Fourty nine

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wchodzimy do mojego mieszkania. Odwieszam płaszcz.
-Tak sobie pomyślałem. Wkrótce jest ten ślub Jane. Z tego co pamiętam, zapraszała cię, a ja nie mam pary. Może poszlibyśmy razem?
Rozpakowywałam właśnie zakupy, na które wstąpiliśmy po drodze, a gdy usłyszałam jego propozycję, zamarłam.
Jak on to sobie wyobraża? Jego rodzina pewnie mnie znienawidzi, gdy tym razem pojawię się z Willem. Uzna mnie za dziwkę. W sumie zaczynam się tak czuć.
-Nie wiem. To nie jest dobry pomysł. Ostatni raz byłam tam z Zaynem. Co oni sobie o nas pomyślą?
Nie patrzę na niego.
-Kochanie. Kogo to obchodzi? Liczy się tylko to, co jest między nami.
Podchodzi do mnie i zaczyna mi masować kark.
-Moja obecność nie będzie tam raczej mile widziana. Lepiej jak zostanę w domu.
-Lauren...
-Nie, Will.
-Okay.
Zostawił mnie i poszedł do pokoju. Przeczesałam nerwowo włosy. Czemu tak wszystko się skomplikowało?
Jeszcze ta sytuacja w pracy. Zawsze wiedziałam, że romans i praca to fatalne połączenie. Widok Zayna sprawia mi złość i ból. Wiem, że postąpiłam okropnie umawiając się z jego bratem. Mam wyrzuty sumienia, lecz Will jest dla mnie dobry. Lubię go.
-Kochanie, obejrzymy coś? Nudzi mi się samemu.
-Wybierz film.
Resztę wieczoru spędziliśmy na oglądaniu telewizji w swoich ramionach.
...
Tuż po przebudzeniu zadzwonił telefon. Zmarszczyłam brwi, ponieważ był to numer nieznany.
-Halo?
-Hey Lauren- odpowiada wesoło.
To Jane.
Czemu do mnie dzwoni? Skąd ma mój numer?
-Cześć. Coś się stało?- pytam niepewnie.
Słyszę jej śmiech przez co trochę się uspokajam.
-Oczywiście, że nie. Chcę się tylko upewnić, że pojawisz się na naszym ślubie.
-Jane...
-Musisz tam być. Koniec kropka. Zrób to dla mnie. Wiem o tobie i o Zaynie. Nie musisz się przejmować. Nadal wszyscy cię lubimy- mówi zachęcająco.
-No nie wiem.
-Zgódź się. Weź Willa i przyjeżdżajcie.
Wzdycham.
-No dobrze.
-W takim razie do zobaczenia wkrótce.
Rozłącza się, a ja zabieram się do pracy.
...
Tradycyjnie pukam do biura mojego szefa, a potem wchodzę.
Zatrzymuję się w miejscu, gdy zauważam, że nie jest sam.
Rozmawia, a raczej flirtruje z jakąś blondynką, która siedzi na jego biurku eksponując swoje długie nogi. On posyła jej czarujący uśmiech. W tym momencie jestem jak piąte koło u wozu. Czuję ukłucie w sercu, ale robię dobrą minę do złej gry.
-Przyszłam po zadania na dziś.
Zayn spogląda na mnie przelotnie po czym ponownie skupia swój wzrok na tamtej kobiecie.
-Powiedz mi, kochanie. Czy twoi pracownicy mogą tu tak wchodzić bez zaproszenia?
Jej wypowiedź wprawia mnie w osłupienie.
Że co?!
Zaraz przywalę tej blond dziuni.
-Nie, skarbie. Tu jest twoja lista zadań, Lauren. Masz mi nie przeszkadzać, ani nie wchodzić dopóki cię o to nie poproszę- posyła mi chłodne spojrzenie.
Mrugam szybko oczami. Nie wierzę, że to powiedział.
-Wyjdź.
Zabieram kartki, a w tym czasie dziewczyna siada mu na kolanach. Wpija się w jego usta, a on oddaje jej pocałunki. Łapie za pośladki, które ściska.
Odwracam wzrok i próbuję ukryć moje upokorzenie.
Zanim opuszczam jego gabinet, odzywa się do mnie po raz kolejny.
-Mam nadzieję, że to był ostatni raz, kiedy mi przerywasz. Jeśli nie, to wkrótce stracisz pracę, albo polecę ci po pensji.
Blondynka chichocze, a ja pełna furii wychodzę trzaskając drzwiami.
_______________________________________
Popatrzcie na to z tej strony. Gdyby was ktoś zdradził, chciałybyście aby tak samo cierpiał. Z tym, że Lauren trochę przesadziła xD
Do zobaczenia w piątek ♡♡♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro