Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Oikawa mierzył pogardliwym wzrokiem Diablicę, gdy całą trójką siedzieli rano przy stole. Iwaizumi starał się tego nie komentować, po prostu spożywał posiłek w ciszy.

Aurora siedziała z założonymi rękoma i patrzyła w bok, na widok znajdujący się za oknem. Jej wzrok przykuł zakapturzony chłopak. Naciągał na głowę kaptur, gdy rozglądał się na boki. Ewidentnie czegoś szukał.

Białowłosa zmrużyła powieki, gdyż owa osoba wzbudziła w niej podejrzenia i wcale nie miała zamiaru tego bagatelizować.

Przeniosła wzrok na wprost siebie i od razu zrobiła zdegustowaną minę.

Tooru wciąż przyglądał się Diablicy.

Zacisnęła usta w wąską linię i nie odzywając się, rozpoczęła z nim walkę na spojrzenia.

Oikawa powoli czuł, jak przeszywający wzrok dziewczyny rodzi w nim uczucie niepokoju i powoduje ciarki na plecach. Jednak nie odpuszczał.

Za to Hajime, wyczuwając napiętą sytuację przy stole, postanowił jakoś to uratować.

- Jak zamierzasz nas chronić? - Spytał, odkładając widelec na talerz.

Chwycił kubek z gorącą herbatą w dłoń i upił powoli parę łyków, przyglądając się Aurorze.

- A co w tym ma być do tłumaczenia? - Przeniosła leniwie wzrok na czarnowłosego - Po prostu będę z wami wychodzić na zewnątrz. - Wzruszyła ramionami.

- A co jeśli jeden z nas zostanie w domu i wpadnie tu jakiś Diabeł? - Spytał Oikawa, mrużąc gniewnie oczy na Aurorę.

- Wtedy osobiście podziękuję osobie, która cię sprzątnęła.

- Suka. - Powiedział pod nosem, odwracając głowę w bok.

Usłyszała to, ale nie skomentowała. Nie miała ochoty na kłótnie z człowiekiem.

- Chcę iść dzisiaj na siłownię. - Odparł Hajime, opierając się wygodnie na krześle - Gdzieś pod wieczór.

Kiwnęła mu w odpowiedzi głową i wstała od stołu, po czym skierowała się do pokoju Iwaizumiego. As spojrzał na jej talerz, pozostawiła jedzenie nietknięte, herbatę także.

Zerknął na Oikawe, który wciąż zdawał się być na niego obrażony za decyzję przygarnięcia diabła.

- Naprawdę? Dalej będziesz się obrażał?

- Nie odzywaj się do mnie, Iwa-Chan. - Burknął i wstał, idąc do swojego pokoju.

~

Aurora czekała na zewnątrz, przed budynkiem i rozglądała się dyskretnie. Czuła się obserowana.

Poczuła dotyk na swoim ramieniu. Powoli odwróciła się i spojrzała na chłopaka ubranego w czerwoną bluzę i czarne dresowe spodnie. Chciała spojrzeć na jego twarz, jednak kaptur skutecznie to trudniał.

Zdołała przyjrzeć się jedynie jego brodzie i wąskim, lekko zaróżowionymi ustom. Zmrużyła oczy i strzepnęła jego dłoń ze swojego ramienia.

Chłopak podniósł swoją rękę na wysokość twarzy i powąchał. Autora z początku nie rozumiała jego zachowania, ale kiedy nagle ją olśniło, zdobyła się na dosyć radykalne i pochopne działanie.

Gwałtownyn ruchem odepchnęła zakapturzonego chłopaka i odskoczyła do tyłu, łapiąc się za ramię. Jakimś cudem, on wiedział gdzie została zraniona.

Podniósł dłoń w geście uspokajającym. To zaintrygowało ją jeszcze bardziej.

- Zczekaj. Chcę porozmawiać.

Zmrużyła oczy, a on postanowił kontynuować.

- Potrzebuję pomocy Diabła.

Białowłosa zmrużyła podejrzliwie powieki. Nie odezwała się, jedynie obserowowała nieznajomego i starała się być ostrożna, gotowa na każdy, nawet najmniej spodziewany atak.

- Ty jesteś Aurora, prawda?

Diablica zrobiła zdziwioną minę, albowiem nigdy wcześniej tego chłopaka nie widziała, a on znał jej imię.

- Musisz mi pomóc. Ty jesteś w stanie to zrobić.

Aurora wyprostowała się i już miała coś powiedzieć, gdy z budynku wyszedł Hajime. Nieznajomy najpierw spojrzał na siatkarza, a potem ponownie na Diablicę.

Oboje w tym samym czasie zerwali się w stronę siatkarza. Jasnowłosa stanęła przed Iwaizumi, próbując ochronić go własnym ciałem.

- Zejdź mi z drogi.

Aurora wydała z siebie przerażające warknięcie, które zjeżyło Iwaizumiemu włos na głowie. Ale nie tylko jemu. Zakapturzony chłopak cofnął się o krok, słysząc ten przeraźliwy warkot.

Większość Diabłów miewała podobne tonacje i częstotliwości warknięć lub krzyków, ale dla nieznajomego ten wydawał się obcy, zupełnie nieznany i nigdy wcześniej niesłyszany.

Jednak po kilku chwilach, gdy mocniej się w niego wsłuchał, nie robił on już takiego wrażenia, jak za pierwszym razem.

Kiedy Hajime odsunął się na bok, to trwało dosłownie ułamek sekundy.

Diablica poleciała do tyłu, uderzając z impetem w ścianę wierzowca. Nieznajomy skierował swoją głowę w stronę Iwaizumiego. Chłopak poczuł nieprzyjemne ciarki, po czym zerknął w stronę Diablicy.

Ta powoli się podniosła i otrzepała ubranie z kurzu. Przez moment patrzyła na popękaną ścianę, z której co jakiś czas odrywały się kawałki i spadały na podłogę.

Westchnęła i As mógł obserwować, jak powoli wydłużają jej się pazury, a twarz przekształca się w znacznie bardziej mrożącą krew w żyłach.

Czarnowłosy poczuł uścisk na ramionach, spojrzał przed siebie i stanął twarzą w twarz z Diabłem. Chłopak jednak nim ugryzł go, wyczuł dziwny zapach.

Ta chwila zawahania była kluczowa. Nim się obejrzał, otrzymał potężny cios w klatkę piersiową.

Hajime usłyszał głośny trzask, a potem nieprzyjemny uścisk z ramion zniknął. Chłopak wpadł z hukiem w samochód, który przez siłę uderzenia przesunął się parę metrów dalej, razem z wbitym w niego chłopakiem.

Siatkarz zamrugał zdziwiony i spojrzał na Aurorę. Dziewczyna delikatnie skrzywiła się, ale stanęła prosto i obserwowała, jak Diabeł podnosi się.

- Poważna jesteś? Ty bronisz człowieka?! - Zawołał, obejmując jedną ręką swoje pokiereszowane żebra.

Aurora w odpowiedzi rozłożyła dłonie na znak ochrony stojącego za nią, Hajime.

- Spróbuj jeszcze raz zaatakować. Tym razem cię rozszarpię na kawałki. - Mruknęła spokojnym głosem, co zaintrygowało Asa.

Pomimo takiej sytuacji, do tego z zaskoczenia, była bardzo spokojną osobą. Nie panikowała, świeżo patrzyła na każdą sytuację, przemyślając wszelkie dostępne opcje.

Tajemniczy Diabeł powoli podszedł do nich, zatrzymując się w odstępnie kilku metrów. Białowłosa sięgnęła do tyłu, dotykając rozłożoną dłonią torsu Iwaizumiego.

- Nie ruszaj się, póki nie będzie to konieczne. - Powiedziała, nie patrząc na niego.

- A więc ty naprawdę istniejesz... - Powiedział zszokowany chłopak - Myślałem, że takie Diabły nie istnieją.

- O czym mówisz? - Spytała ostrożnie, obserwując każdy jego ruch.

Panowała bardzo napięta atmosfera. Aurora szukała rozwiązania, by szybko i cicho to zakończyć. Nie znała zamiarów nieznajomego, co komplikowało sytuację.

- Posłuchaj mnie uważnie...Zostawię was w spokoju, pod jednym warunkiem.

Diablica przez moment milczała.

- Mów.

~

Drzwi domu otworzyły się. Siedzący w salonie Oikawa słyszał kroki kilku osób, więc zaciekawił się.

Podniósł się i by mieć świadomość, że będzie miał się czym bronić, najpierw zawitał w kuchni i złapał w dłonie pierwszą, lepszą rzecz, jaką znalazł.

Patelnie.

Następnie powoli skierował się do korytarza, gdzie zza drzwi wyskoczył mu nagle Iwaizumi.

Oikawa przestraszony omal nie znokautował przyjaciela, ten jednak w porę zareagował i złapał nadgarstek szatyna w dłoń.

- Co ty wyprawiasz? - Spytał zaskoczony.

- Miał nadzieję, że to ja będę szła przodem. - Mruknęła Aurora i wyminęła dwójkę, wchodząc wgłąb mieszkania.

Wtedy do środka wszedł ktoś jeszcze. Oikawa spojrzał przez ramię i mało co nie zszedł na zawał, gdy ujrzał spod ciemnego kaptura iskrzące, czerwone oczy.

Wrzasnął przestraszony, po czym znokautował chłopaka swoją bronią. Diablica zatrzymała się i zerknęła przez ramię.

- Znowu? Jeszcze parę takich akcji, a twoje przygody z patelnią staną się tradycją. - Odezwała się, zwracając tym na siebie uwagę.

Kręcąc głową ze zrezygnowaniem, podeszła do nieprzytomnego Diabła i jednym sprawnym ruchem, podniosła go.

Poszła do salonu, gdzie miała zamiar go ocucić.

- Iwa-Chan... Co tam się stało? - Spytał cicho, zaciekawiony Oikawa - Ta baba wydaje się dziwniejsza, niż wcześniej.

Iwaizumi odwrócił od niej wzrok, przenosząc uwagę na przyjaciela. Westchnął.

- Z początków myśleliśmy, że chcę mnie zeżreć, ale to coś innego. On ma dla nas jakieś zadanie, ale Aurora nie jest zbyt ufna wobec niego.

- I widzisz? - Szatyn wskazał dłonią w kierunku wejścia do salonu, gdzie przebywało dwóch Diabłów - Nawet ona im nie ufa. Ty Iwa-Chan zawsze musisz być inny. - Burknął, opuszczając dłoń.

- Ale wiesz co ci powiem? - Całkowicie zignorował jego wypowiedź - Jest silna. Silniejsza niż te Diabły, które widziałem wcześniej.

- No nie gadaj, że można być jeszcze gorszym, od tego stanu, kiedy mnie pobiła w kuchni.

- To jest tysiąc razy gorsze. Prawdopodobnie człowiek by tego nie przeżył... - Potarł kark, wzdychając - A nawet jeśli, to do końca życia byłby na wózku.

Oikawa skrzywił się na swoje wyobrażenie tego potężnego ciosu. Z zamyśleń wyrwał go przyjaciel, który poszedł do salonu. Tooru podążył za nim.

Kiedy weszli do środka, Aurora uderzyła Diabła z całej siły w twarz, otwartą dłonią. Oikawa stanął jak wryty, mrugając szybko powiekami.

Na bladym policzku białowłosego powstało duże zaczerwienienie.

Rozgrywający by mieć pewność, że będzie bezpieczny, mocniej ścisnął patelnie w dłoniach.

- Przestaniesz się na mnie gapić? - Spytała nieco zirytowana Autora - Gdyby nie twoje głupie popisy z patelnią, już dawno byśmy wiedzieli, o co chodzi. A teraz to cholera wie, kiedy się obudzi.

Siatkarz wywrócił oczami i wyszedł z pomieszczenia. Iwaizumi kucnął przy chłopaku, ale wtedy przed swoją twarzą zobaczył dłoń.

- Odsuń się od niego lepiej. Nie wiadomo, czy naprawdę ma czyste intencję.

Nastolatek niepewnie, ale pokiwał głową i podniósł się do pionu.

- Podaj mi to. - Wskazała dłonią na stojący niedaleko, pogrzebacz.

Dosyć szybko dostała go w swoje ręce. Iwaizumi tego dnia został zszokowany po raz kolejny. Obserwował, jak Diablica prostuję pręt i podnosi się.

- Po co ci to?

- Jeśli zacznie znowu kombinować, zabije go. - Mruknęła poważnym głosem i spojrzała na Iwaizumiego z błyskiem w oku.

Usłyszeli szmer, więc oboje zwrócili uwagę na wybudzającego się powoli chłopaka. Białowłosy mruknął coś pod nosem i mozolnie usiadł. Kaptur całkowicie opadł z jego głowy, odsłaniając jego twarz w całej pełni.

- Nie ruszaj się.

Chłopak podniósł gwałtownie głowę, a przed jego twarzą pojawił się pogrzebacz. Ostra krawędź dotykała jego czoła.

- Rusz się, a przebije ci głowę na wylot.

Diabeł przełknął ślinę i wpatrywał się w nią. Była spokojna, a jej chłodne spojrzenie nie pozostawiało wątpliwości.

Była gotowa to zrobić.

- Mów, o jakie zadanie ci chodziło i dlaczego akurat ja?

- Już, już, spokojnie. Wszystko wam wytłumaczę. - Zaczął szybko mówić - Szukałem człowieka, który ma Diabła na własność.

- Źle trafiłeś.

- Otóż nie. - Podniósł jeden palec ku górze - Wy dwoje, jesteście powiązani paktem. - Dodał, zerkając na moment na Iwaizumiego - Otacza was nić, którą tylko my, Diabły, jesteśmy w stanie zauważyć.

Aurora rozchyliła delikatnie wargi, całkowicie zbita z tropu. Spojrzała na czarnowłosego, lecz żadnej nici nie zauważyła.

Wróciła zirytowanym wzrokiem co diabła.

- Jaja sobie ze mnie robisz? - Warknęła, kopiąc go w klatkę piersiową.

Wylądował na podłodze, a ostry koniec pogrzebacza delikatnie wbijał mu się w czoło.

- Naprawdę tak jest! Przysięgam! - Zacisnął mocno powieki - Ta nić jest czerwona i oplata wasze dłonie, łącząc się ze sobą! Błagam, uwierz mi!

- Czego jeszcze od nas chcesz?

- Wiem, że chcesz wrócić do normalności. - Powiedział, wciąż mając zamknięte oczy - Że chce znowu stać się człowiekiem. Mogę Ci pomóc!

Diablica rozszerzyła oczy w szoku.

- Istnieje człowiek, który za tym wszystkim stoi. Znajduje się w ukrytym świecie. - Mówił, a jego ciało co jakiś czas drżało - Jest tam też starzec, który posiada lekarstwo na jego klątwę...

- O jakim ty świecie mówisz? - Jeszcze mocniej docisnęła pręt.

- Da się tam wejść tylko przez rytuał, który otwiera portal! Ale do tego potrzebna jest krew Człowieka i jego Diabła, pod warunkiem, że łączy ich pakt! - Wypiszczał.

Hajime powoli analizował wszystkie słowa nieznajomego, układając je w miarę trzymającą się kupy całość.

- Mów dalej.

- To nie jest do końca pewne, ale...Jeśli zabijesz stworzyciela, Diabły raz na zawsze przepadną, a wszyscy wrócą do normalności.

- Skąd mogę mieć pewność, że nie kłamiesz?

Chłopak otworzył oczy, a Aurora pozwoliła mu usiąść.

- Mogę przysiąc na własne życie!

- Twoje życie nie jest nic warte. - Prychnęła, ściskając mocniej przedmiot w dłoni - Więc to nijaka przysięga.

- Boję się śmierci bardziej, niż czegokolwiek innego. - Powiedział cicho, patrząc w podłogę - Jeśli chcesz, mogę pójść z wami... - Zacisnął dłonie na materiale swoich spodni.

- I co dalej? W czym niby ty nam się przydasz?

- Gdy stwierdzisz, że kłamie lub zauważysz coś podejrzanego, możesz mnie zabić.

Aurora parsknęła pogardliwym śmiechem.

- Nie potrzebuje do tego twojej łaskawej zgody. - Zakręciła w palcach pogrzebacz - Równie dobrze mogę zrobić to teraz i całkowicie zapomnieć o tej dziwnej sprawie.

- Wtedy stracisz szansę na wrócenie do normalności.

Aurora zgryzła policzek od środka. Chłopak miał rację, jednak dla niej wydawało się to zbyt podejrzane, by było prawdziwe.

Spojrzała na Iwaizumiego, który położył jej dłoń na ramieniu.

- Ja bym zaryzykował.

Spojrzała na niego jak na debila.

- Myślałam, że jesteś bardziej rozgarnięty. - Prychnęła i strząsnęła jego dłoń - Proszę, nie dotykaj mnie - A co do ciebie... - Zwróciła uwagę na Diabła - Pomyśle nad twoją propozycją.

~

Iwaizumi wszedł do swojego pokoju, gdzie Aurora siedziała na parapecie, przy otwartym oknie. Jej stopy zwisały w dół.

- Wszystko... W porządku? - Spytał ostrożnie.

W pokoju zrobił się przeciąg. Białe włosy Diablicy zostały rozwiane na wszystkie strony. Spojrzała przez ramię na Iwaizumiego, przez krótką chwilę wpatrując się w niego.

Gdy chciał powiedzieć coś jeszcze, odwróciła głowę. Spojrzała w dół, na dzielącą ją odległość od chodnika. Była zastraszająco ogromną. Westchnęła.

- Źle robimy. - W końcu się odezwała - Jeśli on kłamie, to nigdy już nie wrócimy. Ja być może jeszcze przeżyje, ale wam będzie ciężko. - Mruknęła niezadowolona z obrotu spraw pod nosem.

- Jeśli nie spróbujemy, to się nie dowiemy.

Parsknęła cicho pod nosem, kręcąc głową ze zrezygnowaniem. Odwróciła się do niego, tym razem chłód czuła na plecach.

- Aż tak bardzo chcesz wystawić swój los pod znakiem zapytania? Wy, ludzie, nie macie szans z Diabłami. Dlatego nie ma tu dla nas miejsca.

Siatkarz obserwował jej spokojną twarz. Jej oczy przez moment błysnęły. To go zaintrygowało.

- Miałam was chronić przez dwa miesiące. Jeśli tam pójdziemy, być może nie wytrzymamy dnia. Naprawdę jesteś gotowy zaryzykować wszystkim, co masz?

- Jestem. - Nagle do głowy wpadła mu pewna myśl - A ty? Czemu z jednej strony jest ci wszystko tak bardzo obojętne, ale z drugiej mi to odradzasz?

Widział, jak jej oczy posmutniały. Trafił w samo sedno, lecz nie miał pojęcia, ile Aurora widziała.

- Po prostu wiele razy widziałam, jak wszystko co mieli ludzie, zostało im odbierane w przeciągu kilku sekund. To smutne patrzeć na to i nie móc nic zrobić.

Powoli zeszła z parapetu i stanęła przed nastolatkiem. Chłopak patrzył w jej jaskrawe oczy i próbował cokolwiek z nich wyczytać.

- Ja nie mam nic, dlatego wszystko jest mi obojętne. - Mówiła, patrząc mu w oczy - To twoja decyzja, czy chcesz dalej żyć, czy wszystko zniszczyć przez pochopną decyzję.

Spuściła wzrok i przeszła obok niego, wychodząc z pokoju.

Kiedy zawitała w salonie, Diabeł od razu zwrócił na nią uwagę. Zacisnęła szczękę, by po chwili ją rozluźnić.

- Niech Ci będzie. Pójdziemy z tobą.

**************************


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro