Oddech 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Caroline

Budzi mnie walenie w drzwi i zapewne jest to Ethan.

- Na boginie uduszę cię!- Krzyczę i ruszam otworzyć drzwi.- Pali się do cholery czy co?

- Ruszaj dupę i idziemy na wykłady. Chyba nie chcesz się spóźnić na swoje pierwsze zajęcia?- Kuzyn krzyżuje ręce na piersi.

- Aleś ty opiekuńczy- prycham-  lepiej powiedz, że liczysz na śniadanie.

- Nie zaprzeczę, głodny jestem- wzrusza ramionami.

- Ha! Wiedziałam- trącam go łokciem.

- Caro, zlituj się nad moim żołądkiem i daj mi coś jeść- jęczy.

-  Za jakie grzechy musimy być na taj samej uczelni- wznoszę oczy do nieba.- Znaj mojej miłosierdzie i masz- podaję mu miskę z ulubionymi płatkami.

Sama nie mam ochoty nic jeść, więc wygrzebuję jakieś ubrania i pędzę do łazienki. Po dziesięciu minutach jestem gotowa, ale widząc spojrzenie kuzyna i jego uniesione brwi, nie wiem o co chodzi.

- Mam coś na twarzy czy co?

- W tym masz zamiar iść?- Wskazuje na moje obcisłe rurki, trampki i bluzę z kapturem.

- Coś ci kurna nie pasuje?

- Mogłabyś się w końcu ubrać jakoś bardziej....dziewczęco.

- Dziewczęco- powtarzam bezbarwnym głosem.- Wiesz co Ethan? Pierdol się- biorę swoje rzeczy, wymijam go i wychodzę z pokoju. Szybko zbiegam na dół, ale zaraz po wyjściu z budynku zostaję szarpnięta przez czyjeś ręce.

- Ej maleństwo- słyszę kuzyna, który łapie mnie w pasie i przyciąga do siebie.- Nie obrażaj się, tylko jak chcesz kogoś złapać, to strój też jest chyba ważny.

- Mam wyglądać jak dziwka? Tak jak tamte?- Wskazuję głową grupkę dziewczyn, zapewne będą z nami chodzić  na wykłady.

- Nie, kurwa nie! Chodziło mi bardziej dziewczęco, a nie dziwkarsko.

- Etan- uwalniam się z jego objęć i staję do niego przodem.- Umówmy się, że każde z nas będzie robić to po swojemu. Ja nie będę wtrącać się do twoich podbojów, a ty do moich. Umowa stoi?

- Oczywiście maleństwo- czochra moje ciemne włosy.

Etham łapie mnie za dłoń i ciągnie do auli na nasze wspólne zajęcia. Wchodząc do sali, widzę, że   część damska spogląda na nas, a raczej na mojego kuzyna. Taksują go wzrokiem i  zwracają uwagę na nasze złączone dłonie. Wyswobadzam się z jego uścisku i mówię mu cicho na ucho, żeby usiadł z męską populacją naszej grupy, a sama zajmuję odległe, samotne miejsce.

Muszę jakoś się od niego odsunąć, bo inaczej będę przeszkodą do szczęścia. Zawsze byliśmy sobie bliscy bo jesteśmy urodzeni tego samego dnia, ale tutaj i teraz nasze drogi muszę się rozejść dla jego dobra. Wzdycham z rezygnacją, bo nie wierzę, że to tutaj znajdę swojego mate. 

Obserwuję blondaska i widzę, że zawarł pierwsze znajomości, co mnie bardzo cieszy, więc mam czyste sumienie. Po skończonym dwugodzinnym wykładzie ruszam pod następną salę i cieszę się, że Ethan ma inne zajęci niż ja. Koło mnie zjawia się kilka dziewczyn, które przyglądają mi się z ciekawością, czego nie lubię.

- Chcecie czegoś konkretnego, że się tak gapicie? - Mówię wyzywająco.

- My... no....- zaciska na się szatynka i na ratunek przychodzi jej blondynka.- Ten chłopak co z nim weszłaś, to twój facet?

- Nie- kręcę głową- jest wasz.- Nie mówię im, że to mój kuzyn, bo po chuj im to wiedzieć.

- Dzięki- mówią jedna przez druga i uśmiechają się promiennie i odchodzą.

Uśmiecham się pod nosem, że mój drogi kuzynek ma już wianuszek nim zainteresowanych dziewczyn. Co do mnie, no cóż nikt mi nie wpadł w oko, a na starsze roczniki to raczej nie mam co liczyć, bo tam to już same pary.

Po kolejnych zajęciach ruszam na stołówkę, biorę tacę i wybieram sobie coś lekkiego oraz biorę puszkę picia. Ruszam przed siebie, w najdalszy kąt stołówki, tak żeby nikt mi nie przeszkadzał. Niestety nie jest mi dane zjeść w spokoju, bo zjawia się Ethan.

- Co jest Caro?- Staje przede mną wyraźnie zły.

- Ale co masz na myśli?- Udaję głupią

- Unikasz mnie- warczy.

- Posłuchaj mnie- pokazuję mu, żeby usiadł.- Pora, żebyśmy zawarli nowe znajomości i trochę od siebie odpoczęli na zajęciach. Sam masz większe szanse na znalezienie sobie swojej przeznaczonej, a ja ci tylko będę przeszkadzać. 

- Co ty pieprzysz- blondyn syczy.

- Oddech, musimy złapać oddech. Ethan, nie musisz się mną zajmować, jestem już dużą  dziewczynką. Poza tym jak będziemy wiecznie razem się pokazywać, wszyscy uznają nas za parę- opieram się o oparcie i czekam aż przetrawi moje słowa.

- Może i masz rację- wzdycha- ale nie unikaj mnie, mała- znowu burzy moją czuprynę.

- Spadaj i idź męczyć jakąś inną laskę- wybucha śmiechem i posłusznie odchodzi, a ja w końcu mogę spokojnie zjeść. 

Mam dziwne wrażenie, że ktoś mnie obserwuję. Obracam głowę i szukam kto to może być, ale wszyscy są pochłonięci rozmową i jedzeniem. Wzruszam ramionami i kończę swoja kanapkę, po czym ruszam do wyjścia. 

Kieruję się na następne zajęcia, na drugim końcu budynku, ale drogę zastępuje mi jakiś chłopak.

- Masz ochotę na małe bzykano?- Łapie mnie za tyłek.

- A chcesz zarobić w zęby?- Warczę i odsuwam się od kolesia.- Jeszcze raz mnie dotkniesz, a skopię ci dupę.

- Jaka zadziorna, lubię takie samice- znowu przysuwa się do mnie i próbuje mnie pocałować.

No kurwa mać. Jego niedoczekanie.

 Robię zamach nogą i jednym płynnym ruchem obrywa w centralnie w swoje klejnoty na co ryczy z bólu. Szybko uciekam, obracając głowę na moment, żeby sprawdzić czy ten dupek mnie nie goni i niestety zderzam się z kimś. Ląduję płasko na tyłku jakiś metra od mojej przeszkody i podnoszę głowę do góry, żeby zobaczyć kto to. Przełykam głośno ślinę na widok tego samego chłopaka, z którym zderzyłam się w akademiku. 

🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾

Znajcie moje dobre serce i macie drugi długi rozdział, moje słoneczka😘.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro