4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

#Przeeeeskok w czasie.
2 miesiące później.

To były na prawdę szalone dwa miesiące.
Spędzałam je tylko i wyłącznie z przyjaciółmi,rodziną i książkami. Zaprzyjaźniłam się z całą piątką i nie byłoby dnia w którym bym się z nimi nie pokazywała. Każdego znałam już prawie z każdej strony. Halie- jest nieśmiałą rudowłosą dziewczyną,która pomimo swojej dziewczęcości nie cierpi nosić spódnic. Bardzo lubi śpiewać i rysować. Czyta mangi...jeszcze tego nie ogarniam,ale postaram zrobić się to dla niej. Cassie-jest niebieskowłosą kobitką (ale to śmiesznie brzmi!) która jest zadziorna,ostra i...odważna. Ale to wsystko poza szkołą. Taki wredny kurdupel ... October-kurcze. Na początku strasznie trudno było go do mnie przekonać i kiedy tego dokonałam odkryłam,że jest na prawdę fajny. Śmieszny,lubi żartować i podobno uwielbia oglądać horrory. Nie wieżyłam w to,że umie rysować dopóki nie zobaczyłam kilku jego prac i...jestem pod wrażeniem! I oczywiście,tak jak każdy chłopak jest mistrzem gry playstation. A jakże by inaczej! Cole. Ten olbrzym jest tak na prawdę opiekuńczym,wyrozumiałym i wrażliwym człekiem. Wielki człowiek-wielkie serce. Bardzo opiekuje się Cass,co jest dosyć dziwne. Ale z daleka to może wyglądać jak starszy brat opiekujący się młodszą siostrą,no bo halo! 192 cm i 158 cm! I ostatni. Ashton. To dopiero człowiek zagadka! Ba! Taka z niego zagadka,że nawet Holmes by tego nie rozwiązał. Trzeba by było zrobić mu jakieś badania mózgu. Serio. On zachowuje się jak kobieta która nonstop ma okres,albo jak kobieta w ciąży! Jednego dnia jest uprzejmy miły,drugiego całuje się na korytarzu z jakimś plastkiem,następnego nie odzywa się do nikogo,a jeżeli już to zrobi to będzie to chamska odzywka,albo po prostu obrażenie kogoś,kolejnego...a szkoda gadać. Tracę tylko cenny czas na opisanie jego charakteru,którego tak na prawdę nie da się opisać. Wiem natomiast,że reszta jest do takiego czegoś przyzwyczajona. I szczerze? Ja powoli też.

Wstałam z łóżka przez promienie słońca które wdarły się do mojego pokoju przez nie zasłonięte okno. 6.53. Nie było najgorzej. Pościeliłam łóżko i powędrowałam do łazienki. Nie cierpię kompać się rano,więc obmywam tylko twarz wodą,myję zęby,załatwiam się i wychodzę. Na szczęście mieszkam sama,chociaż nie wiem czy mogę to tak nazwać skoro pod moimi nogami mieści się spiżarenka babci. Ja mieszkam na górnym piętrze i poddaszu,a rodzice z babcią na piętrze. Mamy ze sobą świetne kontakty. Mama jest dla mnie jak przyjaciółka,a tata jak kumpel któremu mogę się pożalić. A babcia? Babcia,wie wszystko o moim życiu. Nie mam przed nią tajemnic. Traktuję ją jako taką najlepszą BFF. I choć wydaje się to śmieszne te relacje są tak mocne,że raczej nic nie potrafiło by ich zepsuć.

Wyjęłam z szafy ubrania idealnie dopasowane na dzisiejszą pogodę i zaczęłam się ubierać.

Rozczesałam włosy,a ponieważ w każdy piątek mamy wf musiałam zrobić sobie kitkę. Moje włosy czasami były jak najekskluzywniejszy materiał,a czasami jak siano. Dzisiaj bardziej przypominały tą drugą wersje.
Spakowałam do czarnego plecaka książki,piórnik i lekturę i podeszłam do komody. Na tym meblu miałam mini toaletkę,bo w moim pokoju nie było miejsca na kolejną szafkę. Miałam ich za dużo ze względu na ilość książek w mojej sypialni. Co prawda miałam jeszcze dwa pokoje gościnne,ale nie chciałam ich tam trzymać,no bo na przykład kiedy ktoś będzie u mnie spał,a ja będe chciała poczytać jakąś książkę a k u r a t z tamtego pokoju? W zasadzie,to ja po prostu lubię trzymać wszystko co moje przy sobie.
Weszłam do przestronnej kuchni i zaczęłam robić sobie śniadanie przy włączonym radiu.

Kiedy zjadłam płatki wyłączyłam sprzęt i wyszłam z domu poprzednio zabierając plecak i zakluczając drzwi.
Zeszłam na dół i otworzyłam drzwi.
-Baaabciu! Dzieeeeń doooobry!-wykrzyknęłam. Po chwili przede mną pojawiła się babcia. Miała na głowie przewiązaną chustę, tak,że nie widać było jej siwo-blond włosów. Na sobie miała brązową koszulę nocną sięgającą do kolan. Na stopach papcie krowy,a w ręce szklankę z wodą.
-Co sie dżesz,co? Babce już spokoju dać można,nie?
-Mi też miło cię widzieć. -zaśmiałam się.-Dziś po szkole przychodzą do mnie dziewczyny.
-Ohh,super. A teraz biegnij na autobus,bo się jeszcze spóźnisz. Jest 24 po.
-Kurde! Dobra pa babciu. W lewej gurnej szafce nad zlewem masz coś na ból głowy.
-Skąd wi....
-Zawsze kiedy masz kaca zakładasz moje papcie!-szybko żuciłam i wybiegłam z domu.
Dobra. Tak,tak wiem.
Babcia i kac?
Tak. U mnie jak najbardziej to możliwe. Babcia strasznie często chodzi na jakieś imprezki do swoich przyjaciółek. Raz tam byłam.

Koszmary nie dawały mi spokoju przez tydzień. Bleee.....

Tak więc. Babcia była wczoraj podobno u jakiejś Stefani i najwidoczniej upiła się Daniells'em. Z pewnością podawał jej to jakiś staruch myślący,że...dobra! Fuuuuj! Moja wyobraźnia bardzo szybko zamienia takie informacje na obrazy,więc muszę jak najszybciej pozbyć się tego z głowy.
Nałożyłam słuchawki na uszy i wybiegłam z posesji mojego domu. Moja playlista zawierała prawie 500 piosenek. I w dodatku była tak różna jak szpilki i sandały. Była tam muzyka klasyczna,pop,trochę alternatywnej,odrobinę rocku,ale najwięcej piosenek było z gatunku Pop-em. Wsłuchując się w słowa Clifforda w "Good girls" biegłam w stronę przystanku. Fakt o mnie-uwielbiam 5 Secunds Of Summer. Kocham mojego crusha-Ashtona Irwina! Jest najprzystojniejszym facetem jakiego w życiu spotkałam! To znaczy...widziałam,bo jeszcze się z nim nie spotkałam. Ale mam osobną puszkę z pieniędzmi z napisem "Crush-Ashton Irwin" i zbieram w niej pieniądze na ich koncert. W sumię ten Dante po pierwsze jest do niego strasznie podobny,a po drugie ma takie same imię! Ale mój Ash jest o wiele bardziej cudowny!
Zźajana wbiegłam na ostatnią chwilę do autobusu.
-Shekspir Australian High School*.-powiedziałam na jednym wydechu do kierowcy. Podałam mu pieniądze i wzięłam bilecik. Ponownie nałożyłam słuchawki i usiadłam w trzecim rzędzie z powodu mojej choroby lokomocyjnej. Uwielbiam jeździć autobusami. Po prosry lubię ten hałas,te zakręty,siedzenia i zapach. Kiedy tylko mogę wybieram właśnie ten środek transportu.

Dojechaliśmy po jakiś dwudziestu minutach. Pożegnałam się i wyszłam. Pierwszy miałam jak się okazało angielski. Z Ashtonem. Super. Poszłam na tyły szkoły,gdzie zawsze sptykaliśmy się ze swoją paczką. W naszej szkole każda lekcja rozpoczynała się o 8.15 więc tak na prawdę mieliśmy jeszcze pół godziny na gadanie ze sobą.
Na schodach już wszyscy siedzieli. Asg miał czarne rurki z dziórami na kolanach,granatową koszulkę i czerwoną koszulę w czarną kratę. Na nogach maił czarne Air-maksy. A włosy jak zwykle roztrzepane. Wyglądał na prawdę seksownie.

Stooop! Kobieto! O czym ty paplasz?!

October miał białą koszulkę z jakimś napisem i numerkiem,granatowe jeansy i ułożone włosy. Białe trampki na nogach i tak niedługo się pobrudzą (mam nadzieję),bo jesteśmy na pomarańczowym boisku. Co miał skórzaną koszulkę ze srebrnymi elementami,czarne jeansy,białą koszulkę i lekko roztrzepane włosy.
Cass miała na sobie bordowe jeansy,czarną bluzkę z napisem ""I hate MONDAYS" i czarne trampki. Dzisiaj miała samurajską kitkę,co wyglądało u niej dość...śmiesznie. Jednak najlepsza była Hall. Miała niebieską sukienkę w różowe kwiatki, różowe baletki,wianek z niebieskimi kwiatkami we włosach i wielki koszyk cukierków.
-Hej wszystkim powiedziałam-odpowiedzieli mi uśmiechem,jedynie Ashton tego nie zrobił. Był zbyt zajęty pisaniem na komórce.

A wal się.

-Hal?Czemu masz taki strój?-zapytałam siadając naprzeciwko niej na trawie.
-Cholera,przestańcie się mnie o to pytać bo szału dostanę!-krzyknęła poirytowana. A my wszyscy. Powtarzam wszyscy. Się na nią popatrzyliśmy,bo prawie 19-sto letnia Hallie Rosalien Jenifer p r z e k l n ę ł a!
-Wow,wow,wow- Cass zrobiła znak przerwy-Spokojnie. To tylko czytanie małym dzieciom w szpitalu.
-Ohh! Idziesz czytać dzieciom w szpitalu?!-zapytałam szczęśliwa.
-Taak,na pierwsze cztery lekcje. Wrócę akurat na wf!-powiedziała sarkastycznie.
-Też bym tak chciała. Pomyśl sobie o tych buźkach które się do ciebie uśmiechają tylko dlatego,że czytasz im Kubusia Puchatka! To wspaniałe uczucie kiedy czytasz jakiejś dziewczynce która ma raka. Albo białaczkę. Takie resztki dzięcęcych i pięknych chwil-powiedziałam odpakowując cukierka. Nikt się nie odezwał,więc podniosłam swój wzrok i zobaczyłam,że każdy się na mnie patrzy.-Jestem.brudna,czy jak?-oblizałam usta-A może mam gdzieś wielkiego pryszcza?!-przejechałam dłonią po twarzy. Hal pokiwała głową- no to co do jasnej Anielki?-zapytałam lekko zirytowana.
-A może chciałabyś iść za mnie?-zapytała z uśmiechem. Bardzo chciałam! Nie dość,że ominie mnie matma to jeszcze będę mogła poczytać chorym dziecią! Udałam,że się zastanawiam.

--Nie daj się prosić!
-No dobra,dobra!-powiedziałam z bananem na ustach i zaśmiałam się kiedy Hal zaczęła dziękować i tańczyć dziwny taniec.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro