Twenty eight

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lauren
Patrzę na niego z niedowierzaniem.
-Ile wypiłeś?
-Parę kieliszków.
-Parę?
-Tak- odzywa się zirytowany.
Czar prysł.
Stary Malik powrócił.
-Nie przewracaj oczami.
-A ty nie zachowuj się jak moja matka!
Zaciągam się ostatni raz.
-Nie chce mi się już z tobą gadać, bo czuję się jakbym rozmawiała ze ścianą.
-No jasne! Obraź się na mnie! Idź się pieprz z moim bratem! Wiem, że tego chcesz!- krzyczy i śmieje się ponuro.
Zatrzymuję się w połowie drogi.
Nie powiedział tego.
-Jesteś nienormalny!- odzywam się i podchodzę do niego.
-A nie mam racji? Widzę jak na siebie patrzycie. Nie jestem głupi.
-Owszem jesteś.
Jestem na niego wściekła.
Oczywiście. Niejednokrotnie myślałam o Williamie i twierdzę, że jest seksowny, ale nie czuję tego samego do niego co do Malika. Aż ciężko mi to przyznać. Wiem, że żałowałam, że muszę udawać dziewczynę mojego szefa, ale spodobało mi się to.
-On tylko marzy, aby w ciebie wejść i cię zostawić- szydzi.
-A ty nie?!- czuję furię.
-Nie!
-Rozumiem! Byłabym jak ta reszta i dzwoniłbyś do mnie w razie potrzeby!
W moich oczach gromadzą się niechciane łzy.
Zamyka oczy ze złości i po chwili, gdy się już uspokaja, otwiera je.
-Masz rację. Tylko po to jesteś mi potrzebna.
-Nie dotkniesz mnie nigdy w inny spokój, ponieważ ja się szanuję.
Nagle przyciska swoje wargi do moich i brutalnie mnie całuje.
Nie trwa to długo, bo po chwili go policzkuję.
-Nie znoszę cię, Malik!- szepczę pełna łez.
Wracam do środka, zostawiając Zayna samego na tarasie.
Mam go gdzieś.
Czemu on nie może zostawić to swoje męskie ego i zachować się jak prawdziwy mężczyzna? Dlaczego mnie to tak boli?
Wbiegam na górę do naszej sypialni i zatrzaskuję drzwi. Opieram się o nie i pozwalam moim łzom swobodnie wypływać spod powiek.
Czemu mam takiego pecha?
Idę do łóżka i się na nim kładę, jednocześnie pogrążając się w szlochu.
...
Po około dwóch godzinach drzwi ponownie się otwierają i słyszę jak ktoś się zatacza.
W powietrzu czuć zapach mocnych perfum pomieszanych z dużą ilością alkoholu i dymu papierosowego.
Zayn.
Łóżko ugina się obok mnie. Postanawiam się nie ruszać, aby nie dać po sobie poznać, że nie śpię.
Czuję jak się do mnie przytula, a jego dłoń dotyka mojego biodra.
Mój oddech przyspiesza.
-Wiem, że nie śpisz, maleńka.
Całuje mnie w tył głowy.
-Wiecznie chodzisz taka oschła. Potrzebujesz rozluźnienia, skarbie. A ja mogę sprawić, że poczujesz się naprawdę dobrze.
Zadrżałam. Czy on serio ma o mnie takie zdanie? Może każdy tak uważa?
Zaczął składać delikatne pocałunki na mojej nagiej szyi.
-Jesteś taka ostra i nawet nie wiesz jak bardzo mnie to kręci. Niejednokrotnie wyobrażałem sobie jakby to było gdybym pieprzył te twoje niewygadane usteczka albo mocno posuwał na moim biurku. Jęczałabyś głośno i wszyscy wokół wiedzieliby kto sprawia ci taką przyjemność.
Mimowolnie cichy jęk wydobył się z moich ust. O Boże! Jego słowa były tak strasznie podniecające. Takie sprośne.
Musi przestać! Nie chcę być jedną z tych kobiet, które wskakują mu do łóżka.
-Uwielbiam twój tyłek. Jest taki jędrny, tak jak twoje piersi. Marzę, aby je skosztować- mruczy.
-Dotkniesz mnie choćby palcem, a zrobię z twojego kutasa breloczek.
_______________________________________
History to życie>>>>>>>>>>>>
Co o tym sądzicie? Ja się obawiam, że to koniec One Direction :c
Do następnego xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro