4.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov. Deku
- Jestem szczęśliwy, ale... Hahahahahahhahahha! Nie mogę złapać tchu... - wtedy do pokoju wpadł Shoto. Kacchan przestał mnie łaskotać i pomógł mi usiąść.
- Em... - zaczął Todoroki. Schowałen się za Kacchanem, a oczy zaszkliły mi się z powodu napływających wspomnień. - Izuku... Chciałem pogadać...
- Shoto... Ja naprawdę myślę, że już wszystko Ci powiedziałem...
- Ale...
- Nie znaczy nie Todoroki. - dalej stałem przy swoim. Biało-czerwonowłosy podszedł bliżej, chwycił mnie za rękę i przyciągnął do Siebie.
- Ej, co ty robisz? - spytał Kacchan.
- Chcę z nim pogadać.
- Wyraził się jasno, że nie chce, prawda?
- A co ty? Jego adwokat? Nie mów, że nagle zaczął Cię coś obchodzić. W końcu to przez Ciebie płakał najwięcej.
- Zdaję sobię z tego sprawę i chcę się poprawić.
- Jakby on Ci miał wybaczyć, prawda, Izuku? - spytał, po czym próbował mnie pocałować, ale się wyrwałem i dałem mu z liścia.
- Po pierwsze. Nie mów na mnie Izuku. Po drugie. Wybaczyłem mu zanim jeszcze miał ochotę się poprawić. Po trzecie. CZEGO DO CHOLERY JASNEJ NIE ROZUMIESZ W SŁOWIE "NIE"!!? I po czwarte. Chyba wyraziłem się jasno, że z nami koniec, prawda? - byłem zły. Chłopacy spojrzeli się na mnie. Kacchan z podziwem i jakby troską, natomiast Todoroki z przerażeniem i lękiem.
- Jesteś straszny jak się złościsz... - powiedział.
- W takim razie radzę Ci wyjść, bo jeszcze nie osiągnąłem limitu wkurzenia.
- A-ale...
- Żadnych ale, tylko wychodzisz. Po za tym to mój pokój. - Kacchan wyprowadził czerwono-białowłosego chłopaka za drzwi, po czym wrócił. - Pojechałeś mu... - zaczął.
- Nie żałuję tego...
- Czego?
- Że na niego nakrzyczałem...
- To dobrze... Powoli robisz się samodzielny. - stwierdził blondyn. Zmróżyłem oczy. Nie chciałem teraz o tym myśleć, ale wspomnienia napływały do mnie jak glony wypływają na brzeg morza. Zaszkliły mi się oczy. Kiedy tylko Katsuki to zobaczył or razu zamknął mnie w szczelnym uścisku.
- Może to nie najlepszy moment, ale przepraszam, że wcześniej byłem dla Ciebie taki nie miły... - starszy miał skruszoną minę.
- Jak już mówiłem... Wybaczyłem Ci zanim chciałeś się zmienić, więc nie ma problemu...
- Ale ja zrobiłem Ci tyle złego... - dalej biadolił Bakugo. - Jak mam Ci to wynagrodzić?
- Po prostu bądź. Bądź przy mnie... - poprosiłem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro