Rozdział 4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Aurora przeskoczyła przez barierkę i spadła parę metrów, na sam dół krętych schodów. Ku zdziwieniu ich dwójki, czerwonowłosy Diabeł był zainteresowany jedynie nią.

Dlatego też dziewczyna próbowała uciec, a Hajime w tym czasie starał się ich dogonić. Mimo tego, że białowłosa kazała mu się ukryć, to jej nie posłuchał.

Czuła, że nieznany jej dotąd Diabeł biegnie za nią. Siedział jej na ogonie, ale miło to, nie odważyła się odwrócić głowy. Biegła i przeskakiwała nad przewróconymi meblami, sama niektóre z nich wywalając, by nabić sobie nieco czasu.

Potrzebowała zwiększyć dystans, jednak jak dotąd nic nie pomagało. Biegła w stronę okna. Wtedy poczuła, jak pazur goniącego ją Diabła, rozciął kawałek jej koszuli na plecach.

Przyspieszyła i wybiła się do góry, zasłaniając przedramionami twarz.

Oikawa wraz z białowłosym Diabłem zatrzymali się, słysząc odgłos tłuczonego szkła. Rozgrywający zmarszczył brwi i wyszedł prędko na balkon, podchodząc do samej jego barierki.

- Co się stało? - Diabeł stanął obok Tooru.

- Ma kłopoty. - Mruknął szatyn, patrząc, jak Aurora podciąga się, wchodząc na most i puszcza się biegiem wzdłuż niego.

Zaraz za nią biegł nieznany mu chłopak, ale widząc jego szybkość, Oikawa sam wysnuł wnioski.

- A to co za Diabeł? - Spytał zaintrygowany Tooru.

Tak naprawdę to go nie obchodziło, czy Aurora przeżyje czy nie, była mu obojętna. Ale nie dla białowłosego Diabła. Ten wydawał się być przerażony. 

Nim jednak zdążył cokolwiek powiedzieć, poczuł silne uderzenie w plecy. Przeleciał przez barierkę i spadł, zostawiając zszokowanego Oikawe na balkonie.

Ciemnooki spojrzał w bok, na wysokiego chłopaka. Jego twarz była spokojna, a blond grzywka delikatnie zasłaniała oczy. Gdy przeniósł wzrok na siatkarza, ten odruchowo cofnął się o parę kroków.

Widział, jak nozdrza Diabła delikatnie poruszają się, pochłaniając zapachy. Nim Oikawa zdążył spostrzec, Diabła już przy nim nie było. Ciemnooki poczuł nieprzyjemny dreszcz, który przeszedł po całym jego ciele.

Kiedy Oikawa próbował wyjść z szoku, Aurora otrzymała porządnego sierpowego w twarz. Zatoczyła się do tyłu, łapiąc za nos.

Iwaizumi był już w połowie mostu, oddychał szybko i krótko, starając się biec jak najszybciej przed siebie.

Widział przed sobą, jak Aurora walczyła z nieznanym im chłopakiem. Odczuwał gdzieś wgłębi siebie strach, gdy widział, jak jasnowłosa zostaje okładana przez wroga.

Niebieskooka przeturlała się po trawie, nie podnosząc. Była wciąż u kresu wytrzymałości. Wzięła parę głębokich wdechów, gdy starała się powoli podnieść.

Czerwonowłosy zmrużył oczy, spodziewając się po niej czegoś innego. Powoli podszedł i złapał ją za włosy, ciągnąc ku górze. Skrzywiła się, ale posłusznie wstała.

Chłopak czując woń Aurory poczuł się zaniepokojony, jednak to, co widział nijak miało się do tego, co czuł. To utworzyło w jego głowie mętlik.

Zastanowił się chwilę, ale ostatecznie złapał ją pazurami za szyję. W chwili, gdy miał już rozerwać jej skórę na strzępy, dostał solidnie w tył głowy.

Nieznajomego zamroczyło, a on sam padł jak długi, puszczając Aurorę. Podniosła wzrok i ujrzała białowłosego, który wydawał się być zszokowany całą sytuacją.

Odetchnęła z ulgą i opadła z powrotem na trawę, zamykając oczy. Nie czuła siły w sobie, była wątła. Podniosła dłoń i przejechała nią po twarzy, a gdy spojrzała na palce, przełknęła cicho ślinę.

Były całe we krwi, ale nie to ją najbardziej zmartwiło. Zmartwił ją fakt, że po chwili na ziemi obok niej, wylądował białowłosy.

Jednak on szybko się podniósł i dopadł do, jak się okazało, wybudzonego Diabła.

Wtedy pojawił się także Iwaizumi, zdyszany i spocony przez długi dystans, który pokonał. Podbiegł do Aurory i kucnął przy niej, chcąc pomóc.

- Zostaw. - Burknęła, wciąż zła na Asa - Sama sobie poradzę. - Odsunęła się od niego i przetarła twarz, rozmazując na niej krew jeszcze bardziej.

- Ale...

- Zamilcz. - Uciszyła go - Miałeś się ukryć. - Jej lodowate spojrzenie sprawiło, że się wzdrygnął - Myślisz, że co? Że dasz sobie z nimi radę? Jesteś tylko człowiekiem. Jeśli dalej nie będziesz się nas słuchał, zginiesz. - Wywarczała ze słyszalną w głosie wściekłością.

Chciał coś powiedzieć, jednak Diablica znowu mu przerwała.

- Ja mam obowiązek cie chronić, a teraz co? Nie jestem w stanie obronić nawet siebie, rozumiesz?! - Zacisnęła mocno szczękę - Miałeś jedno zadanie... Jedno. Głupie. Zadanie. - Powiedziała ciszej, patrząc przed siebie jak walczą dwa Diabły.

Iwaizumi spojrzał na nią smutnym wzrokiem. Miała rację, ale on chciał dobrze. Nie zamierzał sprawiać problemów, ale nie pomyślał. Zrobił to pochopnie, w trosce o bezpieczeństwo Diablicy.

Niestety, ale przez to Aurora miała na głowie nie tylko siebie, ale i Iwaizumiego. Nagle jednak, czarnowłosy wpadł na pewien pomysł.

As złapał dziewczynę za ramię, a ona spojrzała na niego chłodno.

- Mam pomysł.

- Mam dość twoich pomysłów. - Burknęła i wyrwała ramię - Po prostu idź stąd i się ukryj. To jedyne, co możesz zrobić teraz dobrze.

Chłopak zacisnął szczękę i zbierając się na odwagę, rzucił się na Diablicę. Ta ze względu na swój aktualny stan, miała niewiele siły by odepchnąć siatkarza.

Iwaizumi siłą otworzył jej usta i pomiędzy kły włożył swój nadgarstek. Zaskoczona Diablica starała się go odepchnąć, ale na marne.

- Pij! - Zawołał, jeszcze mocniej przyciskając rękę do jej zębów.

Choć ból był niemiłosierny i znaczy różnił się od wcześniejszych, to nie przestał. Chciał, żeby odzyskała siły i mogła ich obronić.

Oikawa powoli zszedł po schodach, rozglądając się na boki. Po tym co zobaczył, zrobił się bardzo uważny.

Kiedy przechodził ostatnim piętrem, jego oczom rzucił się dziwnie wyglądający pokój. Masywne drzwi były uchylone, więc zaciekawiony Rozgrywający, niewiele myśląc, otworzył je na oścież i wszedł do środka.

Gdy ujrzał, co znajdowało się na półkach w pomieszczeniu, rozchylił usta w szoku.

- O matko...

W tym samym czasie Iwaizumi próbował zmusić Aurorę do wypicia jego krwi. Nie było to proste, bo dziewczyna bardzo się opierała mimo zmęczenia.

W końcu jednak uległa, a Hajime czuł, jak powoli piję jego krew. Białowłosy Diabeł starał się osłaniać pozostałą dwójkę najlepiej, jak tylko umiał.

Aurora nabrała rumieńcow, co dało Hajime znak, że jest z nią coraz lepiej. W końcu po dłuższej chwili, odsunął od niej dłoń, w skórze której zostały dwa duże, głębokie ślady po ugryzieniu.

Białowłosa zamknęła na moment oczy, biorąc parę głębokich wdechów. Iwaizumi pomógł Diablicy podnieść się do pionu.

Wszystko wydawało się być już w porządku.

- Aurora, uważaj! - Zawołał białowłosy, sam siłując się z wrogim Diabłem.

Aurora poczuła obecność za sobą, odwróciła się i od razu złapała za przedramię blondyna, który chciał sprzedać jej porządny cios w twarz.

Odkopnęła od siebie Diabła, zaciskając pięści. Iwaizumi spojrzał na nią zaskoczony, że tak szybko wróciła do pełni sił.

Błękit jej tęczówek powoli zaczął pochłaniać biel twardówki, rozchodząc się na całe oko. Pazury wydłużyły jej się, a spod warg wyłoniły się ostre kły.

Czerwonowłosy Diabeł stanął w bezruchu, odwracając głowę w stronę Aurory. Zaciągnął się zapachem i wypuścił głośno powietrze przez nos, zaczynając cicho powarkiwać pod nosem.

Aurora cofnęła się parę kroków, aż zetknęła się plecami z białowłosym. Zerknęła na niego przez ramię, kątem oka wciąż obserwując sytuację.

- Słuchaj...Mam plan. - Mruknęła cicho do niego - Musimy jakoś zabrać stąd Iwaizumiego.

- A co z Oikawą? - Spytał - Został w zamku, nie wiadomo, czy nie ma tam innych Diabłów.

Aurora westchnęła, zerkając w stronę Iwaizumiego.

- Ja zajmę tą dwójkę, a ty zabierzesz Iwaizumiego. Potem znajdziecie Oikawe i schowacie się w bezpiecznym miejscu.

- Jeśli teraz odbiegnę, przynajmniej jeden zacznie mnie gonić.

- Spokojnie. Załatwię, żeby nawet nie zwrócili na ciebie uwagi.

- Jak?

- Po prostu biegnij, kiedy dam znak. - Burknęła, sięgając do kieszeni spodni.

- Ale...

- Żadnego "Ale". Przyszliśmy tu razem i wszyscy razem wrócimy. Rób, co mówię.

Przyjrzała się blondynowi, który powoli szedł w jej stronę. Tak samo czerwonowłosy. Kiedy było już wystarczająco blisko, Aurora popchnęła towarzysza.

Zentetsu zerwał się do biegu, łapiąc po chwili Hajime. Zaczęli uciekać.

- C-Co ty robisz?! - Zawołał, patrząc za siebie - Nie możemy jej zostawić!

- Biegnij! - Odpowiedział mu białowłosy, zaciskając po chwili mocno szczękę.

Aurora wyciągnęła dłoń z kieszeni i zamachnęła się, wypuszczając spomiędzy palcy ostrza. Dwa z nich wbiły się w ciało czerwonowłosego, jedno chybiło.

Podskoczyła, gdy podbiegł do niej blondyn. Złapała go dłońmi za ramiona i gdy opadła na nogi, rzuciła nim w kierunku urwiska.

Odwróciła się przez ramię, unikając ciosu zranionego Diabła. Stanęła bokiem do niego i zamachując się, uderzyła łokciem z całej siły w jego brzuch.

- Czy ty jesteś niepoważny?! - Wrzasnął Hajime, próbując wyrwać się z uścisku białowłosego - Ona tam może zginąć!

Diabeł nie zwracał uwagi na jego krzyki, zamiast tego wbiegli do zamku i skierowali się do schodów.

Iwaizumi był wściekły, a gdy Diabeł wrzucił go do jego z pokoi, sam doskoczył do niego i złapał mocno za koszulę.

- Ty pieprzony tchórzu! - Zawołał, potrząsając nim.

- Puść mnie. - Rzekł spokojnie Zentetsu, wzdychając - Nie zrobiłem tego z własnego wyboru. - Złapał jego nadgarstki dłońmi - To był pomysł Aurory, ja tylko posłuchałem.

- Co? - Iwaizumi nagle złagodniał.

- Po prostu tu zaczekaj. Schowaj się, a ja pójdę szukać Oikawy. Mam was nie narażać.

Potem białowłosy wyszedł z pomieszczenia, zostawiając Hajime.

As westchnął i przeszedł parę kroków, uderzając ze złości pięścią w ścianę.

~

Zentetsu zajrzał do kolejnego już pokoju, ale po Oikawie śladu było brak. Chłopak westchnął zrezygnowany, jednak nie przestawał szukać. Odnalezienie szatyna i zapewnienie mu bezpieczeństwa było teraz jego priorytetem.

Tymczasem Aurora podniosła się z ziemi, biorąc parę głębokich wdechów. Jednego z Diabłów miała już z głowy, jednak drugi okazał się być znacznie silniejszy, niż przypuszczała. Na ich twarzach znajdowały się znaki, których nie była w stanie rozczytać.

W pewnym momencie, Diabeł zniknął jej z pola widzenia. Zaniepokojona zaczęła obracać się wokół własnej osi.

Zatrzymała się po chwili, nasłuchując. Blondyn bardzo szybko się poruszał, a śmierć jego towarzysza widocznie rozwścieczyła go do tego stopnia, że naprawdę chciał klęski białowłosej.

Nie rozumiała tylko jednego. Dlaczego byli w stosunku do niej tak bardzo agresywni? Rzadko kiedy Diabły rzucały się na siebie bez powodu, a teraz Aurora walczyła z nim na śmierć i życie.

Zasłoniła się przedramionami, by zablokować kopnięcie Diabła, który pojawił się centralnie przed nią.

Gdzieś obok rozległy się strzały. Zaskoczona szybko odskoczyła do tyłu, obserwując Diabła. Jednak nie zauważyła u niego żadnej broni. Zmarszczyła brwi, podejrzliwie mu się przyglądając.

- A masz, ty gnoju!

Oboje spojrzeli w bok, gdy usłyszeli krzyk. Niedaleko nich stał Oikawa z karabinem. Aurora rozchyliła usta, zaskoczona jego obecnością.

Szatyn oddał serię strzałów w kierunku blondyna, większość z nich chybiła, jednak Diabeł parokrotnie oberwał.

Spojrzał w kierunku Oikawy, jakby całkowicie niewzruszony pociskami tkwiącymi w jego ciele.
Aurora była przerażona całą tą sytuacją. Ten Diabeł był inny, zdecydowanie miał większą wytrzymałość i siłę aniżeli ona.

Dawała radę się wybraniać jedynie dzięki krwi Iwaizumiego i swojej spostrzegawczości. Wiedziała, że gdyby nie to, już dawno gryzłaby ziemię.

Diabeł pojawił się centralnie przed Oikawą, zabierając z jego dłoni karabin. Złamał broń w pół na jego oczach, po czym odrzucił na bok. Wtedy Oikawa zrozumiał, że z takimi jak on nie ma żartów.

Przyjrzał mu się przez krótki moment i zaciągnął jego zapachem. Zaraz potem odsunął się o krok i kopnął Tooru w sam środek brzucha.

Rozgrywający zatoczył się, po chwili czując, jak traci grunt pod nogami. Spojrzał przez ramię na przepaść.

Aurora patrzyła, jak Rozgrywający znika jej z zasięgu wzroku. Zacisnęła szczękę.

Zentensu westchnął, wchodząc do pokoju, w którym znajdował się Iwaizumi. Rozejrzał się, gdy w pomieszczeniu nikogo nie zastał, ale koniec końców znalazł Asa w kącie pokoju. Spał, cicho oddychając.

Diabeł przetarł twarz dłońmi i stanął przy oknie, opierając sie pośladkami o parapet. Był rozbity. Nie wiedział, co ma począć.

Nie znalazł Oikawy, dodatkowo Aurora wciąż nie wróciła, a on nie mógł ponownie zostawić Hajime samego.

- Znalazłeś go?

Zentetsu spojrzał na bok, na rozbudzającego się Hajime. As przeczesał włosy dłonią i delikatnie je roztrzepał, wzdychając.

Diabeł odwrócił wzrok.

- A Aurora? Wróciła? - Powoli się podniósł i stanął naprzeciw białowłosego.

- Nie. Jeszcze nie wróciła.

Hajime chciał już coś powiedzieć, ale wzrok Diabła kazał mu się zamknąć. Więc chłopak milczał.

Oikawa krzyknął, gdy poczuł uścisk na dłoni. Zawisł nad przepaścią, a parę mniejszych kamyków spadło w dół, obijając się o skały, by następnie wpaść w głębie oceanu.

Szatyn wzdrygnął się i spojrzał w górę. Aurora syknęła pod nosem, ściskając mocniej nadgarstek Oikawy.

- Ty idioto...Dlaczego zawsze musisz pojawić się w najmniej potrzebnym momencie?! - Warknęła na niego i poczuła, jak gwałtownie zniżają się o parę centymetrów.

Spojrzała w górę, widząc, jak ziemia powoli osuwa się pod ich ciężarem. Wróciła do Oikawy wzrokiem pełnym paniki.

- Posłuchaj mnie! Wiem, że mnie nienawidzisz, ale teraz musimy współpracować! - Zawołała - Podrzucę cię na górę, w ty mnie wciągniesz, rozumiesz?!

- T-Tak! - Zawołał drżącym głosem.

Białowłosa wbiła głębiej swoje pazury w glebę i rozbujała się, po chwili wyrzucając Oikawe w górę. Szatyn wyskoczył i upadł z impetem na ziemię, a towarzyszył mu jęk bólu.

Diablica złapała się drugą dłonią krawędzi, starając się podciągnąć. Wtedy przed sobą zobaczyła ciężkie, wojskowe buty. Podniosła wzrok i spojrzała na blondwłosego Diabła.

Jego oczy były czarne i puste. Bez żadnego wyrazu. Przełknęła ślinę, a chłopak stanął jej na palce jednej z dłoni, mocno dociskając.

Skrzywiła się.

Pwooli czuła, jak opuszczają ją wszelkie siły. Starała się podsadzić stopami, ocierając nimi o ścianę urwiska. Kawałki ziemi spadały w odchłań.

Kiedy czuła, że jej ręce drętwieją, uścisk ustał. Spojrzała znów w górę, widząc jak Oikawa próbuje odciągnąć od niej Diabła.

Rzucił się na niego i obaj przewrócili się do tyłu, szarpiąc między sobą. Wkrótce jednak, gdy blondwłosy znalazł się na górze, uderzył Oikawe w twarz, powodując jego omdlenie.

Aurora była już połowicznie na górze. Blondyn skierował się wolnym krokiem w jej stronę, a gdy chciała już wstać, złapał ją mocno za włosy. Odchylił głowę Diablicy, warcząc pod nosem.

Niebieskooka zasyczała głośno na ciemnookiego, przecinając jego tors szponami.

Szarpali się tak przez dłuższy moment, aż chłopak nie przeciął jej twarzy, pozostawiając na jej połowie, cztery długie i głębokie ślady.

Aurora zaskomlała, momentalnie puszczając go i łapiąc się za twarz.

Oikawa zaczął się budzić, a kiedy zaczął kontaktować, odwrócił głowę w bok i zobaczył ten przerażający obraz.

Siatkarz nagle jakby całkowicie oprzytomniał I łapiąc za złamany na pół karabin, szybko podbiegł do szarpiącej się dwójki.

Zamachnął się i uderzył nim w tym głowy większego chłopaka. Diabeł wciąż trzymając Aurorę za włosy, spojrzał przez ramię na Oikawe.

Rozgrywając momentalnie poczuł ogarniający go strach. To nie był przeciwnik, z którym mogli się oni mierzyć. Był zdecydowanie zbyt silny.

Puszczając Diablicę, chciał uderzyć Oikawe, ale jego nadgarstek złapała białowłosa. Zamachnęła się, wbijając pazury w jego ramię. Rozerwała je, odrzucając kawałek skóry na ziemię.

To wydawało się rozwścieczyć go do granic możliwości. Odwrócił się ponownie do niej i postanowił nie marnować czasu. Złapał Aurorę za szyję i wystawił nad krawędzią.

- A co, jeśli coś im się stało? - Spytał zaniepokojony Iwaizumi - Były strzały...Krzyki... Cholera. - Warknął pod nosem - Powinniśmy jej pomóc! I poszukać Oikawy!

- Siedź spokojnie. - Zentetsu westchnął, patrząc na niego karcącym wzrokiem - Aurora doskonale sobie poradzi, jest silna.

- Ale nie w pełni sił! - Zawołał czarnowłosy, pokazując dłonią gdzieś w bok - Jeśli coś jej się stanie, to będzie twoją wina! - Wskazał na białowłosego.

- Uspokój się i usiądź. Skoro kazała uciekać, to znaczy, że sobie poradzi.

Iwaizumi westchnął, siadając na posłaniu. Rozmyślał gorączkowo nad tym wszystkim. Był przestraszony sytuacją, bowiem nie spodziewał się, że takie właśnie sytuację będą musieli przetrwać, wchodząc do innego świata.

Aurora dosłownie rozerwała po długości przedramiona Diabła, który jednym, mocnym chwytem, odcinał dziewczynie dopływ powietrza.

Blondyn zacisnął szczękę, nie chcąc ukazać słabości, po czym puścił Aurorę. Diablica nabrała głośno powietrza, czując, jak traci panowanie nad ciałem.

Zaczęła spadać w dół, a długie włosy uniesione ku górze, zasłaniały jej widok nieba. Nabrała cicho powietrza, czując, jak gdyby czas płynął znacznie wolniej, niż wcześniej.

Zamknęła oczy i nim się spostrzegła, uderzyła boleśnie w tafle wody, znikając pod powierzchnią.

Oikawa stał w szoku, patrząc z przerażeniem na Diabła stojącego przed nim. Ten odwrócił się i spojrzał z wyższością na siatkarza.

- To było ostrzeżenie. - Rzekł spokojnym głosem, jak gdyby nie zwracał uwagi na swoje poszarpane ciało - Następnym razem zginiecie wszyscy. Nie ma dla was miejsca w tym świecie.

Szatyn obserwował, jak Diabeł dosłownie rozpływa się w powietrzu. Rozgrywający powoli podszedł do krawędzi, patrząc w dół. Po Diablicy nie było nawet śladu.

Chłopak usiadł na ziemi, oszołomiony sytuacją. Czuł, jak pod powiekami gromadzą mu się łzy.

Nie wiedział, dlaczego płaczę. W końcu nigdy nie pałał sympatią do Aurory, a mimo to, odczuwał wewnętrzną rozpacz.

Spojrzał na swoją dłoń, były tam małe wgłębienia, które zrobiła Aurora, gdy uratowała go przed spadnięciem do wody.

Przełknął ślinę, a wtedy na krawędzi urwiska, dosłownie parę centymetrów niżej, zauważył kawałek materiału. Sięgnął i podniósł go nieco wyżej, chcąc się przyjrzeć.

Była to wstążka, którą Aurora obwiązywała nadgarstek. Westchnął, zamykając na moment oczy.

- O-Oikawa!

Usłyszał za sobą. Odwrócił się i zobaczył biegnącego w jego stronę Iwaizumiego wraz z Zentetsu.

- Oi, nic ci nie jest?! - Zatrzymał się, gdy Oikawa spojrzał znów przed siebie, na ocean - Gdzie Aurora?

Tooru wstał i podszedł powoli do przyjaciela. Przełknął ślinę i podniósł dłoń, wyciągając ją w stronę Hajime.

As zmarszczył brwi, widząc materiał w dłoni Rozgrywającego. Zentetsu spojrzał na materiał, a następnie na twarz Oikawy. Był widocznie roztrzęsiony. Nogi mu się trzęsły, a wargi drżały.

- Co to? - Zielonooki przyjął wstążkę od Oikawy.

- Uratowała mnie. - Powiedział cicho i spojrzał przez ramię na urwisko - Ale... - Westchnął - Przepraszam, ale on był za silny.

Hajime rozchylił usta, jednak nagle odwrócił głowę w bok, gdy usłyszał syknięcie. Spojrzał na Zentetsu.

Chłopak ze łzami w oczach przeszedł obok nich i stanął na krawędzi, patrząc w dół. Obserwował jak wzburzone fale uderzały o ścianę, rozbryzgując się na boki.

Nie było jej.

Przepadła.

*****************************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro