#89

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Charlie

Przyglądałem się Renesmee, która wyglądała niesamowicie. Leżała na mojej ręce, obrócona w moją stronę.
Jej włosy tworzyły mały chaos na głowie. Miała zamknięte oczy i oddychała głęboko, mimo wszystko wiem, że nie spała. Kiedy zapadła w sen jej usta były lekko otwarte, a teraz tak nie było. Poprawiłem kosmyk ciemnych włosów za jej ucho. Oboje byliśmy nadzy.
Światło księżyca wpadające idealnie na łóżko dawało sytuacji niezwykłego nastroju. Po jakimś czasie kiedy przyglądałem się tak dziewczynie, ona otworzyła oczy.

-Leżymy tak godzinę, wytłumaczysz mi dlaczego przyglądasz się mojej twarzy?

-Jesteś piękna więc podziwiam.

-Gapisz się na mnie przed snem lub jak się obudzisz.

-Nigdy nie mogę się na ciebie napatrzeć kochanie.-westchnąłem.

-Nie martw się kiedy moja uroda przeminie znajdziesz sobie inną.

-Nie chce innej mała złośnico.

-Rozumiem.-uśmiechnęła się i przejechała palcami po moim brzuchu.

-Jezu dlaczego pozwoliłeś, żeby ta obłędnie piękna istota była skazana na mnie?-spojrzałam na sufit, a Renesmee roześmiała się.

Kochałem jej śmiech. Uwielbiałem kiedy wiedziałem, że jest on wywołany przeze mnie. W zamian za to nienawidziłem kiedy płakała. Czułem się wtedy winny i bezradny.

-Charlie?-pogłaskała mój policzek, a ja czułem jak miłość do niej zalewa moje serce żarem.

-Tak?-dalej jej palce dotykały mojej skóry, więc złapałem jej dłoń i całowałem opuszki palców.

-Chciałam powiedzieć, że twoje małe wybrzuszenie staje się coraz większe i zaczyna mi trochę przeszkadzać.-powiedziała nieśmiało, a ja uśmiechnąłem się w sposób, który zawsze sprawiał, że jej nogi stawały się watą cukrową.

-Kotku zawsze możesz sprawić, że twój problem zniknie.-spojrzałem jej w oczy.

-Nie rób tak.Przestaje wtedy racjonalnie myśleć.

-Co robić Renesmee?

Przejechałem dłonią po jej udzie i położyłem nogę na swoim biodrze.
Teraz doskonale czuła skutek mojego podniecenia. Zarumieniła się i odsunęła swoją dłoń od moich warg.

-Patrzeć mi w oczy z tym swoim powalającym uśmiechem.Do tego nasze intymne części ciała właśnie się stykają, a ja czuję się z tym dziwnie.

-Przeszkadza ci to?

-Po prostu pierwszy raz po tym jak się kochaliśmy, leżymy nadzy.To trochę krępujące.

-Jeśli zaprzeczysz, że w tym momencie nie jest ci dobrze to wstanę i pójdę wziąć prysznic, po czym wrócę ubrany.-otarłem się o jej kobiecość.

-Dlaczego ty zawsze musisz się tak napalać?-zapytała dając mi lepszy dostęp.

-Może dlatego, że to jedna z moich reakcji na twoje ciało?

-Zawsze tak masz?

-Kiedy jestem blisko ciebie to tak.

-Jesteś durny.-otarła się o moją męskość.

-A ty za to cholernie seksowna.-pocałowałem ją.

~~~~~

Renesmee

Obudziłam się i pierwsze co zrobiłam to sprawdziłam czy blondyn leży jeszcze ze mną w łóżku.Odczuwałam delikatny ból brzucha, ale zignorowałam go.
Odwróciłam się na drugą stronę i przesunęłam na bok, ale mojego chłopaka nie było.
Został jedynie jego zapach na pościeli.
Ułożyłam się wygodnie w tamtym miejscu i powoli zaczęłam odpływać do krainy snów. Jednak w którymś momencie poczułam jak materac obok mnie ugina się, a ja razem z pościelą zostaje podniesiona.
Chwilę później otwierzyłam oczy i leżałam na Charliem, który tulił mnie do siebie.

-Hej misiu.Masz dobry humor jak sądzę?

-Oh wspaniały.Obudziłem się obok najśliczniejszej siedemnastolatki, z którą zarazem cudownie spędziłem tą jakże piękną noc.Teraz tulę ją nagą, tylko okręconą jak naleśnik w mojej kołdrze.

-Brzmi wspaniale.-uśmiechnęłam się.

-Bo tak jest kwiatuszku.

-Zrobisz mi śniadanie?-złapałam go za policzki.

-Jasne, co sobie życzysz?

-Tosty z szynką i serem.-pocałowałam go w nos.

-Zostaniesz ze mną trochę dłużej dzisiaj?

-Pewnie, mama i tak pojechała spotkać się z jakąś znajomą.

-Idź weź prysznic, a ja pójdę zrobić ci jedzonko.-cmoknął moje usta.

*Dziesięć minut później*

Weszłam do łazienki, a ból brzucha okropnie się nasilił. Skuliłam się i usiadłam na podłodze. Poczułam między nogami coś mokrego, a chwilę później zobaczyłam krew.

-Charlie!!-krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam, po czym wpadłam w ogromny szloch.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro