Rozdział 12

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Jimin wstał wcześnie w niedzielny poranek i jęknął niezadowolony, kiedy jego oczy spotkały się z promieniami słonecznymi. Zacisnął mocno powieki, przewracając się na drugą stronę, byleby jak najdalej od uporczywego słońca. Jednakże nie na długo, bo to zaczęło go grzać w plecy. Westchnął zirytowany i sięgnął po telefon ze stolika. Była godzina siódma. Rzeczywiście zbyt wcześnie, jak na niego. Podniósł się z posłania i zaraz potem przypomniało mu się, że miał niecałe trzy godziny do momentu spotkania z Hoseokiem. Przetarł pięściami swoje zmęczone oczy i podszedł do szafy, z której wyciągnął ubrania. Jego dzisiejszy strój składał się z koszulki w paski koloru czerwonego, szarej bluzy, spodni oraz czystej bielizny. Jimin pogwizdywał cicho, idąc do łazienki. Kiedy wykąpał się to wytarł swoje ciało nieco szorstkim ręcznikiem i ubrał się w świeże rzeczy, które zabrał z pokoju. Podszedł do lustra, przyjrzał się swojemu odbiciu i skrzywił się przy tym. Rozczesał mokre włosy, a kolejno wysuszył je oraz umył zęby. Po jakieś pół godzinie opuścił pomieszczenie, gdyż jeszcze musiał po sobie posprzątać. Zszedł schodami w dół, na szczęście nie spotykając na swojej drodze tego wstrętnego kota, którego nienawidził tak bardzo i chyba że wzajemnością. Na dole, jednakże zastał Taehyunga oraz Jeongguka.

– Już pogodzeni? – zapytał, patrząc na nich. Obaj zerknęli na niego nic nie mówiąc i skinęli głowami – To świetnie... Umm, ja o dziesiątej jestem umówiony na spotkanie dodał trochę ciszej – Więc może mnie nie być trochę czasu.

Kook patrzył na niego podejrzliwie – Z kim takim się spotykasz? Znowu z tymi swoimi kolegami z uczelni? – spytał – To z kim? – padło kolejne pytanie z jego ust, kiedy Jimin pokręcił głową. To było najgorsze, lecz Park przeczuwał, iż ten o to zapyta. Jungkook zawsze musiał wiedzieć, co, gdzie i jak będzie robił. Gdyby więc mu powiedział, że chce się spotkać z Hoseokiem to karygodnie by mu tego zabronił ze względu na to co wydarzyło się w ostatnim czasie. Nie wiedział, co teraz powinien zrobić. Nie chciał okłamywać Jeona.

– Po prostu wychodzę wtedy i tyle – odparł i usiadł przy nich na kanapie – Spotykam się z kimś innym. Nic mi się nie stanie Kookie, obiecuje. Ta osoba jest bezpieczna – wymamrotał. No to tak naprawdę nie było do końca zgodne z prawdą, ale wolał powiedzieć to niż prosto z mostu walnąć, że Hoseok zaproponował mu spotkanie, a on głupi się na nie zgodził.

Jungkook zacisnął wargi w wąską linię – W porządku, ale proszę cię, abyś tym razem wrócił przed kolacją, dobrze?

Otrzymał od pierwszoklasisty skinięcie głową – Będę z powrotem nawet szybciej niż ci się wydaje. To zajmie mało czasu. Po prostu ta osoba chce ze mną porozmawiać o czymś bardzo ważnym dla niej i nalegała na spotkanie – zakomunikował, mówiąc to szybko, ale tym razem prawdę. Tak bynajmniej mu się wydawało. W głębi jednak wciąż miał obawy, iż Hoseok planował coś złego.

Uśmiechnął się do przyjaciół, którzy to odwzajemnili i sięgnął po pilot. Włączył na kanale, na którym leciał akurat program, który był jego i Taehyunga ulubionym. Odłożył pilot na stolik i zaczął oglądać z zaciekawieniem. Znał już go na pamięć, a zawsze go zaskakiwał przez to, jak aktorzy dobrze grali. Nie było lepszych filmów od właśnie tego. No dobra, może „Dziewczyny górą!" przebijał go tylko o troszeczkę, ale wciąż to ten był jego ulubionym. Zauważył, że Taehyung mu się przyglądał, siedząc w tym momencie na kolanach Jungkooka.

- Ostatnio stałeś się coś bardziej rozmowny – stwierdził Tae, marszcząc brwi – W sensie... Zacząłeś się zadawać z ludźmi i często nie ma cię w domu. Czy to oby na pewno jesteś ty Jiminnie? A może jesteś kosmitą, który zamienił się z nim ciałami po to, aby poznać Planetę Ziemię i przekazać swoim kolegom z kosmosu, że to idealne miejsce i wszystkich pozamieniacie w brzydkie zielone pomarszczone kulfony? Czyli nasz Jiminnie jest teraz kosmitą? – zadał pytanie, a Park i Kook patrzyli na niego, jak na idiotę – No co? To właściwie może być dobra teza! – bronił się Tae.

Jimin wywrócił oczami – Tak, Tae. Jestem przybyszem z kosmosu i nazywam się Jochin. Wasz przyjaciel został poddany testom i wróci w przyszłości, aby pomóc nam zawładnąć tą planetą. On przekazuje wam informacje, że za wami tęskni i ponownie chce was zobaczyć – zakończył i zaczął się śmiać razem z Jeonggukiem na widok wyrazu twarzy przyjaciela – Tylko żartuje Tae.

- Wiem, że żartujesz, bo kosmici istnieją tylko w bajkach. Ja też żartowałem, więc... - urwał – Na to samo wychodzi. Obaj żartowaliśmy – prychnął, a zaraz potem dało się usłyszeć głośne burczenie – Upss... Jestem głodny.

- Zrobię ci coś do zjedzenia, kochanie – powiedział Kookie – ale musisz teraz ze mnie zejść – Jimin widział, jak Kim niechętnie zsunął się z jego kolan i uśmiechnął się.

On tak naprawdę zazdrościł im miłości, że mogli kogoś ciągle przytulać i całować, tego, że mogą mówić do siebie czułe słówka, trzymać się za ręce i ogólnie. Jimin też tak chciał. Pragnął stworzyć tak idealny związek, jak ten w którym byli jego współlokatorzy i chciałby okazywać swojej drugiej połowie jak najwięcej uczuć. Dbałby o tą osobę, jak o nic i nikogo innego na świecie i by robił wszystko, aby dać jej dużo szczęścia. To chyba o to chodziło w związkach, prawda? Nigdy w żadnym nie był, a bał się spytać któregokolwiek z przyjaciół, bo ci od razu by wyciągnęli pochopne wnioski, że się w kimś zakochał. To byłoby dla niego skandaliczne i już w ogóle by nie miał u tej dwójki spokoju. Spojrzał na nich i zauważył, jak Jeongguk pocałował niższego. To zdecydowanie była najlepsza para, którą widział na oczy. Oni byli z sobą już od sześciu lat, a Jimin wciąż miał wrażenie jakby poznali się przed chwilą. Oni się w ogóle ciągle poznawali i głębiej zakochiwali cały czas, a Jimin wiedział, że jeszcze chwila i ci będą stać przed ołtarzem i pobierać się.

Westchnął cicho i odwrócił głowę w stronę telewizora – Mi też możesz coś zrobić? – spytał grzecznie Jeona, a ten od razu się zgodził – Dziękuje – powiedział tylko Jimin w odpowiedzi.

Przez czas, kiedy Kook gotował to Park siedział z Tae i rozmawiali na różne tematy, a Taehyung ciągle wplątywał w te rozmowy jakieś żąrty. To było zaskoczeniem dla Jimina, bo przyjaciel zwykle tak się nie zachowywał w jego obecności. Również zaczął się zastanawiać o co chodziło z wczorajszym obrażeniem się Jeongguka. Czy to mogło pójść o to, że Jongin odwiedził Kima? I jakim prawem tak szybko zmienił mu się nastrój? Potem Kookie przyniósł im jedzenie i wypytywał go o to czy nowi koledzy są dla niego mili. Jimin rozumiał, że się martwił, ale nie musiał tak ciągle go sprawdzać. To naprawdę zaczynało się robić irytujące, a dziwne było też to że Hoseok i Seokjin dali mu spokój- tak jakby. Tylko Namjoon patrzył na niego jakoś krzywo i obrażał go, przechodząc korytarzem.

Jimin nie lubił Namjoona, a do Hoseoka mógłby się jeszcze jakoś przekonać, gdyż on wydawał mu się być nawet fajny, przez to jak opowiadał mu różne historie, kiedy byli w jednym pomieszczeniu oboje. Jednak, gdy ktoś był obok to Hoseok nawet się z nim nie przywitał i unikał go. Ten człowiek był naprawdę bardzo dziwny i brunet obawiał się, co on może zrobić na ich spotkaniu, bo zdawał się być jedną z tych nieobliczalnych osób. Może ta jego grzeczność rzeczywiście była jakąś zagrywką? Westchnął cicho; nie mógł tak myśleć. W końcu Jung chciał się z nim zobaczyć w Centrum, a tam zawsze jest dużo ludzi, więc raczej nie byłoby szansy, żeby go skrzywdził.

W końcu nadeszła dziesiąta trzydzieści i musiał zacząć się zbierać. Pożegnał się z przyjaciółmi i poszedł do holu, gdzie włożył swoje zimowe buty, które w sumie nie były mu jeszcze potrzebne, bo jeszcze nie było śniegu, ale lubił je ze względu na to, iż były wygodne i ciepłe. Potem założył płaszcz i czapkę na głowę. Następnie opuścił mieszkanie i skrótami Taehyunga poszedł w stronę Centrum Handlowego. Był na miejscu po około dwudziestu minutach, więc zostało mu jeszcze trochę czasu. Usiadł na jednej z wolnych ławek i rozejrzał się. Był na ogromnym placu, na którym łatwo z pewnością byłoby się zgubić, gdyby odbywał się tu jakiś festyn. Na około posadzone były różne drzewka, które już były bez liści; no znalazł się jeszcze jakiś, który nie opadł, ale to wyjątki. Parking był zapełniony samochodami i wszędzie kręcili się jacyś ludzie. Od dzieci, do młodzieży i starszych chodzących o laskach. Ta godzina zdecydowanie była przełomowa, jeśli chodziło o zakupy w tym miejscu. Jimin poczuł się trochę bezpieczniej, że wokół niego jest tyle ludzi i Hoseok z pewnością nie mógłby zrobić mu żadnej krzywdy w tym miejscu. Więc o co mogło mu chodzić? Co chciał mu wyjaśnić? Czy to miało jakiś związek z tym ciągłym jego przepraszaniem? Przymknął powieki i odetchnął cicho, a zaraz potem poczuł, jak ktoś się do niego dosiadł. Zmarszczył brwi i spojrzał w bok. To był Hoseok, który uśmiechał się do niego. Wyglądał jakoś inaczej i miał na sobie ledwo zauważalny makijaż. Ubrany był w brązowy płaszcz, który miał rozpięty i widać było pod nim szarą bluzę i czerwony szal.

- Dzień dobry, Jimin – przywitał się rudowłosy, a Park skinął mu jedynie głową – Pewnie się zastanawiasz o co może mi chodzić, racja? – spytał – Czy możemy iść w mniej zaludnione miejsce teraz? To trochę prywatna sprawa, więc nie chce, żeby ktoś usłyszał.

Jimin niepewnie podniósł się z miejsca – Wyluzuj, pójdziemy tylko na tyły. Tam powinno być o wiele mniej ludzi – Hoseok zaśmiał się i także wstał. Obaj przeszli w ciszy dookoła cały budynek i po parunastu minutach byli już na miejscu. Rzeczywiście; tutaj nie było prawie że nikogo. Przechodziły tylko jakieś dzieciaki oraz starsi ludzie, którzy zaparkowali od tej właśnie strony.

Usiedli obok siebie na schodach prowadzących do wejścia dla personelu, gdyż ławek tam nie było i Jimin patrzył w ciszy na rudego chłopaka, aż ten zacznie mówić to, co powinien. Dostrzegł też, że drugoklasista wyglądał na zdenerwowanego jeszcze bardziej niż on sam. Jak to było możliwe, że tak szybko zmieniał mu się humor? Pierw był rozweselony, potem poważny, a teraz zdenerwowany i to w ciągu kilku minut! Jimin zmarszczył brwi, niedowierzając w to wszystko, ponieważ on sam nigdy tak nie miał do tej pory. Chciał już jak najszybciej wrócić do domu, mieć to za sobą. Jednak przeczuwał, iż nie będzie to rozmowa krótka, której oczekiwał. Z jednej strony też miał nadzieje, że Hoseok go pobije i ucieknie, to byłoby naprawdę lepsze, gdyż Park nie miał pojęcia o czym ten chciał mu mówić. Hoseok potrafił bez przerwy mówić różne historie i zdążył się już o tym dowiedzieć, czasami były to jakieś absurdalne teksty, które sprawiały, że Jimin czuł się naprawdę źle ze względu na treść żywcem wyjętą z jakiegoś Amerykańskiego horroru. Z drugiej strony dobrze było jednak to, że nie planował żadnej zasadzki. Nie wyglądał na takiego jakby coś knuł i widocznie coś go zasmuciło. Jimin zobaczył to po wyrazie jego twarzy. Młodszy miał ochotę spytać go o to, co się stało, lecz obawiał się, że wciąż Hoseok mógłby mu coś zrobić lub wyśmiać go. Westchnął cicho i niepewnie położył dłoń na jego ramieniu, dając mu znak by ten zaczął mówić. Jung spojrzał na jego rękę, wymuszając uśmiech, co Jimin z łatwością mógł wychwycić.

- Chodzi o to, że ja... - urwał wyższy – To znaczy... Nie wiem, jak to dobrać w słowa, ale chciałbym porozmawiać z tobą o moim zachowaniu. Na temat tego, dlaczego wraz z chłopakami tak cię traktowałem – podrapał się po karku, gdy Jimin cofnął dłoń – Pewnie już słyszałeś, że powodem tego jest, że grasz lepiej w kosza, ale ja... Nie mam nic przeciwko temu. Nie obchodzi mnie to aż tak bardzo. Tu chodzi kompletnie o coś innego... Muszę się cofnąć do samego początku z tym wszystkim.

- Więc... To zaczęło się nie tak bardzo dawno temu... Znaczy, trzy lata... - wziął głęboki oddech i spojrzał na brązowowłosego – Mówię ci to wszystko byś w końcu mi zaufał – rzekł poważnym tonem głosu, sprawiając, że brunet nie miał pojęcia co robić. Zostać czy uciekać? – Wtedy mój tato odszedł. W sensie odszedł, że odszedł. Zginął na wojnie – wybełkotał Hoseok i można było zauważyć, jak ciężko mu się o tym mówiło – To zaczęło się od tamtej pory. Zacząłem się praktycznie nienawidzić z własną matką. Wytykała mi moje błędy i czepiała się wszystkiego oraz wszystkich, z kim się zadawałem. Nie mogłem nawet spać przy zamkniętych drzwiach w pokoju – prychnął – bo ta od razu miała poglądy, że ćpam lub pije alkohol w zamknięciu. Codziennie, kiedy wracałem ze szkoły przeszukiwała wszystkie moje rzeczy i krzyczała na mnie, jakim to niewdzięcznym bachorem jestem. To sprawiło, że przestałem spoglądać na nią, jak na kogoś kogo kochałem do tamtego czasu i znienawidziłem tą osobę, którą się stała. Ona jest teraz dla mnie praktycznie nikim. Istnieje w moich wspomnieniach, ale na oczy to jej nie widziałem, odkąd zacząłem studiować – burknął, a Jimin zauważył jak jego dolna warga drży – Czy to nie dziwne? Oboje powinniśmy okazywać sobie dużo wsparcia po stracie kogoś bliskiego, a tym czasem nie pałamy do siebie sympatią – dokończył zdanie płaczliwym tonem głosu – Dodajmy do tego, że ja... Robiłem wszystko, aby prowokować ją do codziennych sporów. Przez stratę ojca zszedłem na tą gorszą stronę. To wtedy zaczęły się wszystkie te problemy – wziął głęboki oddech – i wpadłem w gówno zwane depresją.

Jimin otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale Hoseok kontynuował – To jest i było najgorsze, co mogłoby się komukolwiek przydarzyć, daje słowo – urwał, a Park chciał powiedzieć; „Wiem o tym aż za wiele'' – To z początku były tylko krzykliwe wymiany zdań z moją matką, co kończyło się u nas oboje rykiem i nie odzywaliśmy się do siebie jakiś czas. Potem robiło się jeszcze gorzej i gorzej... Zacząłem kompletnie nie przejmować się swoim zdrowiem. Paliłem i piłem praktycznie bez przerwy, ale jakoś chłopakom udało się mnie z tego po części wyciągnąć. Nadal pije, kiedy chodzę na imprezy z nimi. Wracając do sprawy... Matka siłą chciała mnie zaciągnąć do psychiatry i raz się jej to udało. Kiedy facet zaczął wypytywać mnie o wszystko to po prostu stamtąd uciekłem. Bolała mnie strata taty i brak zrozumienia ze strony mamy, która pewnie chce jak najszybciej o mnie zapomnieć albo już zapomniała.

Hoseok miał łzy w oczach, ale nie przestawał mówić. Jego głos załamywał się coraz bardziej, a Jimin miał potrzebę przytulenia go, lecz tego nie zrobił – To z dnia na dzień robiło się coraz gorsze, z czasem zaczęły mnie irytować głosy innych ludzi i to, jak na mnie patrzyli... Zawsze mam wrażenie, że ludzie myślą sobie o mnie same najgorsze rzeczy i mam ogromną chęć przywalenia im od tak. Jedną z tych osób byłeś ty. Wiem, że to idiotyczne, iż Ja, Jin i Namjoon znęcaliśmy się nad tobą tylko dlatego, że się na mnie gapiłeś. To znaczy... Nie do końca, bo Namjoon sobie ubzdurał, że to robisz, bo niby się do mnie dostawiasz – zaśmiał się smutno – A ja głupi mu we wszystko wierzyłem i to drugi powód tego, że tak cię traktowałem. Chciałem, aby Nam zmienił swoje zdanie. Ja naprawdę od samego początku żałowałem tego, co robiliśmy. Nie chciałem tego robić, ale... Musiałem. Nie chciałem wyjść na lamusa w oczach przyjaciół i do tego ta gówniana choroba... Przepraszam – zakończył, rozpłakując się.

Park już któryś raz dzisiaj nie wiedział, co robić. Był w kropce i jedyną rzeczą, którą mógł zrobić to przytulenie do siebie chłopaka. Zrobił to, mimo że miał wiele obaw, a Hoseok jedynie wtulił się w niego mocniej. Nagłe wyznania kolegi wstrząsnęły Jiminem i jednocześnie zaskoczyły go, ponieważ rudowłosy właśnie przed nim się otworzył. Wyglądało na to, iż Hoseokowi serio zależało na tym, aby przyjął jego przeprosiny. To zmieniało całą postać rzeczy. To również nie wyglądało na żaden blef, ponieważ Jimin czuł, jak jego rówieśnik opowiadał historię z uczuciami, których doświadczył. Park również był w szoku, że dwudziestolatek przeżył tyle złego w krótkim okresie swojego życia. Nie wiedział, jak to jest stracić ojca i mieć złe relacje z matką, ale współczuł teraz Jungowi i chciałby mu móc poprawić humor. Problem w tym, iż nie miał pojęcia co powinien robić.

- Nie płacz – powiedział tylko cichym głosem i odsunął się od wyższego. To pierwszy raz od kilku lat, kiedy odezwał się do kogoś innego, kto nie był jego rodziną czy też przyjaciółmi. Czuł się z tym dziwnie i obawiał się, że zaraz Hobi wyśmieje jego głos. To się jednak nie stało, a jeszcze zaskakujące było to, że miał wrażenie jakby Hoseok rzeczywiście się uspokajał. Nie mylił się. Po kilku minut płacz ustał, a jedynymi śladami po nim były opuchnięte i czerwone oczy, nos i zaczerwienione policzki oraz sine usta. Jimin był zmieszany tą sytuacją – Chodźmy do środka – szepnął rudowłosemu do ucha, a potem podniósł się z ławki.

Hoseok zrobił to samo, co on i za chwile wrócili drogą okrężną do głównego wejścia i wstąpili do środka Centrum Handlowego. Brunet w sumie nie wiedział, co go podkusiło do tego, aby potem zabrać go na kawę i rozmawiać z nim na rozmaite tematy, o których wcześniej nie rozmawiał z nikim innym poza Tae i Kookiem. To było dziwne. Nawet bardzo. Sam fakt, że Hobi powiedział, iż jego głos jest „uroczy" był taki zawstydzający. Jimin zaczął się czuć nawet miło w jego towarzystwie, pomijając fakt, że jeszcze kilka dni temu był obiektem jego drwin. Bez problemu wybaczył mu to wszystko, bo po części wiedział, jak drugoklasista się czuł ze swoją chorobą.

- Co powiesz na jeszcze jeden spacer? – zapytał w którymś momencie starszy, na co pierwszoklasista skinął jedynie głową i za moment opuścili kawiarenkę. Następnie skierowali się w stronę wyjścia z galerii – Niedługo muszę się zbierać, bo na szesnastą widzę się jeszcze z kuzynką – dodał Hoseok – O boże, jak ja nie chcę się z nią spotykać. Jest cholernie nudna i ciągle chce mnie zmusić do zmienienia kierunku studiów.

- Oh, ale dlaczego tak chce? – spytał niepewnie Jimin, idąc obok niego i wyciągnął telefon z kieszeni płaszcza. Spojrzał na godzinę zdziwiony. Spędził z Hoseokiem całe pięć godzin. To zaskakujące, że Jung jeszcze nie rzucił się na niego i go nie uderzył lub zwyzywał. Nastolatek rzeczywiście okazał się być nawet dość ciekawą osobą. Jimin był pewien, że polubi go szybciej niż to mu się wydaje. No chyba, że Hobi znowu zacznie się zachowywać nagannie jego względem.

Rudy wywrócił oczami – Nie mam nawet pojęcia. Każdy się na mnie uwziął, że studia sportowe to nie dla mnie... No w sumie jest w tym trochę racji, bo nie przepadam za większością sportów. No i wszyscy wokół twierdzą, że powinienem iść na Humanistykę lub darować sobie studia i iść do szkoły tanecznej. Cokolwiek. Ja nie chcę czegoś takiego, bo wiem, że nic w przyszłości nie osiągnę – skrzywił się – Ludzie pierw mówią „zmień te studia, idioto!" a potem, jak już przepiszesz się na inny kierunek to są jak: „Cholera, już mogłeś zostać przy tamtym. Teraz sobie życie marnujesz!" To jest idiotyczne. Moim wyborem jest to, co chcę robić w życiu.

- Um... Rozumiem – odpowiedział mu Park, patrząc na czubki swoich butów, kiedy szedł – Dlaczego chcą żebyś szedł na Humanistykę? Piszesz coś? Co to takiego? – urwał i westchnął cicho – Tak tylko się zastanawiam. Przepraszam.

Hoseok chrząknął – Nie masz za co przepraszać. To normalne, że coś cię ciekawi – uśmiechnął się delikatnie – Piszę różne rzeczy. Co mi się do głowy nasunie. Zwykle, kiedy nie mam humoru, czyli... Codziennie. Najczęściej są to jakieś wiersze albo teksty piosenek. Rzadko krótkie historyjki, a jeszcze rzadziej coś dłuższego.

Otrzymał skinięcie głową na swoje słowa – Chętnie bym kiedyś przeczytał coś co napisałeś. Jeśli to nie będzie żaden problem – Jimin mógł zauważyć, że drugoklasista się spiął, a uśmiech zniknął z jego twarzy tak szybko jak tylko się pojawił.

- Wiesz co? To nie jest dobry pomysł. Nie obraź się czy coś, ale wole to wszystko zachować tylko dla siebie – przygryzł wargę – Dobra, wiesz co? Ja będę już uciekał, bo pewnie kuzynka będzie wcześniej. Do zobaczenia Jimin!

Brunet chciał już mu coś odpowiedzieć, lecz Hoseok odbiegł. O co mu chodziło? Czemu tak dziwnie zareagował? To znaczy... Jung wyglądał jakby go okłamał w sprawie swojej kuzynki. Z resztą... Jimin nie chciał dalej tego drążyć. To nie było jego sprawą, co tamten robił ze swoim życiem. Pospacerował więc jeszcze jakąś chwilę, a potem zdecydował się na to, aby powoli już wracać do domu. Obrał kierunek, tym razem nie idąc skrótami, tylko dłuższą drogą. Wyciągnął słuchawki oraz telefon i podłączył do siebie oba te urządzenia, a potem puścił muzykę i włożył do uszu słuchawki. Za bardzo mu się nigdzie nie śpieszyło. W tym momencie chciał pomyśleć o całym spotkaniu z Hoseokiem. Czy ufał mu, że powiedział o jakieś części swojego życia? Ponieważ obcym nie powinno się mówić tak ważnych rzeczy- tym bardziej w geście przeprosin. Nie wiedział, co miał o tym myśleć i był zmieszany.

Do mieszkania wrócił kilka minut po szesnastej. Nikt go nie przywitał, ponieważ pozostali domownicy byli zajęci oglądaniem jakiegoś filmu. Wzruszył ramionami, idąc do swojego pokoju i przebrał się w jakieś wygodniejsze ubrania, a następnie wrócił do swoich przyjaciół. Usiadł obok nich i chrząknął głośno, ale ci zapewne go nie usłyszeli, gdyż zaczęli się do siebie kleić. Wywrócił oczami na widok tego i wymusił uśmiech.

- Byłem z Hoseokiem – powiedział nagle głośno, sprawiając tym samym, że odsunęli się ob. Siebie i spojrzeli na niego, mając szeroko otwarte oczy – No co? Wy możecie się miziać na moich oczach, więc ja tylko wam mówię, gdzie byłem by zwrócić wam uwagę, że tu jestem... W końcu ty Kookie chciałeś to wiedzieć od początku – zrobił przysłowiowo zwaną uroczą minkę.

- Z kim byłeś!? – krzyknął Jeongguk, jakby niedowierzał i to wszystko zdawało się działać na niego, ponieważ wyglądał na wkurzonego – Czy ktoś ci kazał się z nim zadawać Jimin? Trzymaj się lepiej od niego z daleka. On przecież zrobił ci krzywdę! – zawołał wkurzony Jeon.

Jimin patrzył na niego w ciszy przez chwilę i zaraz potem poczuł w dłoni wibrację. Odblokował telefon i zmarszczył brwi, kiedy zobaczył wiadomości od Yoongiego. Również nie ukrywał, że jego serce zaczęło bić w tym momencie, jak oszalałe. Czytał je, coraz bardziej zniesmaczony. Mianowicie pisało w nich „Hyej!", w kolejnej „Ciem zostawism mie dolo Jomika? Hosi wlacać dla mn!!" a w ostatniej „Alo ni! Zoston sope s mim! Ja na Jona hye he! Pai! Nji kohio cim!".

Patrzył się na te wiadomości zmieszany – Taehyung, myślę, że Yoongi hyung jest pijany – stwierdził i pokazał starszemu swój telefon. Tae uniósł brwi, nie wiedząc o co chodziło, ale kiedy przeczytał wiadomości to otworzył szeroko oczy.

- Odkąd Yoongi hyung pije alkohol? Cholera – mruknął pod nosem, oddając Parkowi komórkę i sięgnął po swoją – Zadzwonię do Seokjina, może on o tym coś wie – teraz nawet Jungkook był zupełnie cicho, kiedy Tae wybierał numer. Potem dało się słyszeć rozpoczynanie połączenia i charakterystyczne pikanie.

Jin odebrał po dwóch sygnałach – Halo? Taehyung! Całe szczęście, że dzwonisz! – zawołał chłopak. W tle dało się słyszeć basy beznadziejnej muzyki techno. To musiało znaczyć, że byli na jakieś imprezie. Jimin w tym momencie zaczął się martwić, kiedy usłyszał zdruzgotany głos Jina. Co jeśli Yoongiemu coś się stało? W klubach przecież często dokonywano różnych przestępstw oraz zdarzały się wypadki lub bijatyki. Podkulił nogi do piersi, wyobrażając sobie to wszystko – Mógłbyś przyjechać po Yoongiego? Ten idiota się schlał i zasnął na kanapie, a ja nijak nie mogę pomóc – dodał Seokjin, a jego głos łamał się z każdym słowem – Jesteśmy w tym klubie, gdzie byłą rok temu dziewiętnastka Hoseoka. Tym z niebieskimi ścianami – zakończył.

- Już jadę - odpowiedział mu Taehyung – Siedź przy nim i nigdzie się nie ruszajcie oboje, jasne? – dodał, kończąc połączenie – Co za idioci – burknął pod nosem, biorąc ze stolika klucze od samochodu – Wychodzę! – krzyknął, lecz dobrze wiedział, że nie musiał upominać, bo już każdy domownik o tym wiedział.

Jimin spojrzał na Jungkooka – Dokończymy tą rozmowę innym razem. Nie myśl, że puszcze cię wolno – skomunikował na co pierwszoklasista skinął mu jedynie głową i podniósł się ze swojego miejsca – Kto to słyszał by upijać się w południe – usłyszeli jeszcze głos Tae, a potem trzaśnięcie drzwiami.

Jimin natomiast poszedł do swojego pokoju, gdzie od razu położył się do łózka. Zakopał się pod kołdrę, a przez jego głowę przechodziło setki tysięcy myśli w tym samym momencie, co przyprawiło go o ból głowy. Co jeśli Yoongiemu naprawdę się coś stało? Dlaczego poszedł z Seokjinem do tego klubu? To było dla niego takie irytujące, lecz jeszcze bardziej go denerwowało to że nie znał Yoongiego w ogolę i nie wiedział jaki był naprawdę. Bo przecież mógł tylko udawać miłego i porządnego, prawda? A naprawdę mógłby być taki sam jak Namjoon czy też Seokjin. Jednakże wydawało się, iż Yoongi naprawdę był tym za kogo się podawał. Przecież to byłoby głupie, gdyby udawał kogoś innego, zwłaszcza kiedy zajmuje się psychologią. W końcu był już w trzeciej klasie i znał się na rzeczy, więc nie było mowy o tym, żeby udawał. W sumie... Każdy ma jakieś maski, które zakłada, bo nie mógł pokazać światu swojej prawdziwej natury. Tak też robił on sam, ale tyle lat już się za tym chował, że te maski stały się częścią jego życia i tak się w niego wchłonęły, że stały się czymś prawdziwym.

Myślał o tych rzeczach przez najbliższy czas, aż w końcu usłyszał otwieranie się drzwi. To znaczyło, że Tae musiał już wrócić. Podniósł się z łóżka i wyszedł z pokoju. Niezłym szokiem dla niego było to, kiedy zobaczył Taehyunga noszącego Yoongiego, który spał jakby nigdy nic się nie stało. Kim ledwo trzymał się na nogach, co musiało znaczyć, że Yoongi był naprawdę bardzo ciężki albo to po prostu on był słaby. W końcu zaniósł go do pokoju gościnnego, który był obok tego Jimina. Brunet poszedł za nim, czego potem pożałował, bo zobaczył, jak Min obudził się i zaczął wymiotować na podłogę. Skrzywił się zniesmaczony i wycofał szybko, z nadzieją, że nie został zauważony.

- To ja... Pójdę po coś, żeby to posprzątać – usłyszał, jak Taehyung mówił. Potem minął go, trzymając Yoongiego pod ramieniem i zaprowadził go do łazienki – Jimin... Zostaniesz z nim? Ktoś musi go popilnować, żeby nie robił głupot – powiedział szybko, a Jimin zmarszczył brwi. Jakie głupoty miał na myśli starszy przyjaciel? Jimin westchnął i skinął tylko głową, wchodząc do pomieszczenia, gdzie przy toalecie klęczał wymiotujący Yoongi, który ledwo co zdawał się funkcjonować. Taehyung natomiast wyszedł i poszedł ze ścierką do gościnnego, aby posprzątać to co blondwłosy po sobie tam zostawił.

Najmłodszy niepewnie klęknął obok znajomego Taehyunga i mimo, że był obrzydzony to jednocześnie współczuł dwudziestojednolatkowi. Położył drżącą dłoń na jego plecach i cierpliwie czekał aż ten zakończy swoją czynność. Cholera, ile ten człowiek tego wypił? Jakoś po piętnastu minutach było już spokojnie. Od pięciu wymiotował tylko żółcią, więc musiało być w porządku. Jimin jednak jeszcze na wszelki wypadek pozostał z nim tam na kilka minut i stało się wtedy coś dziwnego. Mianowicie Min Yoongi położył głowę na jego ramieniu i od razu zasnął wykończony. W tej chwili Jimin znowu nie wiedział, co powinien zrobić, a jego serce biło o wiele szybciej niż przez cały ten czas. Powoli podniósł się i wziął Yoongiego na ręce. Bo co miał zrobić? Zostawić go tu takiego? Jimin nie należał do osób, które zostawiały kogoś w potrzebie, a Yoongi wcale nie był taki ciężki jak mu się zdawało. Wszedł z nim do sypialni, gdzie właśnie Tae skończył już sprzątać i położył Mina na łóżku, a następnie okrył delikatnie kołdrą. Spojrzał na zaskoczonego Taehyunga i uśmiechnął się delikatnie.

- Myślę, że dobrze zrobiłeś – powiedział w końcu starszy i podniósł się z podłogi, a następnie opuścił pomieszczenie trzymając w dłoni brudną ścierkę.

Jimin odwrócił głowę z powrotem w stronę gościa. W tym momencie blondwłosy wyglądał naprawdę uroczo, kiedy spał. Jego włosy były roztrzepane po całej głowie, a rzęsy rzucały cienie na jego policzki, które były mocno zaróżowione w wyniku czego widać było okrągłe place na bladej skórze i to naprawdę było piękne zdaniem Parka. Spojrzał na jego usta i przygryzł wargę. Były czerwone i opuchnięte od ciągłego wyzbywania się alkoholu z jego żołądka oraz rozchylone. To wszystko dawało Yoongiemu jeszcze większego uroku. Jimin klęczał tak przed nim aż w końcu wyciągnął dłoń w jego stronę i odgarnął mu z czoła kilka kosmyków, a następnie położył na nim dłoń. Westchnął cicho, ponieważ chłopak miał gorączkę. Szybko wybiegł z pokoju. W łazience udało mu się znaleźć jakiś mały ręcznik, który zamoczył w wodzie i wrócił do Yoongiego. Położył mu na czole okład w celu pozbycia się choroby. Kolejną rzeczą, którą uczynił było ponowne wyjście stamtąd i wrócenie do siebie.

Usiadł na łóżku, zastanawiając się nad tematem Yoongiego i przymknął na chwilę powieki. To było teraz jasne, że starszy mu się podobał, ale nie chciał dopuścić tego do siebie, że mógłby się w kimkolwiek zakochać. Poczuł znowu, jakby jego serce chciało wydostać się z piersi i mruknął cicho. To dało mu znak, że był skończony. Samo myślenie o Minie przyprawiało go o dziwne zachowanie oraz tracenie kontroli nad ciałem oraz umysłem. Sięgnął po swój dziennik do szuflady oraz ołówek i zaczął rysować, chcąc pozbyć się tych wszystkich emocji, które mu teraz towarzyszyły. Na pierwszym rysunku był on z Hoseokiem, na kolejnym on sam, sprawdzający telefon. Kolejny rysunek przedstawiał go pochylającego się nad Yoongim, a ostatni pokazywał to jak odgarniał mu włosy. Opisał każdą z tych scen starannie, a potem pomalował. To zajęło mu dość dużo czasu. Kiedy skończył to sięgnął po jakąś książkę i zaczął ją czytać. Tak właściwie minęła mu cała noc. Nie było mowy o tym, że mógłby zasnąć, ale spróbował dopiero nad ranem. Skończyło się tym, że pospał jedynie jakąś niecałą godzinę, bo obudziły go odgłosy duszenia się. Zerwał się szybko z łóżka i wybiegł na korytarz, gdzie od razu zobaczył szeroko otwarte drzwi od gościnnego i łazienki. Westchnął cicho i wszedł do środka. Zobaczył Yoongiego, który klęczał pochylony nad muszlą klozetową, lecz nie wymiotował. Po prostu dusił się. Pokręcił głową, ale podszedł bliżej niego, a zaraz potem zjawił się Jungkook. Taehyung natomiast był w pracy.

- Co do cholery z tobą jest nie tak!? – Kookie od razu nakrzyczał na gościa – Trzeba było nie chlać tego! Chociaż ty mógłbyś zachować swoją godność i być inny od reszty tych patałachów, z którymi mieszkasz! – założył ręce na piersi. Jimin spojrzał na niego, marszcząc przy tym gniewnie nos – No co? To prawda. Mógłby chociaż on być normalny, ale nie... Musiał coś odwalić! Oni wszyscy zawsze coś nabroją, a potem naprawiaj wszystko za nich!

Kiedy Yoongi przestał już próbować wymusić u siebie wymioty to Jimin pomógł mu z powrotem wstać i zaprowadził go do pokoju, a potem zszedł z Jungkookiem na dół do kuchni – Zrób może do niego coś do picia i jedzenia, a nie ciągle marudzisz? – spytał cicho, słysząc ciągle ględzenie Jeona, które zaczęło go już irytować. Jungkook musiał się zgodzić. W tym czasie młodszy wyciągnął z szafek i lodówki potrzebne składniki oraz tabletki i nalał do szklanki wody.

- Dlaczego ty tak o niego dbasz? – zadał mu pytanie Jungkook, sprawiając, że opuścił głowę – No bez żartów... Podoba ci się ten pijak? – Jimin w odpowiedzi tylko zaśmiał się nerwowo i pokręcił głową.

- Po prostu się o niego martwię i nie mogę patrzeć na to, jak się męczy – stwierdził. To po części było zgodne z prawdą, lecz ważną rolę tutaj grała też teza przyjaciela. No przecież nie mógł od tak powiedzieć, że myślał, iż jest zauroczony w Yoongim, nawet go nie znając. Wtedy Jungkook już na pewno by nie dał mu spokoju ani na chwilę. Wolał to więc zachować w tajemnicy – No i każdy może od czasu do czasu się napić Kookie – dodał, uśmiechając się – Nie pamiętasz, jak ty...

Szatyn przerwał mu – Nie musisz mi tego wypominać – mruknął i wziął się za przygotowywanie śniadania. Jimin zawsze miał na niego jakiś dobry patent. To w końcu Jeongguk był tym, który najczęściej rozrabiał, kiedy jeszcze chodzili do liceum, ale teraz zmądrzał i wziął odpowiedzialność za siebie jak i za najbliższych.

Jimin już nic się nie odzywał. Gdy jedzenie było gotowe to położył wszystko na tackę i poszedł do gościnnego, gdzie w łóżku leżał Yoongi. Spojrzał na niego i westchnął cicho, a kolejno to usiadł obok i nie wiedział co powinien dalej zrobić. Yoongi w końcu zerknął na niego. Jimin korzystając z okazji, kiedy był w centrum uwagi położył tackę obok niego i podniósł się, mamrocząc pod nosem „to dla ciebie", a potem wybiegł. Od razu potem poszedł do swojego pokoju i otworzył szafę, z której wyciągnął białą koszulkę w grube niebieskie pasy oraz szarą bluzę i do tego czarne spodnie. Z szuflady na dole sięgnął bieliznę i skarpetki i poszedł do łazienki, w której zamknął się na spust. Odetchnął cicho, przymykając powieki i rozebrał się, a następnie wykąpał szybko pod prysznicem w zimnej wodzie. Wytarł się i przebrał w czyste rzeczy. Podszedł do lustra i wyciągnął z szafki w nim ukrytej szczoteczkę do zębów, pastę oraz kubek. Wyszczotkował zęby, w następnej kolejności rozczesał swoje włosy i po wykonaniu wszystkich innych podstawowych czynności wydostał się z łazienki. Z pokoju zabrał jeszcze potrzebne rzeczy. Zszedł na dół, gdzie w salonie zastał Jungkooka i przewiesił torbę przez ramię.

- Wychodzę, zjem na mieście. Dbaj proszę dobrze o Yoongiego. – powiedział tylko i wyminął zaskoczonego przyjaciela. W holu założył szybko buty oraz płaszcz, nawet go nie zapinając i ruszył w stronę uczelni.

Myśli o Yoongim towarzyszyły mu w głowie przez cały dzień.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro