#67

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Niesprawdzony!Wszelkie błędy pisać w komentarzach.

Charlie 

Otworzyłem auto i wyciągnąłem spod schowka paczkę papierosów oraz zapalniczkę.
Oparłem  się o maskę samochodu, po czym odpaliłem jedną używkę. Włożyłem go do ust i pozwoliłem aby moje płuca napełniły się dymem. Zacząłem zastanawiać się jak zareagowałaby Renesmee widząc mnie teraz. Momentalnie byłem na siebie zły, ponieważ dopuściłem do tego.
Pozwoliłem aby siedemnastolatka się wykańczała. Zaciągnąłem się jeszcze raz i wypuściłem dym z moich ust. Poczułem delikatne pieczenie w gardle, ale było one chwilowe. Dopaliłem papierosa i zgniotłem resztę butem, gasząc w ten sposób niedopałek. Spojrzałem na godzinę na zegarku i zdałem sobie sprawę, że muszę niedługo wrócić do domu. Oddychałem świeżym powietrzem przez niedługi czas i wróciłem do budynku. Chciałem powiedzieć tylko mamie dziewczyny, że pojadę do siebie, aby się ogarnąć i przyjadę ponownie.
Zrobiłem to i pojechałem.
Kiedy wróciłem do szpitala wykąpany i przebrany, Maureen już nie było.
W tym samym momencie dostałem sms, że musi wrócić i przyjedzie z samego rana.
Wszedłem na salę mojej dziewczynki i usiadłem na taborecie koło jej łóżka.
Poprawiłem jej włosy i oparłem rękę na łóżku. Myśl, że niedługo usłyszę jej głos powodowała, że uśmiech pojawiał się na mojej twarzy.
W pewnym momencie na salę wszedł lekarz. Spojrzałem na niego, a on uśmiechnął się delikatnie.

-Mam wyniki krwi.-powiedział.-Rodzicielka kazała podawać informacje tobie, więc nie mam zbyt ciekawych wieści.

-Co się dzieje?

-Nadmiar żelaza w krwi.

-Charlie gdzie jestem?-usłyszałem cichy głos blondynki.

-Proszę pacjentce wszystko wytłumaczyć, wrócę za dziesięć minut.-wyszedł.

-Jak się czujesz?

-Zadałam pytanie pierwsza.-usłyszałem i uśmiechnęłem się.

-W szpitalu skarbie.Leżysz na sali 267 na trzecim piętrze.

-Co tutaj robię?

-Zemdlałaś.

-Kręci mi się w głowie i boli mnie brzuch.-złapała moją dłoń.

-Jesteś tak bardzo zimna...

-Ale nie jest mi zimno.-usłyszałem.

Renesmee

Patrzyłam na blondyna, który się zamyślił. Pamiętam, że zrobiło mi się słabo i bardzo duszno. Jak długo tutaj jestem i co tak bardzo wbija mi się w rękę?
Spojrzałam w tamtą stronę i zauważyłam wenflon. Jęknęłam niezadowolona, a on się zaśmiał.

-Była tutaj twoja mama.

-A tata?

-Nie, chyba że był wtedy jak ja pojechałem do domu.

-Która jest godzina?-popatrzyłam na niego.

-Piętnaście po dziewiętnastej.

Na salę wszedł ponownie doktor i poprosił Charliego aby wyszedł. On niezbyt chętnie to zrobił, domyślałam się, że jak tylko lekarz wyjdzie on znowu będzie siedział koło mnie.

-Jak się czujesz?-spytał i odłożył na bok swoje kartki.Usiadł na taborecie koło mnie.

-Boli mnie brzuch i kręci mi się w głowie.

-Brzuch boli cię na górze czy na dole?

-Zdecydowanie na górze.

-Zaraz pod żebrami?

-Tak.

-Dobrze.-chwycił na nowo wszystkie kartki i zaczął coś notować.-Dotyczą cię bóle głowy?

-Tak.

-Są one częste?

-Praktycznie codziennie.-odpowiedziałam.

-Czy bladość skórna jest u ciebie od zawsze?

-Tak.Tak samo jak zimne dłonie czy stopy.

-Miałaś kiedykolwiek bóle w klatce piersiowej?

-Kiedyś były częstsze, teraz raz na jakiś czas.Częściej czuje bardzo szybkie bicie serca, a potem się uspokaja.

-Towarzyszy ci uczucie osłabienia?

-Tak.-skrzywiłam się delikatnie.

-Problemy z koncentracją, pamięcią czy kondycją?

-Pamięcią może nie, ale z koncentracją i kondycją.

-Bierzesz jakieś leki na stałe?

-Brałam.

-Jakie i na co?

-Miałam niedobór magnezu.

-Długo się z tym zmagałaś?

-Wystarczyły trzy miesiące.

-Zrobimy ci badania i podamy nową kroplówkę.Jak narazie masz trochę spokoju.-powiedział i wyszedł.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro