Twenty seven

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Szepcze mi do ucha, a jego ręka znajduje się niemal na moich pośladkach.
Przełykam ślinę.
-Tak. Między nami już wszystko w porządku.
Obraca mnie i dociska do siebie.
Czuję się nieswojo. Chcę Zayna.
Spoglądam za ramię Willa i dostrzegam go tańczącego w dalszym ciągu z Camille. Dziewczyna uwiesiła się na jego ciele i cały czas gada, a on nie zwraca na nią uwagi i obserwuje mnie oraz mojego obecnego partnera.
-Mam dwa bilety na koncert Artic Monckeys i nie mam z kim iść. Chciałabyś mi potowarzyszyć?
Uwielbiam ich. Jestem ich ogromną fanką. Zawsze marzyłam, żeby być na ich koncercie. Ale jest jeden problem. Zayn będzie wściekły.
-Zastanowię się.
-Mają naprawdę świetną muzykę. Powinnaś ich zobaczyć.
-Wiem. Jestem ich fanką.
-Czyli nic nie stoi na przeszkodzie- śmieje się wesoło.
-Nie wiem. Zayn nie będzie raczej zadowolony.
Na jego twarz wstąpił grymas.
-On nie może podejmować za ciebie decyzję.
-Ale on jest moim...
Kim? Chłopakiem?
Jestem mu tylko potrzebna na te dwa tygodnie i potem będzie miał mnie w dupie i dalej będzie pieprzyć te lalunie w swoim biurze.
-Twoim chłopakiem? No i co z tego?
-Dobrze. Pójdę z tobą.
-Świetnie- całuje mnie w nos i przytula.
Rozglądam się za Zaynem, lecz nigdzie go nie widzę.
-A kiedy jest ten koncert?
-Za kilka dni, ale nie pamiętam dokładnie. Później sprawdzę i ci powiem.
Tańczymy jeszcze dwie piosenki i wtedy się rozluźniam. Will opowiada mi kawały na co wybucham śmiechem.
Jednak potem dziękuję mu za taniec, ponieważ chcę znaleźć Zayna.
Nie widzę go od dłuższego czasu i to mnie niepokoi.
Czyżby poszedł z Camille na małe bzykanko? Nie zrobiłby tego.
Rozglądam się i zauważam go na tarasie.
Stoi tyłem do wejścia i patrzy na ogród.
W jednej ręce trzyma szklankę alkoholu, a w drugiej papierosa.
Muszę przyznać, że na jego widok miękną mi kolana.
Podchodzę do niego powoli.
-Dawno nie widziałam cię jak palisz.
Nie odwrócił się.
-Robię to często jak jestem zdenerwowany.
-A teraz jesteś?- pytam, stając obok niego.
-Tak.

Zayn
-Dlaczego?- pyta.
To takie niedorzeczne pytanie.
Jak "dlaczego"?
Po prostu nienawidzę świadomości, kiedy mój młodszy brat ją dotyka. W ogóle myśl o jakimkolwiek facecie, który jest z Lauren, sprawia, że zbiera mi się na wymioty.
Nienawidzę tego.
Ona mnie zmienia.
Zaczynam inaczej na nią patrzeć.
Nie tylko jako obiekt seksualny.
-Bo tańczyłaś z moim bratem.
Patrzy na mnie z niezrozumieniem.
Ja też tego nie rozumiem, mała.
Czemu jestem o nią aż tak zazdrosny?
Czemu mi na niej zależy?
Pociągam duży łyk alkoholu. Czuję pieczenie w gardle, ale to nic nie pomaga.
Wyrywa mi papierosa z ręki i się nim zaciąga. Opiera się o poręcz i wygląda jak prawdziwa dama.
-Co ty robisz?- pytam natychmiast.
Obserwuję jak jej czerwone usta oplatają papierosa. Nic na to nie poradzę, że wyobrażam sobie to jak tak robi z moim kutasem. A propos mojego kolegi. Czuję wybrzuszenie w spodniach.
-Palę. Nie widać?
Wypuszcza dym z jej pięknych ust, które tak kocham całować.
-Czemu?
Nie mogę oderwać od niej wzroku. Jest tak cholernie piękna. Pod każdym względem.
-Bo mnie wkurzasz swoją absurdalnością.
-Wyglądasz kurewsko seksownie, gdy palisz- wygaduję, zanim zdążę to przemyśleć.
Czy ja nie mogę się zamknąć?
Widocznie alkohol zaczął działać.
_______________________________________
No to do środy, kochani xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro