#9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jadłam już czwarty kawałek pizzy, a blondyn zaczął dobierać się do mojej pizzy.

-Jak zjadłeś tak szybko całą pizzę?

-Normalnie.Jestem głodny okej?-zaśmiał się.

-Też chce być taka chuda i tyle jeść.-skończyłam jeść mój kawałek i nie brałam już następnego mimo ogromnej ochoty.Zamiast tego po prostu odkręciłam colę, którą przyniósł i upiłam łyka.

-Przecież nie jesteś aż tak gruba.-powiedział, smarując sosem czosnkowym pizzę, a ja nie skomentowałam dalej.-To znaczy...nie jesteś gruba w ogóle, źle to określiłem.

-Nie tłumacz się, jest okej.

~~~

Charlie skończył jeść i postanowiliśmy coś włączyć.Pierwszy rzut padł na Arctic Monkeys No.1 Party Anthem. Śpiewałam z nim tekst piosenki, skacząc po łóżku. Złapał mnie w tali, kiedy prawie spadłam przez pościel, a słowa piosenki zaczął śpiewać wraz z wokalistą.

-Pijackie monologi, pomieszane, bo
to nie tak, że się zakochuję, chcę tylko, abyś mi nie poprawiała samopoczucia.

-A wyglądasz jakbyś mogła.-Dokończyłam, a on oplótł ręce wokół mojego brzucha i mnie do siebie przyciągnął, w tamtym momencie ktoś wszedł do pokoju.
Oboje spojrzeliśmy w tamtą stronę, a kiedy zobaczyłam jednego z kumpli Charliego.Po prostu się odsunęłam.

-Cześć, co tutaj robi ona?-spytał Chris.

-Musiałeś wbić?Serio Christian?Mogłeś mnie powiadomić, bo mógłbym być w trakcie zaliczania jej.-przewrócił oczami i zszedł z łóżka.

-Czyli o to chodziło cały czas?-spytałam zażenowana.

-Inaczej nie ruszył bym cię nawet patykiem.-uśmiechnął się chamsko.

-Idiota.-wyszłam z pokoju, a słysząc śmiech bruneta, który przed chwilą tam wszedł zacisnęłam dłonie w piąstki. Szybko ubrałam kurtkę i szal nie chcąc już dłużej tu przebywać.
Założyłam buty, a mając już zamiar wyjść, poczułam jak ktoś mnie zatrzymuje. Odwróciłam się, a tam stał Charlie, więc spoliczkowałam go.

-Nie dotykaj.-wyszarpałam nadgarstek z jego ucisku.-Nawet nie waż się zbliżać do mnie na odległość pięciu metrów.Zaliczać to ty sobie możesz Alex i jej przyjaciółki, a spróbuj tylko napisać do mnie jak twój przyjaciel sobie pójdzie, a zmienię numer telefonu.-warknęłam.

-Renesmee...

-Wykorzystaj sobie jakąś pindę, a ode mnie trzymaj się z daleka, a spróbuj tylko pojechać gdzieś gdzie będę ja, a stracisz możliwość posiadania dzieci.-wyszłam.

~~~

Tak jak ustaliliśmy, w poniedziałek żadne z nas się do siebie nie odzywało. Siedziałam właśnie na trybunach gdzie rozgrywał się mecz.
Głośne śmiechy, piski i inne dźwięki, bardzo szybko spowodowały, że zaczęła boleć mnie głowa.
Zeszłam z trybun i usiadłam koło Willa, który siedział na ławce rezerwowych. Trener nie zwrócił na to zbytniej uwagi. Prawdopopdobnie już przyzwyczaił się, że tutaj siadałam, lub po prostu wiedział, że jestem uparta i nie pójdę.

-Hej William.-cmoknęłam go w policzek.

-Hej Rene.Jak tam?Dawno nie gadaliśmy.-powiedział pod nosem.

-Wiem przepraszam, miałam do ciebie dzwonić wczoraj, ale brat wrócił i sam rozumiesz..nie mogłam.

-Okej, wybaczam.Mogłaś chociaż napisać wiesz?

-No przepraszam.-złapałam jego dłoń.

-Zimno ci...-zarzucił swoją bluzę na moje plecy.

-Nic nowego, ale dziękuję.

-To co u ciebie się działo przez ten weekend?

-Nic ciekawego pomijając fakt, że Scott jest u nas do niedzieli.

-Umówiłem się z Stephanie do kina.-powiedział zadowolony.

-Ej to świetnie!-uśmiechnęłam się, a po chwili na sali rozbrzmiały głośne wiwaty, spojrzałam na boisko i jak się okazało wygraliśmy.

Charlie

Wygraliśmy! Jasna cholera wygraliśmy z Bristolem!
Razem z chłopakami zaczęliśmy skakać w kółku, a po chwili Jasper odszedł i podszedł do ławki rezerwowych. Jak się okazało siedziała tam brunetka.
Złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie. Oplótł ręce wokół jej tali i coś do niej powiedział, a ona się zaśmiała i oparła dłonie na jego klatce piersiowej. Pocałował ją, a ja stałem zszokowany, w moich uszach zaczęło aż dzwonić od nadmiaru krzyków ludzi. Czas jakby stanął w miejscu, dopiero po chwili  podeszła do mnie Alex i wpiła się w moje usta. Na szczęście szystko wróciło  do normy.

Renesmee

-Czy jak cię pocałuje to zgrzesze?-spytał, a ja się zaśmiałam.

-Śmierdzisz potem, ale raczej nie w końcu dałam ci szansę.

-Niech się patrzą i zazdroszczą.-powiedział i złączył nasze usta.

*Dwie godziny wcześniej*

Szłam korytarzem razem z Chloe, mijając poszczególnych uczniów.
Kierowałyśmy się na salę gdzie ma odbyć się mecz. W pewnym momencie podszedł do nas Jasper, ubrany już w strój.

-Renesmee możemy pogadać?-spytał.

-Um tak jasne.-spojrzałam na Chloe.

-Zajmę na miejsce na trybunach.-uśmiechnęła się i odeszła zostawiając nas samych.

-Stało się coś Jass?

-To ciężki temat, ale chciałem z tobą o tym pogadać..W końcu i tak męczę się z tym długi czas.

-Co jest?

-Nie chce aby to zniszczyło naszej przyjaźni, ale wolę żebyś wiedziała.

-Zaczynam się bać..Wątpię, że cokolwiek zniszczy naszą przyjaźń.

-Podobasz mi się Esme..

-Jasper...-westchnęłam.

-I czy byłaby możliwość abyś dała mi szansę?

-Spieszysz się na mecz...nie wiem czy to dobry moment.-usłyszałam głos trenera, krzyczący, że za chwilę wchodzą.

-Tak czy nie?

-Jasper..

-Esme nic się nie stanie jak się nie zgodzisz...ale daj mi jedną jedyną szansę, przecież nic nie stracisz.-spojrzał mi w oczy.

-Masz jedną jedyną szansę Jasper, ale nie zmarnuj jej.-powiedziałam, a on cmoknął mnie w nos.

-Nie pożałujesz!To będzie twój najlepszy okres życia mała!-uciekł do szatni.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro