Thirty eight

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wszystkiego najlepszego z okazji Walentynek ♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡

Od wczorajszej kłótni nie odezwał się do mnie ani słowem. Cały czas mnie ignoruje. Nawet na mnie nie patrzy. Muszę przyznać, że mi trochę przykro. Jednak ja nie ustąpię. Nie czuję się winna. Będę robić co chcę. Zayn nie będzie mi mówił co mam robić, a co nie. To tylko zwykły przyjacielski koncert, a on to traktuje jak jakąś zbrodnię przeciwko niemu.
Tak samo do reszty rodziny ledwo co się odzywa. Jego zachowanie jest krótko mówiąc dziecinne. Niby dorosły człowiek, który prowadzi potężną firmę, a jego zachowanie przypomina kilkulatka.
Szykuję się w tej chwili na koncert. Zakładam czarny kombinezon. Postawiłam również na ciemny makijaż. Włosy wiążę w kucyk, a na stopy zakładam białe conversy. Biorę ze sobą jeansową kurtkę i schodzę na dół gdzie czeka na mnie Will.
U niego również panuje czerń.
-Mam podobną koszulkę z logiem zespołu, tylko zostawiłam w domu. Gdybym wiedziała, że będę na koncercie Artic Monckeys, to bym ją wzięła.
Kątem oka dostrzegam Zayna, który siedzi na kanapie w salonie i ogląda telewizję z resztą rodziny. Niektórzy spoglądają raz na mnie, a raz na niego, ale nic nie mówią. On sam próbuje mnie ignorować.
-To my lecimy. Wrócimy późno, więc pa- żegna się William.
Wsiadamy do samochodu i ruszamy w drogę. Mężczyzna próbuje mnie rozśmieszać co mu się udaje. Jednak co jakiś czas myślę o Zaynie.
...
-Wow! To było niesamowite!- krzyczę szczęśliwa.
Koncert był wspaniały. Chłopaki dali czadu. Wreszcie zobaczyłam moich idoli.
-Dziękuję, że mnie ze sobą zabrałeś.
Rzucam mu się w ramiona i całuję w policzek. William śmieje się w odpowiedzi.
-Co powiesz na to, aby coś przekąsić?- proponuje brunet.
-Może kebab?
-Niech będzie.
Idziemy w stronę budki gdzie sprzedają fast foody i zamawiamy to niezdrowe żarcie.
Oczywiście obydwoje nawzajem z siebie żartujemy, gdy któreś z nas przykładowo ubrudzi się sosem.
Chodzimy jeszcze po mieście około godziny, po czym decydujemy się na powrót do domu.
W ciszy wchodzimy do willi. Jest ciemno i cicho. Jeszcze raz dziękuje Willowi za wspaniały wieczór i życzę mu miłych snów.
Udaję się na palcach do mojej sypialni. Od razu wchodzę pod prysznic. Na mojej twarzy nadal widnieje uśmiech.
Wychodzę z kabiny i szybko przebieram się w koszulkę nocną, a następnie wracam ponownie do sypialni.
Ku mojemu zdziwieniu łóżko jest puste.
Gdzie jest Zayn?
Chciałabym się z nim podzielić jak było, a potem zasnąć w jego ramionach.
Po godzinie kręcenia się na wszystkie strony, drzwi się otwierają i wchodzi Malik.
Już od wejścia czuć smród alkoholu pomieszany z dymem papierosowym. Od razu kieruje się do łazienki, gdzie przebywa tam piętnaście minut.
Wraca i kładzie się na swojej połowie łóżka plecami do mnie.
Nie mogę tego wytrzymać. Mam za dużo pozytywnej energii, żeby się teraz z nim boczyć.
-Zayn?- pytam cicho.
-Co?- warczy.
-Wciąż jesteś na mnie zły?
-A jak myślisz?- odpowiada z wyraźnym sarkazmem.
Odwracam się w jego stronę i przysuwam się do jego pleców.
-No weź. Nie obrażaj się. Złość piękności szkodzi, panie Malik- mruczę mu do ucha.
Nieruchomieje, a na moje usta wypływa mały uśmieszek zwycięstwa.
-Mam ochotę się zabawić- szepczę uwodzicielsko.
-Byłaś dzisiaj bardzo niegrzeczna- odwraca się do mnie, a w jego oczach dostrzegam błysk.
-Chyba zasługuję na karę?
Delikatnie całuję go w usta.
Gwałtownie się unosi i zawisa nade mną.
-Chyba masz rację.
_______________________________________
Zmieniłam zdanie. Pisałam wam kiedyś, że planuję nowe opowiadanie i ci którzy czytają notki, wiedzą o tym. Miałam się za nie zabrać ale jedna z autorek wpadła chyba na podobny pomysł co ja. Wprawdzie jej opowiadanie ma dopiero kilka rozdziałów, to wydaje mi się że mogą być podobne, aczkolwiek są różne, ale nie chcę być posądzona o plagiat. W takim razie następna historia będzie też o Zaynie, a tamta której bohaterem miał być Harry, pojawi się później. Niestety chyba to będzie gdzieś w czerwcu :o
Do następnego ♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro