5.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov. Deku
- Po prostu bądź. Bądź przy mnie... - poprosiłem. Kacchanowi łzy napłynęły do oczu. Starłem je. - Kacchan, nie pasuje do Ciebie płakanie. - mruknąłem.
- Deku... Obiecuję, obiecuję, że będę przy Tobie... - powiedział.
- Cieszę się... - stwierdziłem, po czym położyliśmy się na łóżku i przytulając się zasnęliśmy.

Rano wstaliśmy mniej więcej o tej samej porze. Dalej nie mogłem się nadziwić, że ten sam Katsuki Bakugo jest dla mnie miły... Patrząc na niego, zacząłem trochę myśleć i tak w sumie to ogarnąłem, że moja miłość nigdy nie należała do Todorokiego, tylko właśnie do Kacchana... Hmm... Jak to jest...
- Deku? - zaczął Kacchan.
- T-tak?
- Rumienisz się... - powiedział, po czym pocałował mnie w głowę. Zburaczyłem się, no bo co innego mogłem zrobić i schowałem głowę w zagłębieniu jego szyi. - Deku... Ucieczka Ci nie pomoże. - powiedział, po czym ujął moją twarz w dłoniach. Próbowałem odwrócić wzrok, ale postać Kacchana była zbyt przyciągająca. Zatraciłem się w jego oczach. - Coś mi tu się wydaje, że znalazłem twoją inną stronę... - stwierdził i się uśmiechnął.
- Ja twoją chyba też... - przytaknął.
- Nigdy dla nikogo jeszcze taki nie byłem... Jesteś pierwszy... - nie wiem sam czy się uradowałem, czy nie, ale poczułem taką ulgę.
- I, nie chcę być nie miły dla innych, ale mam nadzieję, że i ostatni. Nikomu nie oddam tego uśmiechu, jest zbyt piękny. - oznajmiłem i mocno wtuliłem się w blondyna.
- Jesteś strasznie zaborczy brokule... - zaśmiał się Kacchan.
- Coś mi się chyba od życia należy. - stwierdziłem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro