16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy byłam już w pokoju, gdzie mieliśmy spać (tak. Razem. To jego pomysł, nie mój) i ścieliłam łóżko usłyszałam dzwonek do drzwi. Po kilku minutach w pomieszczeniu pojawił się rozzłoszczony Ashton.

-Nie wychodź stąd pod żadnym pozorem. Masz tu na mnie czekać- i wybiegł z pokoju, wcześniej trzaskając drzwiami. Trochę się przestraszyłam, ale każdy ma przed sobą jakieś tajemnice, więc go...posłuchałam. Położyłam się, przykryłam pościelą i czekałam bawiąc się palcami. Z resztą i tak bym nie wyszła jestem w samej koszulce, która sięga mi do połowy ud i majtkach. Westchnęłam. Dłużyło się, przyzam to przed samą sobą. Kiedy z przedpokoju zaczęły dochodzić odgłosy kłótni, a w tym przekleństw trochę się wystraszyłam. A kiedy usłyszałam, że ktoś się bije wystraszyłam się nie na żarty. Miałam w tedy w dupie to, że jestem praktycznie w dwóch rzeczach zażuconych na siebie i, że Ashton kazał mi zaczekać.

Wręcz rozkazał.

-Walić to- mruknęłam i wstałam z łóżka. Otworzyłam drzwi i przeszłam korytarzem do przedpokoju. Zastałam tam bardzo dziwny widok. Przy drzwiach stał jakiś umięśniony facet z całą poobijaną twarzą i...trzymał Ashtona za szyję.

-Astra- mruknął, widocznie zrezygnowany Ash. Wzruszyłam ramionami i weszłam już w centralny korytarzyk z butami.

-Dziewczyna?- nagle ktoś zaśmiał się po mojej lewej. Szybko odwróciłam głowę w tamtą stronę. Zobaczyłam niewiele starszego ode mnie męższczyznę. Miał bliznę pod wargą, był mocno umięśniony i widocznie był stereotypowym bandytom.

Nosił złoty łańcuszek.

-Nie wiedziałem, że się ustatkowałeś- koleś zaczął do mnie podchodzić. Kątem oka zobaczyłam, że Dante zaczyna się wyrywać lecz nie skutecznie.- Ładna- nie wiem dlaczego nie zauważyłam, że miał przy sobie broń. Czarny pistolet wręcz lśnił kiedy chłopak przejechał szyjką po moim odsłoniętym udzię. Na całym moim ciele pojawiła się gęsia skórka.-I ma całkiem niezłe kształty- szepnął mi do ucha. I to co następnie srobiłam dosłownie...mnie zaskoczyło. Zaskoczyłam samą siebie waląc go łokciem w krtań wyrywając pistolet. Kiedy schylił się w bólu kopnęłam go stopą w plecy tak, że upadł i prześlizgnął się centralnie pod stopy Ash'a i jego przeciwnika. Skierowałam broń w stronę nie znajomego. Puścił Dantego, który natychmiast do mnie podszedł i stanął koło mnie.

-Masz przejebane suko- wykrztusił mężczyzna, którego powaliłam na ziemię.

-Jeszcze ci mało? Spierdalaj- warknęłam.

-Dante- uśmiechnął się chytrze powalony- Uważaj na swoją laskę- po czym podtrzymywany, przez pomocnika wyszedł z mieszkania.

-Co to do kurwy było?!- krzyknął na mnie blondyn.

-Ty się mnie pytasz?! Co to byli za goście Ash?!- odkrzyknęłam mu.

-Mógł ci coś zrobić- powiedział już spokojniej nadal patrząc mi w oczy. Uśmiechnęłam się ironicznie.

-Ale...to w końcu ja mu coś zrobiłam.

-Skąd znasz sztukę obronną?- zapytał odbierając mi broń.

-Nawet nie wiesz ile w Londynie było napadów w ciągu miesiąca. I to w mojej okolicy. Rodzice zapisali mnie na nauki obrony. To była ciężka praca, ale przez to, że chodziłam na balet otrzymałam dodatkowe punkty i powalałam przeciwników nieznaną metodą- wzruszyłam ramionami- Ty też się powinieneś nauczyć.

-Dzięki- mruknął z uśmiechem i zostawił mnie na chwilę wchodząc do małego pomeszczenia za drzwiczkami-Jest późno. Lepiej chodźmy spać.

-Najpierw mi powiesz co to byli za goście i dlaczego cię znali?- zapytałam go gdy byliśmy już w pokoju. Ash walnął się na łóżko, a położyłam się po drugiej stronie.

-Nie twoja sprawa.- mruknął i przykrył się pościelą. Zrobiłam to samo. -Wpakowałem się kiedyś w niezłe gówno i nie chcę, żebyś ty także popełniła ten błąd.- był odwrócony do mnie plecami, ale na szczęście rozumiałam każde słowo.

-Ash- dotknęłam jego ramienia. Ten natychmiast odepchnął moją dłoń i rozzłoszczony warknął:

-Spieprzaj.

W oczach stanęły mi łzy. Odwróciłam się szybko i okryłam głowę pościelą.

Nawet nie podziękował. Przecież jeżeli ten facet trzymał by go tak jeszcze trochę mógł by stracić przytomność, a w najgorszym wypadku umrzeć!

Nawet nie podziękował.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro