#29

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Leżałam z blondynem od dobrych trzydziestu minut. Jakieś trzy minuty temu tata wyszedł z domu i zostaliśmy sami.

-Mam dwie godziny do wyjścia z domu.-powiedziałam.

-Chciałbym spać.-mruknął pod nosem i położył się na boku w moją stronę.

-Ty zawsze byś spał i jadł.

-Bo to dwie najprzyjemniejsze czynności na świecie.

-Okej.

-Jeszcze seks dodać do tej listy.

-Nie znam się, nie wiem..-odwróciłam się do niego tyłem i napisałam do Willa kto z nami jedzie w końcu jeszcze.

-Chcesz mieć dzieci?-spytał i położył się na brzuchu, a ja odłożyłam telefon na szafkę.

-Co?

-Czy chcesz mieć dzieci?

-Chce, ale nie rozumiem po co pytasz?

-Najbardziej przyjemnym i najlepszym sposobem na dzieci jest kochanie się.

-Dobra, ale nie zawsze to się udaje.W końcu są ludzie bezpłodni.Wtedy albo adopcja albo invitro.

-Jestem płodny chcesz mieć ze mną dzieci?-otworzył oczy i spojrzał na mnie, a ja się zaśmiałam.

-Skąd mam pewność, że jesteś zdrowy?

-Mam ci przynieść badania z domu?

-Robiłeś badania?-podniosłam brwi do góry.

-Matka mnie zaciągnęła jak miałem piętnaście lat i byłem jakiś miesiąc temu bo były darmowe badania.-wzruszył ramionami.

-Po za tym my nie jesteśmy razem Charlie.

-Okej.-odwrócił głowę w drugą stronę.

-Zagramy w pytania?-spytałam, chowając się pod kocyk i przytulając się do niego.

-Jesteś nie do zniesienia.-zaśmiał się i dalej leżał na brzuchu.

-I tak mnie lubisz.

-Dobrze więc zacznij.-położył się na boku i przerzucił rękę przez mój brzuch, a drugą położył pod głowę.

-Podoba ci się jeszcze Chloe?

-Nie.Podobała mi się tylko przez pierwsze pół roku naszego związku, potem byłem z przyzwyczajenia.Wmawiałem sobie, że ją kocham, a byłem z litości bo wiedziałem, że jej zależy.

-Czasami lepiej jest powiedzieć komuś wprost co myślisz niż ukrywać to przez długi okres czasu i zranić tą osobę jeszcze bardziej.

-Sugerujesz coś Esme?

-Nie skądże.Nie grajmy w pytania robimy to prawie zawsze jak jesteśmy razem.

-Dowiedziałaś się od taty kiedy wraca mama?-spytał.

-Nie...tak bardzo za nią tęsknię.

-Zdaje sobie z tego sprawę...Jezu jest mi za ciepło..Nie będziesz się czuć niekomfortowo jak ściągnę bluzę i koszulkę?-spojrzał na mnie niepewnie.

-Nie raczej nie.-odpowiedziałam i odsunęłam się od niego sięgając po telefon.

William:Jasper bierze ostatni bilet mam nadzieję, że nie jesteś zła...

Ja:Co?!

William:Po prostu....

Ja:Wycofuje się nie jadę.Obejrzę go w internecie.Nie namawiaj mnie bo źle się to dla ciebie skończy William.

William:Ale Renesmee..

Wyłączyłam telefon i odłożyłam go na szafkę. Spojrzałam na blondyna, a on położył się koło mnie i położył głowę na moich piersiach.

-Czy Pan Lenehan się nie zapędza?

-Nie.Bardzo mi wygodnie.-przytulił mnie.

-Czuje się jak z dzieckiem.-zaśmiałam się.

-Tak?-podniósł delikatnie głowę.

-Tak.-odpowiedziałam pewnie.-Chyba pójdziemy spać.-ziewnęłam.

-A co z koncertem?

-Nie idę.Zabierają Jaspera, nie rozmawiałam z nim od momentu kiedy zerwaliśmy.Nie chce z nim rozmawiać.

-Ustaw budzik na za godzinę.Może być półtorej.-mruknął kładąc się normalnie.

-Po co?-podniosłam brew, ale on zaczął składać leniwe pocałunki na mojej żuchwie.

-Zabiorę cię gdzieś.Nie spędzimy sobotniego wieczoru i nocy na leżeniu.Chociaż nie mam nic przeciwko, ale będziemy mieć na to jeszcze nie raz czas.

-A co z Agathą?-zapytałam i ustawiłam budzik na jego telefonie na 18.

-Brook się nią zajmie.No chyba, że nie chcesz spędzić ze mną czasu.-odsunął się ode mnie.

-Nie no co ty ja bardzo chętnie.-odłożyłam telefon.

-Cieszę się.-złączył na chwilę nasze usta po czym przytulił mnie dość mocno, a ja przejechałam opuszkiem palców po jego mięśniach na brzuchu.

-Wyrobiłeś go.-powiedziałam rumieniąc się delikatnie.

-Chciałaś to masz.-powiedział sennie.

-Lubię cię Charlie.Bardzo cię lubię.

-Też bardzo cię lubię Renesmee..

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro