam kiedy przyjechał Jasper.
Wsiadłam do jego auta i cmoknęłam go w policzek.
Po piętnastu minutach jazdy, byliśmy w szkole, brunet otworzył mi drzwi i podał rękę abym wyszła. Zrobiłam tak, a chwilę później on zamknął auto.
Spojrzałam przed siebie i zauważyłam masę par oczu patrzących na nas. Było to dziwne, ale mogłam się tego spodziewać. W szkole nic się nie działo, a wieść o naszym związku, była jak świeże bułeczki w sklepie. Ludzie plotkowali o nas, tak samo jak kiedyś mówiono o rozstaniu Chloe i Charliego. Tydzień później on zaczął spotykać się z Alex, a uczniowie, już mieli kolejne teorie na temat tego rozstania.
Brunet z cwaniackim uśmiechem splótł nasze palce i pociągnął mnie w stronę szkoły, witając się z każdym.
Czułam się dziwnie, ponieważ nie znałam nikogo z tych ludzi, a teraz byłam na języku każdej osoby.

-Nie zaciskaj tak swojej dłoni skarbie.-szepnął mi do ucha, a ja dopiero teraz zauważyłam, że faktycznie trzymałam go dość mocno.

-Przepraszam.-powiedziałam cicho i poluźniłam ucisk.

-Zrobimy przedstawienie dla tych sępów?-spytał cicho i zatrzymał się przed wejściem do szkoły.

-Zależy co masz na myśli.-położył dłoń na mojej szyi, a drugą ręką złapał mnie w tali.Nachylił się i złączył nasze usta.
Oddałam pocałunek, a po chwili on odsunął się.

-Idę do chłopaków za szkołę zapalić.Leć do dziewczyn w szkole.Zobaczymy się później.-puścił mi oczko i odszedł, a mi od razu rzucił się w oczy Lenehan. Stał oparty o maskę auta i patrzył wprost na mnie. Przewróciłam oczami i weszłam do szkoły.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro