5. Pod górkę

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

— Chapeau bas! — powiedział Staszek, gdy opowiedziałam o karze, jaką wymyślili dla mnie i Eda nauczyciele — Normalnie zacznę cenić naszą dyrekcję. Sam nic lepszego bym nie wymyślił.

— Stasiu i ty przeciwko mnie? — westchnęłam zrezygnowana — Przecież to jakiś koszmar! Jestem w czarnej dupie.

— Ale nie sama! W towarzystwie najbardziej pożądanego chłopaka w szkole! — zachichotała Mila.

To była prawda. Ed, w ciągu dwóch tygodni, stał sie najbardziej popularnym chłopakiem w szkole. Dziewczyny wpatrywały sie w niego jak w obrazek, a te bardziej śmiałe zaczepiały go i zagadywały. Cóż, trzeba przyznać, że chłopak był przystojny: wysoki, dobrze zbudowany z ujmującym uśmiechem i kruczoczarnymi włosami opadającymi na czarne, uśmiechnięte oczy. Chętnie flirował z dziewczynami, obejmował je, rzucał żarcikami i dwuznacznymi podtekstami. Dobrze dogadywał się też z chłopakami, ponoć lubił sport, świetnie grał w kosza, robił wszystko co przyjemne, więc szybko znalazł sobie miejsce wśród tych, którzy brylowali w szkole.

— Cieszę się, że to was bawi — popatrzyłam na przyjaciół z wyrzutem. — Liczyłam na wsparcie. Jakiś pomysł? Co zrobić, żeby przeżyć najbliższe trzy miesiące? Jest poważne ryzyko, że konieczność kontaktu z tym debilem mnie zabije.

— Obawiam się, Hel, że nic nie da się tutaj wymyślić — powiedział Staszek. — Tak to zostało wykombinowane, żebyście musieli pracować razem. Kurde, sprytnie! Kto by pomyślał, że są w stanie wpaść na taki genialny pomysł! — zmierzyłam go morderczym spojrzeniem — Rozważam sprawę czysto teoretycznie, Hel, jakby wcale nie ciebie dotyczyła. Jest tutaj i kara i możliwość wyjścia z tego kryzysu z twarzą i szansa, że zakopiecie topór wojenny.

— Raczej pozabijamy się tym toporem — burknęłam. — Miałam nawet taki pomysł, że sama zrobię wszystko w tym projekcie, a potem dam Edowi do korekty to, co dotyczy jego części, ale po przemyśleniu odpuściłam. Nie mam na tyle czasu, żeby wszystko wziąć na siebie, nie mam pojęcia nic o amerykańskiej szkole, a podczas korekty i tak musiałabym się z nim kontaktować. Przede wszystkim, on musiałby się zgodzić, a znając jego wredny charakter i mojego pecha, na pewno chciałby zrobić mi pod górkę...

— To jaki jest teraz plan? — zapytała Milena.

— Kurcze, nic nie wymyślę! Muszę z nim pogadać i coś ustalić.

***

Kolejne dni minęły zaskakująco spokojnie. Nikt niczego ode mnie nie chciał, pech, jakby nieco odpuścił. Ludzie trochę podśmiewali się z sytuacji, w jaką się wpakowałam, ale szybko dali spokój. Ed zajął się romansowaniem z kolejnymi dziewczynami. Wkurzał mnie jedynie SMS-ami. Codziennie rano pisał do mnie "DZIEŃ DOBRY KOCHANIE", a w nocy "MYŚLĘ O TOBIE". Ignorowałam te wiadomości, nie odpisywałam na nie i miałam nadzieję, że ta dziecinna zabawa w końcu mu się znudzi. 

Na lekcjach nauczyciele rozpoczęli intensywny proces przygotowania nas do matury. Ilość materiału z trzech klas liceum zadanego do powtórzenia w domu była ogromna. Nie pomogło nawet to, że lekcje ograniczyły się jedynie do przedmiotów maturalnych, czyli w moim przypadku języka polskiego, angielskiego, matematyki i fizyki. Byłam dobra z polskiego i angielskiego. Radziłam sobie z matmą. Jednak fizyka mnie pogrążała. Mieliśmy aż trzy lekcje tego przedmiotu w tygodniu i w zastraszającym tempie robiły mi się zaległości. Codziennie po szkole zmieniałam mamę w herbaciarni i do późnych godzin nocnych siedziałam nad zadaniami, próbując, z pomocą internetu, zrozumieć jak, do cholery, można je rozwiązać. O ile byłam w stanie nauczyć się teorii, o tyle zadania były dla mnie czarną magią! Obawiałam się pierwszego sprawdzianu zapowiedzianego na koniec tygodnia. 

Przed sprawdzianem sor Jedliński robił lekcję powtórzeniową, z całego obowiązującego materiału. Zestresowana siedziałam w ławce i przeglądałam notatki. 

Kątem oka zobaczyłam, że do sali wszedł Ed w towarzystwie Sary i Oli vel Alex, uwieszonych na nim z dwóch stron. Obydwie dziewczyny były najgorętszymi i jednocześnie najbardziej sukowatymi dziewczynami w naszej klasie.  Prześcigały się w długości paznokci, liczbie markowych ciuchów i ilości przekleństw wplatanych w każdą wypowiedź. Rywalizowały między sobą we wszystkim, tym razem padło na Eda i jakby nie to, że ten typ nie zasługiwał na choćby cień mojej uwagi, współczułabym mu.

Udawałam, że nie widzę żałosnej scenki efektownego wejścia do klasy. Nie mogłam jednak zignorować ich obecności tuż przy moim stoliku, przy którym zatrzymali się i zwrócili w moją stronę.

— Hi, Hazy! — usłyszałam nad głową znajomy niski głos i podniosłam wzrok na chłopaka. W milczeniu czekałam na to, co chce mi powiedzieć. — Musimy pogadać. Masz czas po lekcjach?

— Nie mam — odparłam spokojnie. — Nie możemy pogadać na przerwie? Zbyt zajęty jesteś? — zapytałam, przemykając wzrokiem po towarzyszących mu dziewczynach.

— To też — powiedział i objął mocniej dziewczyny — ale na ciebie potrzebuję więcej czasu. Spotkaj się ze mną po szkole.

— Ed, kurwa, przecież mamy już plany na dzisiaj — powiedziała Ola, a widząc jego pytający wzrok, dodała — Idziemy na miasto, wybierzemy klub na moją osiemnastkę. Przy okazji pobaletujemy, piwka się napijemy. Zarezerwowałam cię na dzisiaj.

Parsknęłam śmiechem, udając, że zakrztusiłam się czymś.

— Chętnie pójdę, Alex! Z Helen muszę jednak pogadać. Mamy wspólny projekt.

— Oj weź! Pierdol to!

— W temacie pierdolenia nie potrzebuję niczyjej porady — powiedział, uśmiechając się dwuznacznie, na co obydwie dziewczyny roześmiały się lubieżnie. Scenka była tak żałosna, że zrobiło mi się niedobrze. — No, sio dziewczynki, muszę pogadać z Hel — powiedział i jakby nigdy nic rozsiadł obok mnie.

— Nie przypominam sobie, żebym zapraszała cię do mojej ławki — fuknęłam z wściekłością.

— To nie jest twoja ławka, Hazy. To jest ławka szkolna. Mam prawo... — zaczął mówić, ale przerwałam mu.

— Dobra, nie mam czasu na głupie dyskusje z tobą — chciałam uciąć temat. — Czego chcesz?

— Mam kilka pomysłów na projekt, obgadamy je? — zapytał. — Powiesz, co myślisz.

— Już masz pomysły? We wszystkim jesteś taki szybki? — zapytałam uszczypliwie.

Na te słowa uśmiechnął się szeroko.

— A co? Chcesz się przekonać? — powiedział z tym swoim obleśnym uśmiechem, na co ja tylko prychnęłam i popatrzyłam na niego z obrzydzeniem.

— No dobra, dawaj terminarz — powiedziałam energicznie i odwróciłam się do niego.

— O czym ty mówisz?

— Chyba masz jakiś terminarz, w którym wpisujesz rezerwacje? Jak go prowadzisz, tradycyjnie, w papierze, czy masz do tego specjalną apkę? — patrzył na mnie zwężonymi oczami, kącik ust uniósł mu się w niebezpiecznym uśmiechu — Drogo bierzesz? Pewnie tak, amerykański playboy musi mieć ceny z górnej półki. Które godziny są najdroższe? Nocne? Nic się nie martw, wpiszę się w te najtańsze, żebyś nie stracił zbyt wiele swojego cennego czasu.

Ed przewiercał mnie oczami, czekałam na jego ripostę, ale na szczęście do sali właśnie wszedł nauczyciel. Odetchnęłam z ulgą. Nie sądziłam, że kiedykolwiek tak bardzo ucieszy mnie, rozpoczynająca się lekcja fizyki. Wtedy Ed niespodziewanie wsunął mi dłoń we włosy, przytrzymał moją głowę i wyszeptał mi wprost do ucha:

— Kochanie, dla ciebie wszystkie terminy mam wolne, również te nocne i to zupełnie za darmo.

Przez całe ciało przeszedł mi dreszcz, kiedy poczułam jego usta i ciepły oddech na swoim uchu. Odsunęłam się od niego gwałtownie. 

— Nie jestem zainteresowana — fuknęłam — nawet jakbyś mnie błagał na kolanach.

— Czyżby? — Ed znowu się przysunął, opuszkiem palca narysował kółko na skórze w okolicy mojego nadgarstka, a moją skórę pokryła gęsia skórka — Twoje ciało cię zdradza.

— W przeciwieństwie do ciebie, ja kieruję się rozumem i nie zadaję się z idiotami —  zabrałam rękę — Nie dotykaj mnie! 

Byłam wzburzona. Pewność siebie i bezczelność tego chłopaka przekraczała wszelkie szczyty!

— Czy ja wam aby nie przeszkadzam? — przy naszym biurku stał nie kto inny, tylko sor Jedliński. — Flirtowanie zostawcie sobie na czas po lekcji. Helena, zapraszam do tablicy.

Kurwa!  Ten mój pech!

Oczywiście nie miałam żadnego pomysłu jak rozwiązać zadanie i po chwili kompromitacji wróciłam, lekko podłamana do ławki.

— Serio, nie rozumiesz tego? — zapytał Ed, przysuwając się do mnie blisko.

— Oczywiście, że rozumiem! Po prostu lubię robić z siebie idiotkę przy tablicy — odpowiedziałam.

— Jeśli chcesz...

— Nie chcę — przerwałam mu.

Cała lekcja była koszmarem, marzyłam już tylko o tym, żeby się skończyła. Tak dużo się uczyłam i nadal, jak zwykle, nic nie zrozumiałam. Siedziałam z podręcznikiem i starałam się wynotować wszystko, na co zwracał uwagę sor Jedliński. Przepisywałam z tablicy do zeszytu kolejne zadania, ale równie dobrze mogłabym przepisywać chińską poezję, dla mnie był to nic niemówiący rząd znaczków. Ed siedział rozwalony na krześle, przybrał pozę znudzonego i z zaciekawieniem zerkał na mnie. Nawet nie otworzył swojego zeszytu.

— To naprawdę łatwe — nie odpuszczał i wkurzał mnie coraz bardziej.

— Prosiłam cię o opinię? Zamknij się, okej?

— Czyżbym trafił na czuły punkt? Ślicznotka nie ogarnia magnetyzmu? — powiedział z drwiną w głosie. 

Oparłam łokcie o blat i schowałam głowę w dłoniach. Ogarnęło mnie zwątpienie i niemoc. Niech ta lekcja już się skończy!

— Nie martw się, pomogę ci — powiedział i objął mnie, po czym przysunął głowę tak blisko, że jego czoło dotknęło mojej skroni i szepnął — Magnetyzm jest łatwy. Wytłumaczę teorię, zaprezentuję w praktyce. Zrobię to z obopólną przyjemnością.

Nie miałam sił do tego gnoja. Nie poruszyłam się. Starałam się uspokoić.

— A wy dalej swoje amory uprawiacie? — usłyszałam głos Jedlińskiego — Zapraszam do tablicy — zwrócił się do Eda. 

Chłopak bez żadnego problemu rozwiązał zadanie. Zrobił to z taką łatwością, jakby nie wykonywał obliczeń, tylko rysował szlaczki. Patrzyłam na niego beznamiętnym wzrokiem. Może to stąd bierze się ta jego irytująca pewność siebie? Jest dobry w nauce, przystojny, popularny, pewnie jeszcze bogaty. Dziecko szczęścia. American dream. We wszystkim bije mnie na głowę i dlatego to mnie upatrzył sobie na swoją ofiarę. Poczułam niepokój i bolesne ukłucie w sercu.

Na szczęście lekcja się skończyła.

— Helen, naprawdę chcę pogadać o projekcie — powiedział zaskakująco poważnie, wstając z krzesła — Spotkajmy się po lekcjach. Przecież cię nie zjem.

— Dzisiaj nie dam rady, muszę się uczyć na sprawdzian z fizyki — odpowiedziałam spokojnie.

— Strata czasu, kochanie. Sama na sto procent się nie nauczysz. Zaproś mnie, będzie skutecznie i obiecuję, że też przyjemnie.

— Spierdalaj — nie dałam rady dłużej powstrzymać złości. Nigdy do nikogo tak nie mówiłam, a Ed usłyszał ode mnie to przekleństwo drugi raz, w ciągu zaledwie kilkunastu dni.

***

Prosto ze szkoły poszłam do "Serca". Mama poderwała się na mój widok i powitała mnie uśmiechem i uściskiem. 

— Cześć, skarbie! Co w szkole? Wszystko dobrze? — zapytała.

— Jako tako — odparłam — Mam sporo nauki. Zaraz się za nią zabieram, więc możesz już lecieć do domu.

— Lecę! Przebiorę się, a później idę do kina! —  mówiła podekscytowana — Dzisiaj zaczyna się festiwal kina hiszpańskiego i Marcin mnie zaprosił. Dostałam od niego w prezencie karnet. Mogę pójść na każdy film, na który tylko chcę! Fajnie, prawda?

— Fajnie — odpowiedziałam — Prezent? Przeoczyłam jakąś okazję?

Mama się roześmiała. Dawno już nie widziałam jej takiej radosnej.

—  Nie! Bez okazji, w ramach podziękowań — tłumaczyła mama. — Pomagałam mu trochę z zakupami, bo on teraz urządza mieszkanie. Nie zna lubelskich sklepów, poprosił mnie o pomoc. Wiesz, on kupił ogromny apartament, w tym nowym budynku obok Ogrodu Saskiego, na najwyższym piętrze. Mieszka tam tylko z synem, tym, z którym ty chodzisz do klasy.

— Z Edem — potwierdziłam i dalej, w lekkim szoku, słuchałam mamy.

— Mają tam ogromną pustą przestrzeń...

— Byłaś tam? — przerwałam mamie.

— Tak. Marcin ma jeszcze wakacje, bo jak wiesz, rok akademicki zaczyna się w październiku i teraz zajmuje się urządzaniem mieszkania. Byłam parę razy, poprosił mnie o poradę. Wiesz, on nie zna tutaj nikogo. Dlatego też, w ramach podziękowań i dla towarzystwa, podarował mi karnet do kina. Jest kinomaniakiem, jak sam o sobie mówi.  Zawsze to przyjemnniej pójść z kimś, niż zupełnie samotnie, nie sądzisz? 

Przyjemniej...?

— Chyba tak... — powiedziałam niepewnym głosem — Zapoznasz mnie z nim?

— Pewnie! To świetny pomysł! — mama uśmiechnęła się do swoich myśli — Zaproszę go do nas na kolację, sama się przekonasz, jaki to sympatyczny człowiek. Na pewno go polubisz. Pamiętaj, to tylko przyjaciel, córciu.

Parę tygodni zajomości i już przyjaciel...? Facet nie traci czasu.

— To ja już lecę! Pa, skarbie. Posiedzisz tutaj do zamknięcia? Zrobiłam ci kanapki.

— Tak, posiedzę do wieczora, może nawet dłużej, dopóki nie skończę się uczyć. Baw się dobrze, mamusiu!

Mama poszła, a ja zrobiłam sobie duży dzbanek herbaty z dodatkiem płatków nagietka, pąków róży i owoców głogu, przyniosłam talerz z kanapkami. Na biurku rozłożyłam zeszyt i podręcznik do fizyki. Tępym wzrokiem wpatrywałam się w zadania, ale nie mogłam się skupić. Zadania z magnetyzmu były dla mnie zwyczajnie za trudne. W zeszłym roku z fizyką trochę pomagał mi Staszek, ale teraz on pełną parą przygotowywał się do olimpiady z matmy, od jej wyników zależało, czy dostanie stypendium na studia w Anglii. Nie zamierzałam zawracać mu głowy. 

Nie jestem w stanie sama się tego nauczyć i nie mam kogo poprosić o pomoc. Wolę jednak zostać niedopuszczona do matury niż o cokolwiek prosić tego pajaca Eda.

Klasę o profilu matematyczno-fizycznym wybrałam sama i w pełni świadomie. Byłam typowym umysłem ścisłym, uporządkowanym i ceniącym sobie logikę. Interesowały mnie nowe technologie, urządzenia, lubiłam robić projekty wnętrz, jak na przykład projekt naszego mieszkania, czy "Serca". Tata twierdził, że talent do nauk ścisłych mam po nim. W dzieciństwie często bawiłam się z nim w różne łamigłówki, dla przyjemności rozwiązywaliśmy zadania z matmy. Zależało mi, żeby zdać maturę z fizyki rozszerzonej, chciałam to zrobić dla taty.

Teraz taty nie ma, a ja nie radzę sobie w żadnej sprawie. Jestem kompletnie do niczego. Zamiast wychodzić na prostą, z wszystkim, czego się nie tknę, mam pod górkę. Nie mam kogo poprosić o pomoc, jestem sama. Nawet mama powoli nauczyła się życia od nowa.

Poczulam kolejny raz, jak atak paniki chwyta mnie za gardło. Zrobilo mi się goraco, a za chwilę przerażająco zimo. Zaczęłam trząść się i z trudem łapałam oddech. Drżącymi rękoma rozsypałam na biurku pinezki i z całej siły uderzyłam w nie ręką, sprawiając, że dwie z nich wbiły się w cienką i delikatną skórę przedramienia. Jęknęłam z bólu, na skórze zobaczyłam stróżkę krwi, ale atak minął. Po kilku chwilach uspokoiłam oddech, a moje serce wróciło do właściwego rytmu. Wypiłam duszkiem kubek herbaty i pochyliłam się nad zadaniami. *

Do mieszkania wróciłam przed tuż przed północą. Dom był pusty. Sprawdziłam telefon i zobaczyłam w nim wiadomość od mamy. 

mama: Nie czekaj na mnie, Kochanie, wrócę późno

----------------------------------

* Scena opisuje akt autoagresji. Autoagresja jest zaburzeniem, jakiejkolwiej jej formy nie można uznać za normę. Najczęściej jest przejawem doświadczenia trudności emocjonalnych, w takich sytuacjach cierpienie fizyczne jest sposobem na odwrócenie uwagi od trudności psychologicznych. Autoagresja nigdy nie jest rozwiązaniem problemów. Należy ją opanować, najlepiej udać się do specjalisty (psycholog, terapeuta, psychiatra nie jest konieczny) lub podzielić się swoim problemem z życzliwą osobą. 

Zawsze warto skorzystać z telefonu zaufania dla dzieci i młodzieży (czynny 7 dni w tygodniu 24h/dobę) nr: 116111 lub  800 12 12 12. również czynny przez całą dobę, bezpłatny, z możliwością pisania na czacie https://czat.brpd.goc.pl/

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro