Four

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Halo- usłyszałem piskliwy głos po drugiej stronie.
-Dzień dobry, Cindy. Tu Zayn Malik.
-Och, Zayn. Co u ciebie? Dawno się nie widzieliśmy.
Przewróciłem oczami.
Całe szczęście, że jest ładna, bo jej głos wszystko psuje.
-W porządku. Mam do ciebie prośbę- powiedziałem z powagą.
-Zamieniam się w słuch- chichocze.
-Potrzebuję dziewczyny na niby na dwa tygodnie. Chciałbym, abyś ją udawała.
Cisza.
-Cindy, jesteś tam?
-Przepraszam cię, ale nie mogę. Mam dużo...yyy...y pracy.
-Ja mogę to załatwić.
-Nie! Naprawdę nie mogę. Muszę kończyć. Pa.
I się rozłączyła.
Ugh.
Dziwka.
Jak przychodzi co do czego, to do mnie lata, a jak jej teraz potrzebuję, to się wykręca.
Wzdycham ciężko i wybieram kolejny numer na mojej liście.
Tym razem jest to seksowna Hiszpanka.
Po trzech sygnałach odbiera.
-Witam panie Malik. Czyżbyś się za mną stęsknił?- pyta uwodzicielsko.
Marika jest jedną z moich ulubionych partnerek seksualnych.
Dla niej liczy się tylko seks i nic więcej.
Ma męża, który ją zaniedbuje, bo więcej czasu poświęca swojej firmie i jak jej się nudzi to dzwoni do mnie, a wtedy umawiamy się na wspólne igraszki.
W ogóle dziwię się facetowi, że nie dostrzega tego jaką piękną jest kobietą.
-Dzwonię w innej sprawie.
-Tak?
-Potrzebuję udawanej dziewczyny na zjeździe rodzinnym.
-I niby ja nią miałabym być?
-Tak.
-Przykro mi, Zayn. Ale ci nie pomogę. George zabiera mnie na naszą prywatną wyspę.
-Okay. To do widzenia, Mariko.
Druga dziwka.
Będą czegoś chciały.
Wykonałem jeszcze około dwanaście telefonów. Każda z nich nie mogła. Bo miały jakieś spotkania, pracę, spędzały czas ze swoimi drugimi połówkami albo były chore. Bla, bla, bla.
Czy one mają mnie za idiotę?!
Pożałują tego!
Usłyszałem pukanie do drzwi, a po chwili wkroczyła Lauren.
Jej pewność siebie biła od kilku metrów.
To kobieta idealna, a zarazem ciężka.
-Przyniosłam papiery, które przesłał pan Johnson.
Kładzie je na biurku, zerkając na mnie raz i wychodzi.
Patrzę na jej zgrabny tyłek, którym tak seksownie kręci, że aż dostałem erekcji. Dopiero gdy wychodzi, odwracam wzrok.
Wiercę się na krześle i próbuje się ogarnąć, aby wrócić do pracy i przejrzeć dokumenty.
Jednak moje myśli są daleko stąd.
Cały czas fantazjuję o Lauren wyobrażając ją sobie w różnych kompletach bielizny.
Pewnie jest ostra w łóżku i lubi dominację. Tak bardzo jej pragnę.
Ale trzymam się zasad.
No trudno.
Spoglądam na dokumenty, które dostarczyła mi Lauren, ale nie mogę się na niczym skupić.
Z powrotem moją głowę przejmuje problem dziewczyny.
Nie wiem co mam zrobić. Żadna ze mną nie chce iść.
Juz nawet myślałem, aby wynająć jakąś dziwkę, ale gdyby ktoś z mojej rodziny ją spotkał i dowiedziałby się co robi, miałbym przerąbane.
Myśl, Zayn. Myśl.
I nagle mnie olśniło.
Czemu wcześniej na to nie wpadłem?
To jest genialne. Ja jestem genialny.
Mogą być problemy, ale nie będzie miała wyboru.
Tylko obawiam się, że może coś niemiłego albo coś szkodzącego powiedzieć na mój temat. Po niej wszystkiego można się spodziewać.
Podnoszę słuchawkę telefonu firmowego i dzwonię.
-Tak, panie Malik?- odpowiada.
Po jej głosie słyszę, że nadal jest na mnie wściekła.
-Przyjdź do mojego gabinetu, Lauren.
_______________________________________
Od przyszłego rozdziału myślę, że już zrobi się dla was ciekawiej :)
Do niedzieli ♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro