Poszukiwacz i uciekinierka 14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Marco

Trener dał nam niezły wycisk, ale pociesza mnie myśli, że w moim pokoju czeka na mnie moja kobieta. Myślałem, że spiorę ją dzisiaj na goły tyłek za ten jej ubiór, a sytuacja poszła w całkiem inny kierunek. Jestem cholernym szczęściarze, że mam swoją kruszynkę przy mnie, a mój wilk ciągle mruczy zadowolony.

Ruszam spocony i lekko zmęczony do akademika, wkładam klucz do zamka, ale okazuje się że drzwi są otwarte. Napinam wszystkie mięśnie i wchodzę do środka z największą ostrożnością. Ku mojemu zaskoczeniu znajduję tutaj ostatnią osobę jakiej się spodziewałem zobaczyć.

- Co ty tutaj robisz?- Pytam totalnie zaskoczony.

- Ciebie też miło widzieć- uśmiecha się do mnie, ale ja rozglądam się po pokoju.

- Gdzie jest Caro?

- Masz na myśli tą dziewczynę, która tutaj była?

- Jak to, kurwa, była?!- Krzyczę.

- No była, po prostu wyszła- wzrusza ramionami, a ja nie wytrzymuje i potrząsam tą kretynką.

 - Coś ty do chuja zrobiła?!- Ryczę.

- Oj daj spokój, wyświadczyłam ci przysługę. Powinieneś mi podziękować, że przegoniłam stąd jakąś napaloną  sukę.

- Ja cię kiedyś do kurwy uduszę- puszczam ją.- To jest moja mate, rozumiesz? Kurwa, jebana mać!

- Chcesz powiedzieć, że ona ... że naprawdę...?

- Tak do cholery! Gdzie ona jest?- Warczę na Martine, bo mój wilk za chwile wyjdzie z siebie.

- Tak mi przykro, ja nie wiedziałam- mówi załamanym głosem.- Powiedziałam jej, że jestem twoją mate.

- Że co zrobiłaś?!- Ryczę tak, że chyba cały akademik mnie słyszy.- Ja pierdolę! Jeżeli ona uciekła, to cię zamorduję.

- No to mamy mały, tyci tyci problem- pokazuje dwoma palcami.- Kazała ci powtórzyć, że jesteś zwykłym chujem.

Klnę na czym świat stoi i przyrzekam sobie, że kiedyś uduszę ta idiotkę będącą moją szwagierką. Kiedyś mnie to bawiło, jak przeganiała te wszystkie napalone laski, a teraz przeholowała. Przez nią moją mate zniknęła i muszę zacząć jej szukać.

Wypadam z pokoju i ruszam do jej drzwi, które są otwarte. Rozglądam się po pomieszczeniu i nigdzie nie widzę Caro, więc wybiegam i przeszukuję cały akademik. Kiedy spotykam Ethana, okazuje się, że nic nie wie o swojej kuzynce. 

Po godzinnych poszukiwaniach jestem tak cholernie wściekły, że mam ochotę kogoś rozszarpać. To się nie dzieje naprawdę. 

Ona zniknęła. 

Caroline

Uciekłam, bo to jedyna opcja jak mi pozostała. Z krwawiącym serce, które zostało zmiażdżone, podążam do jedynego miejsca, które już nigdy nie opuszczę . Dom.  Jedyna bezpieczna przystań.

Po wielogodzinnym biegu przez las w wilczej postaci, staję przed moim rodzinnym domem. Przemieniam się w człowieka i ruszam pod okryciem nocy do środka. Wpisuję kod dostępu i wchodzę nie postrzeżenie do budynku, po czym cicho przemykam na palcach do swojego pokoju. Wyciągam pierwsze lepsze ubrania  i ruszam z nim do łazienki.

Stoję pod strumieniami ciepłej wody i pozwalam sobie w końcu, aby emocje wzięły górę. Pierwszy raz w życiu płaczę tak po kimś, kto mógł być sensem mojego życia. Jak to dobrze, że jeszcze się nie sparowaliśmy, bo musiałabym żyć z tym skurwielem.

Ubrana wychodzę cicho do ciemnej kuchni, gdzie mam nadzieję zjeść, bo od śniadania nic nie jadłam.

- Tak myślałam, że to ty- podskakuję na głos mamy.

- Ale mnie wystraszyłaś- odwracam się do niej przodem i wpadam w jej rozłożone ramiona.

- Ciii kochanie, wszystko będzie dobrze- mama głaska mnie po włosach i tuli jak mała dziewczynę- Siadaj, zrobię ci coś do jedzenia.

Siedzę i zajadam się smacznymi kanapkami, a przy okazji opowiadam o wszystkim mojej rodzicielce. Cały czas słucha i nic nie mówi, a ja mogę się jej wygadać.

- Dzwonił Ethan i mówił, że zniknęłaś, więc podejrzewałam, że prędzej czy później się tutaj zjawisz.

- Za dobrze mnie znasz- uśmiecham się do niej.- Ethan był bardzo zmartwiony?

- Ethan niekoniecznie, bardziej ten twój wilczek- całą zastygam.- Ponoć szukał cię po całej uczelni i akademiku, a na końcu ze złości zdemolował pokój- mówi z uśmiechem i dolewa mi herbaty do kubka.

- Czy to takie śmieszne, co zrobił?- Burzę się jej postawą.

- Świadczy o tym, że mu na tobie zależy.

- O tak na pewno- prycham.- Nie wracam na studia. Nie chcę go już nigdy więcej widzieć na oczy- odstawiam z hukiem kubek, daje mamie buziaka i wychodzę do siebie.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro