3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

#Ash
Na przerwach ciągle próbowałem porozmawiać z Astrą.
Był jeden problem.
Dziewczyny.
Głównie plastiki ze szkoły.
Zadawały tysiące durnych pytań.
Co robiłeś we Włoszech?
Czy możemy przyjść na twoją imprezę?
Jesteś taki seksowny gdy się denerwujesz!

To się robiło na prawdę wnerwiające. Miałem już dość.

Kiedy lekcje się skończyły jak zwykle odwoziłem wszystkich do domów.

-Astra jedzie z nami?-zapytał October kiedy wyszliśmy ze szkoły.

-Nie wiem-odpowiedziała Cass.

-Pójdę się jej spytać-powiedziała Halie i nie czekając na naszą odpowiedź pobiegła do budynku.

Poszliśmy w stronę mojego czarnego Range Rovera i oparliśmy się o maskę samochodu. Zastanawiałem się jak zmieścimy się w nim w 6...

-Cass nie jest ci gorąco?-zapytał October. Rzeczywiście Cass siedziała obok nas w długich spodniach,trampkach i bluzce z długim rękawem.Zmieszana pokręciła głową. Nie patrzyła na nas.-Zmień sobie przynajmniej bluzkę! Nie wiem jak ty tak wytrzymujesz! Przecież jest ponad 30 stopni!Masz mogę dać ci moją! Albo jak nie to weźmiesz od Cola.

-Powiedziałam,że nie jest mi gorąco!-warknęła.

-Nigdy nie zrozumiem kobiet.-mruknął October zapalając papierosa. Po chwili palił każdy z nas,oprócz Cassie.

-Nie rozumiem jak możecie palić takie gówno.-powiedziała nie patrząc na nas.

-Nie rozumiem jak można w dzień w Australii nosić takie ubrania.-wzruszył ramionami brunet. Dziewczyna miała już coś powiedzieć,ale wyprzedziłem ją ja.

-Przestańcie. Halie i Ats już idą.-rzuciłem zgaszonego papierosa na chodnik i odepchnąłem się od auta. Dobra,przyznam się,że znów przyglądałem się Astrze. No,ale nie moja wina,że ona jest taka ładna! Zdjęła swoją koszulę dzięki czemu mogłem zobaczyć jej idealną figurę. Szła w naszą stronę zawzięcie rozmawiając o czymś z Hal. W pewnym momencie obie się zaśmiały. Hal tak jak zawsze-dziewczęco i prawdziwie co chwili wydając dźwięk wdychanego powietrza,a Ats śmiała się całym ciałem. Brzuch jej się ruszał,a nogi plątały. Była cała czerwona kiedy zakrywała sobie usta dłonią.
Kątem oka zobaczyłem jak October się uśmiecha,ale kiedy tylko zobaczył,że się na niego patrzę przybrał obojętną minę. Dziwak.

-Ats powiedziała,żebyś odwiózł ją tylko na dworzec główny autobusów i potem pojedzie sama.-powiedziała Hal gdy stanęły na przeciwko nas.

-Gdybyś mógł oczywiście.-dodała dziewczyna.

-Mogę,ale nie chcę-wszyscy popatrzyli na mnie zdziwieni-Zawiozę cię pod dom.

-Oh...-wypuściła powietrze,a ja się zaśmiałem

-Nie przyjmuję sprzeciwów. Nowa przyjaciółka,jak starzy przyjaciele.-wszyscy się do niej uśmiechnęli,a ona się cicho zaśmiała kiwając głową. Każdy wsiadł do auta. Właśnie!-Ej,mam tylko 5 miejsc...

-Wezmę Cass na kolana.-zaoferował Cole,a dziewczyna otworzyła szeroko oczy.

-Nie mam mowy! Jestem ciężka. Usiądę sobie w bagażniku!-powiedziała na jednym wydechu.

-Oj Cass,nie jesteś ciężka!-Co pociągnął ją za łokieć na tylne siedzenia. Halie się zaśmiała. Kiedy w końcu siedzieliśmy już wszyscy puściłem moją ulubioną składankę. Tak się jakoś złożyło,że Astra siedziała koło mnie. Czasami patrzyłem na jej lewy profil.

Równe i szerokie,malinowe usta,zgrabny i idealny nosek i szerokie szare oczy. Ciemne brwi wyróżniały się na jej bladej cerze. Miała słodki akcent.

Wszyscy tam sobie z tyłu spokojnie rozmawiali,tylko u nas było cicho. Czasami October kopał w mój fotel,żebym zamienił z nią kilka słów. Kiedy zaczęła lecieć jedna z moich ulubionych piosenek-Arctic Monkeys ''Do I Wonna Know?" dziewczyna zaczęła śpiewać nie wydobywając z siebie dźwięku. Popatrzyłem się na nią,a ona na mnie,a kiedy zrobiłem minę "Znasz to?"speszyła się i odwróciła głowę. Zaśmiałem się,a ona klepnęła mnie w ramię.

-Skąd się przeprowadziłaś?-zapytałem w końcu.

-Z Londynu,High Green.

-Ładnie tam?

-Bardzo.-poczułem,że się uśmiecha.-Wiesz,ceglane szeregówki z zielonymi,bujnymi kwiatami na parapetach i najlepsi sąsiedzi pod słońcem.-zaśmiała się krótko-Ale musieliśmy się przeprowadzić,bo rodzice dostali lepszą prace na uniwersytecie.

-Są nauczycielami?

-Tak. Mama uczy Angielskiego,a tata fizyki i chemii. A twoi?-zacisnąłem szczękę,chyba to zobaczyła-Jeżeli mogę wiedzieć.

-Ummm...-zacząłem w miare spokojnie.
-Jeżeli nie chcesz nie musisz mówić. Spokojnie-uśmiechnęła się.
-Dzięki. Dobra,October jesteśmy pod twoją chałupą.-powiedziałem do przyjaciela. Staliśmy pod wielką willą zrobioną w górskim stylu.
-To,że jest zrobiona w górskim stylu nie oznacza,że możesz nazywać to coś chałupą-jęknął. Zaśmiałem się-Do zobaczenia jutro i dzięki Ats za uratowanie przed dyrem.
-Nie ma za co.-October wyszedł,a ja od razu ruszyłem.
Potem była Cass,potem Hal,a przedostatni był Cole.
Gdy się z nim porzegnaliśmy zapytałem:
-To gdzie mieszkasz?
-Na prawdę nie musisz odwozić mnie pod dom. Przystanek jest zaraz obok więc sobie poradzę.
-Nie. Chcę cię zawieść do domu.
-No,okej. To...jakieś dwadzieścia kilometrów stąd...więc lepiej będzie jak odwieziesz mnie na przystanek.
-Astra!-zaśmiałem się krzycząc.
-No dobra,dobra-zaśmiała się.
Jechaliśmy chwilę w ciszy którą przerywała tylko piosenka wydobywająca się z głośników.
Do czasu.
Zaczęli grać Nirvanę.
-Przełącz tooo-jękneła Ats.
-Dlaczego?
-Bo to głupie-zaśmiałem się,ale ona nawet nie drgnęła.
-Dobra...-włączyłem radio. Właśnie leciała Shake it off Taylor Swift już chciałem przełączyć gdy zobaczyłem,że Ats śpiewa. Tak już na serio. I to ładnie. Ale tańczyć to ona nie umie. Zdecydowanie. To wyglądało jakby machała każdą kończyną swojego ciała.
-Ładnie śpiewasz-Ale tańczyć nie umiesz-roześmialiśmy się.

*Zaparkowaliśmy przed dróżką wyłożoną kamieniami. Była w lesie.
-To na pewno tu?
-Nie Ash. Wjechaliśmy do lasu,bo chcę cię zgwałcić i pożucić-zrobiłem przerażoną minę,na co ona się zaśmiała i wyszłaz auta.
-Odprowadzę cię,bo jeszcze jakiś niedźwiedź cię zgwałci-palnąłem. Po chwili walnąłem face palma. Ats ciągle się śmiała.
Ruszyliśmy drogą podzieiając widoki. Chwilę później naszym oczom ukazał się piękny,rodzinny dom w samym sercu zadbanego lasu. Był dwupiętrowy z poddaszem. Miał w sobie to coś co powinien mieć każdy dom.

-Wejdziesz? Mojej szalonej rodzinki pewnie nie ma-wzruszyła ramionami szukając kluczy w plecaku.
-Nie boisz się,że coś ci zrobię...czy coś?-zapytałem. Popatrzyła się na mnie.
-Nie. Ufam ci i mam nadzieję,że zaprzyjaźnie się z wami wszystkimi.
-Chciałbym,ale muszę lecieć do domu. Obiecuję,że kiedyś wpadnę.
-Trzymam cię za słowo.-uśmiechnęła się. Pożegnałem się i ruszyłem w stronę auta. Cieszyłem się,że ją poznałem. Było w niej coś niezwykłego,ale musiałem ją bliżej poznać żeby dowiedzieć się czegoś więcej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro