#78
Chodziłam po stolicy od może trzech godzin. Szczerze mówiąc, nie bardzo podobała mi się wizja powrotu do miejsca, gdzie jest blondyn. Zaraz po wyjściu z domu, poszłam na przystanek autobusowy. Zawiózł mnie on do samego centrum, czyli jakieś dwadzieścia minut samochodem od strefy, gdzie mieszka Charlie.
Siedziałam w parku i patrzyłam na Tamizę. Brudna rzeka, która przyciąga turystów. Robiło się coraz chłodniej, co nie było zbyt dobrym znakiem dla mnie. Wyciągnęłam telefon z kieszeni kurtki i włączyłam go.Parę powiadomień z Messengera, wiele z Facebooka i cztery nieodebrane połączenia od Brooke.
Wybrałam jej numer, a po chwili dziewczyna odebrała.
-Hej Rene gdzie jesteś?
-Niedaleko.
-Wszystko okej?Nic ci nie jest?
-Tak jest w porządku.
-Zniknęłaś na trzy godziny Esmee.
-Wracam do domu.
-Chyba robisz sobie jaja.
-Nie.Posłuchaj, ja nawet nie jestem jego dziewczyną.Gdyby chciał, żebym była to by coś zrobił.Ma to gdzieś, a ja mam dość starania się o nas.W styczniu po każdej kłótni wywołanej przez niego, to ja przepraszałam.Ja chciałam, żeby do mnie przychodził.Nawet wzięłam go na te durne święta do Irlandii, żeby był szczęśliwy.
-Wiesz, że on nie myśli.
-Chciałam iść z nim na jeden głupi bal, bo kto wie czy za rok będziemy dalej razem.Okazuje się, że dla niego ważniejsza jest jakaś nadmuchana lala z sztucznym cycem i wielkim tyłkiem.Nie chce być uciążeniem.Jeśli naprawdę mnie kocha, to najwyższa pora to udowodnić.
-Spakuję cię.
-Dziękuję.Torba jest w pokoju, kosmetyczka w łazience i parę rzeczy mam też tam.Wrzuć wszystko jakkolwiek.
-Za ile będziesz?
-Do trzydziestu minut.
-Jak będziesz, to po prostu wejdź.Drzwi będą otwarte.
-Do zobaczenia.
-Do zobaczenia Esmee.-rozłączyła się.
Wstałam z ławki i poszłam w stronę wyjścia. Później udałam się na przestanek autobusowy, a kiedy pojazd przyjechał weszłam na pierwsze piętro. Usiadłam przy oknie na samym przodzie, ponieważ było tam mało ludzi. Podłączyłam do telefonu słuchawki i włączyłam muzykę. Tak przez dwadzieścia minut zapobiegłam nudzie.
Kiedy czerwony autobus zatrzymał się na moim przystanku, wysiadłam z niego i skierowałam się w stronę domu. Weszłam do niego i ściągnęłam buty. Poszłam do salonu gdzie siedziała Brooke z telefonem w ręce.
-Gdzie są moje rzeczy?-uśmiechnęłam się.
-Mamy problem.-podniosła się z kanapy.-Kiedy niosłam torbę do salonu mój przygłupi brat domyślił się co robisz i mi ją zabrał.Jest u niego.
-Załatwię to szybko.-poszłam w stronę jego sypialni. Zawahałam się przed jego drzwiami.
Mimo wszystko, nacisnęłam klamkę i weszłam do jego pokoju. Moje rzeczy leżały na biurku, a przy nim stał blondyn.
-Oddaj moje rzeczy.
-Nie.-skrzyżował ręcę na klatce piersiowej.
-Nie są twoje, więc je oddaj.
-Nie.Mam przeliterować skarbie?
-Nie nazywaj mnie tak.Idź do znajomej.-podeszłam do niego, a kiedy chciał mnie przyciągnąć do siebie zabrałam szybko swoje rzeczy i odsunęłam się na bezpieczną odległość.
-Masz zamiar robić aferę o to?O nieistotną Amy?
-Oh piękne imię.-powiedziałam sarkastycznie.
-Jeśli o to chodzi, to nie pójdę na ten durny bal.-przewrócił oczami i podszedł do mnie.-Posłuchaj Renesmee, ja naprawdę nie chce się kłócić.Jesteśmy razem i...
-Nie jesteśmy.Przypominam Ci, że nie zapytałeś czy będę twoją dziewczyną.
-Kocham cię.
-Nie.
-Kotku..
-Po pierwsze nie jestem twoim kotkiem, po drugie nie przeszłam, żeby słuchać twojego pierdolenia na temat miłości do mnie.Gdybyś mnie kochał, to spytałbyś się mnie czy będę z tobą na nowo, przepraszałbyś i dbał o nasz związek w sytuacji fatalnej, jaka była w styczniu.Czuję się jak twoja zabawka, nie mam pewności czy nie udajesz uczuć do mnie.Twierdzisz, że kochasz mnie naprawdę.-przybliżyłam się do niego i skrzyżowałam ręce na piersi.-Więc to udowodnij.
~~~~
Siedziałam w metrze, słuchając muzyki. W moich słuchawkach rozbrzmiała piosenka Madison Beer „Dead" uśmiechnęłam się i napisałam do Jaspera. Po chwili dostałam dwie wiadomości. Przesunęłam pasek w dół i prychnęłam pod nosem.
Idealnie się dobrali.
Devries🐒: Hej.Wiem, że nasz..
Charlie❤: Nigdy nie byłaś...
Weszłam w wiadomość od Leondre.
Ładowała się krótko i od razu pokazał mi się tekst.
Devries🐒: Hej.Wiem, że nasz kontakt jest słaby.Przepraszałem cię wiele razy i zawsze mówiłaś, że jest okej tylko nie chcesz rozmawiać.Potrzebowałaś czasu i to rozumiem.Teraz nadarzyła mi się okazja..trochę głupio, że przez sms, ale nie wiem czy chcesz mnie widzieć.
Ja: O co chodzi?
Devries 🐒: Czy uczynisz mi ten zaszczyt i pójdziesz ze mną na bal?
Delikatnie się uśmiechnęłam, ale wyszłam z konwersacji.
Przełączyłam piosenkę i weszłam w wiadomość od blondyna.
Charlie❤: Nigdy nie byłaś zabawką.Nie chciałem żebyś poczuła się przy mnie wykorzystana.Chciałem byś była szczęśliwa tak jak ja przy tobie Renesmee.Rozmawiałem z Brooke i wiem, że zawaliłem.Chciałaś być ze mną w tym dniu, ważnym dla każdej licealistki.Kocham cię i udowodnię ci to Knight.Obiecuje❣
Ja: Leondre zaprosił mnie przed chwilą na bal. Ten dzień na pewno będzie niezapomniany ❣
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro