Cholerny troglodyta 12

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Marco

Kiedy widzę, to moje ziółko w stołówce i o mało nie wychodzę z siebie, dosłownie oszaleję przez nią. Mam ochotę rozszarpać każdego samca, który patrzy pożądliwie na moją mate. Nikt oprócz mnie nie ma prawa do takich spojrzeń. 

Przemierzam stołówkę szybkim krokiem i staję dwa metry od obiektu moich pragnień. Teraz dokładnie dostrzegam co ta mała bestia ma nas tobie. Jeżeli myśli, że może w ten sposób sobie ze mną pogrywać, to się do kurwy myli. Maleńka sobie nagrabiła i zapłaci mi za to i jak na zawołanie mój wilk daje o sobie znać, bo z mojej piersi wydobywa się złowieszczy warkot.

Jednym susem jestem przy niej, wyrywam jej tacę z jedzeniem i odstawia ją, po czym przyciska swoją krnąbrną mate do siebie.

- Widzę, że nie posłuchałaś, a teraz pożałujesz, kochanie.

- Nie wydaje mi się- mówi buntowniczo

Zobaczymy.

Drugi raz tego dnia, przerzucam ja sobie przez ramię i częstuje ją klapsem w tyłek. Wynoszę Caro z pomieszczenia przy akompaniamencie śmiechów. Na pewno ją tu upokarza, ale mogła się mnie posłuchać, a tak...

- Jesteś dupkiem- wali mnie w plecy pięścią.

- Ostrzegałem i nie przeginaj maleńka, bo nie wygrasz. Dostaniesz karę, skarbie- uśmiecham się pod nosem, bo to idealny moment na pokazanie jej do kogo należy. A należy do mnie.

~ Do nas ty idiota, ona jest nasza- odzywa się mój wilk.

~ Dobra, nie gorączkuj się tak.

~ Jeżeli ona nas zostawi, to pożałujesz tego- odgryza się ten futrzak.

~ Nie martw się, nie oprze się nam.

Ta moja mała złośnica jest tak piekielnie podniecająca, że od samego patrzenia na nią tam na stołówce, stanął mi. Wychodzę teraz na napalonego dupka, ale pragnę jej każdą komórką mojego ciała, a moja wilcza natura domaga się uczynienia jej swojej na całe życie. Prawdę powiedziawszy nie wiem na jak długo uda mi się powstrzymać moje drugie ja.

Wchodzę z nią do sali laboratoryjnej i jednym płynnym ruchem sadzam ją na blat, po czym unieruchamiam ręce, żeby czasem mnie nie podrapała pazurami. Zapominam jednak o jej kłach, które bez ostrzeżenia wybija w moją szyję. 

Jasna cholera ugryzła mnie, niech to cho... Ale zaraz, toż to idealne rozwiązanie- uśmiecham się pod nosem, bo ona raczej nie zdaje sobie sprawy co zrobiła.

- Oznaczyłaś mnie- mówię z szelmowskim uśmiechem, kiedy odrywa się ode mnie.

- Co?- Pyta zszokowana.

- Skarbie, ugryzłaś mnie, a to oznacza jedno. Twój zapach teraz jest na mnie.

- Ale ja... to nie tak... Do wszystkich diabłów- próbuje mi się wyrwać, jedna nie daję jej takiej możliwości.

- Uspokój się mój wilczku- mruczę do jej ucha.- Ułatwiłaś mi zadanie, więc teraz już nie mam żadnych oporów, żeby zrobić to.

- To znaczy c...?-  Przerywam jej pocałunkiem przyciskając swoje wygłodniałe usta do jej. Zaczynam coraz bardziej zapalczywie całować jej słodkie wargi. Zaczyna cicho wzdychać, więc pogłębiam pocałunek, a ona nie protestuje. Puszczam jej dłonie, a swoje umieszczam na tyłach jej pleców, przyciskając jej do siebie . Jej bujne piersi przylegają do mojego twardego torsu i czuję ja robi mi się jeszcze ciaśniej w gatkach. Chociaż nie..., bo trzeba by je mieć najpierw.  Jej ręce lądują na moim karku, a moje dłonie wędrują pod jej skąpą bluzeczkę. Schodzę pocałunkami na szczękę oraz szyję i jestem świadomy tego co mam za chwilę zrobić. Przysysam się lekko do jej skóry nad obojczykiem i lekko szczypie kłami, które wysunęły mi się jako oznaka podniecenia. Z jej ust wydobywa się cichy jęk rozkoszy, a moja potrzeba oznaczenia jej jako swoje właśnie przejmuje nade mną kontrolę. Wgryzam się dosyć głęboko w jej skórę, po czym wysuwam z niej kły i przejeżdżam czule językiem po swoim jeszcze krwawiącym oznaczeniu.

- Co zrobiłeś?- Oczy Caro robią się wielkie jak spodki, kiedy dociera do niej prawda.

- Przypieczętowałem nasz los, kochanie.

- Ty, ty ...Cholerny troglodyta- wali mnie pięściami w klatkę, a jej złość jeszcze bardziej mnie podnieca.

- Nie radzę, twoje postawa powoduje, że mój kutas pragnie twojej cipki- szepcze jej do ucha i przygryzam jego płatek.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro