*9*

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Idziemy, bo pewnie się o nas martwią.-zaśmiał się i otarł łzy z mojego policzka.

-Dobrze, choć wątpię, że zauważyli, że nas nie ma.-zaśmiałam się słabo. Jacob złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę salonu.

-Co wy tam robiliście?-usłyszałam głos Taylor.

-W moim pokoju? Nie mogliście znaleźć innego miejsca?-zapytał oburzony Jack.

-Tylko rozmawialiśmy.-Jacob wypowiedział te słowa bez emocji siadając na kanapie.-Chodź usiądziesz obok mnie kochanie.-uśmiechnął się do mnie. Zrobiłam jak chłopak kazał, usiadłam obok niego, a on przyciągnął mnie do siebie i objął w talii.-Słyszałaś mówiłem, że się o nas martwią.-szepnął mi do ucha, a mnie po ciele przeszły ciarki.

Siedzimy na kanapie i oglądamy jakiś film, Jacob co chwilę szepcze mi do ucha, że mu się nudzi.

-Choć, pójdziemy spać.-szepnął mi do ucha.

-Ale ja chce obejrzeć film.-powiedziałam.

-Widzę, że ci się nudzi, choć.-namawiał mnie.

-No dobra.-szepnęłam mu na ucho i wstałam, on też wstał i złapał mnie za rękę.

-A wy gdzie idziecie?-zapytał Jack.-Tylko nie do mojego pokoju.-dodał i razem z Taylor zaczęli się śmiać.

-Idziemy spać.-powiadomił ich Jacob i pociągnął mnie za rękę.

-Jacob gdzie ty mnie ciągniesz?-zapytałam.

-Do pokoju rodziców Jacka.-uśmiechnął się do mnie. Gdy weszliśmy do pokoju Jacob stanął i się do mnie uśmiechnął, też się do niego uśmiechnęłam, chciałam pójść do łazienki, ale on przygniótł mnie do ściany i zaczął całować po szyji.

-Jacob co ty robisz?-zapytałam, bo naprawdę nie wiedziałam co on robi i co ja mam robić. Chłopak nic nie odpowiedział tylko dalej kontynuował to co zaczął. Odepchnęłam go od siebie.-Jacob, powiesz mi co ty robisz!-krzyknęłam na niego.

-Ja chciałem cię tylko rozluźnić.-powiedział, a z jego twarzy nie schodził uśmiech.

-Innym też tak robisz?-zapytałam.

-Nie, ty jesteś pierwsza.-zaczął do mnie podchodzić.

-Jacob, odejdź ode mnie!-znów na niego krzyknęłam.

-Kochanie, moje imię to będziesz krzyczeć po nocach.-uśmiech nie schodził mu z twarzy, co mnie doprowadzało do szału.

-Po pierwsze nie mów do mnie kochanie, a po drugie już jest noc.-powiedziałam i się na niego popatrzyłam.

-Gdybyś się tak nie upierała, to już byś krzyczała moje imię z przyjemności, a nie ze złości.-oblizał usta i przygryzł wargę.

-Ja się przesłyszałam czy ty to naprawdę powiedziałeś?!-warknęłam na niego i wyszłam z pokoju, zeszłam na dół po schodach, myślałam że na dole będzie Taylor i Jack, ale na dole siedział Shawn.

-O co pokłóciłaś się z Jacobem kwiatuszku?-zapytał.

-Skąd wiesz, że to Jacob?-również zapytałam.

-Waszą kłótnie było słychać na zewnątrz.-uśmiechnął się pod nosem.

-Możesz mi powiedzieć co ja mu takiego zrobiłam, że przyczepił się akurat do mnie?

-Wiesz spodobałaś się mu, a jeżeli on coś chce to zawsze to ma.-powiedział i się uśmiechnął.

-Prędzej to on zakocha się we mnie niż ja w nim.-powiedziałam pod nosem.

-Przyjmujesz zakład?-zapytał Shawn.

-Przyjmuję.

-------------------------------------------

KOMENTARZE+GWIAZDKI=MOTYWACJA

JUST BREATHE*-*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro