Ta sukienka, to zemsta 37

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Caroline

Od dwóch dni dzieje się coś dziwnego. Raptem wszyscy mają coś do zrobienia, nikt nie ma dla mnie czasu, a jak już go znajdują, to wyciągają na zakupy, twierdząc, że wszystko mi potrzebne.

O co tutaj do cholery chodzi? Do tego mój apetyt, nie zmalał ani o jotę, ale to pewnie jeszcze jej hormony szaleją po ciąży. Dotykam swojego brzuszka i czuję pod powiekami łzy.

Dość mazgajstwa- nakazuję sobie. Na domiar złego nawet moja wilczyca nie odzywa się od kilku dni i za nic nie mogę jej przywołać. Widocznie, też przeżywa, że straciłam dziecko.

Siedzę w kuchni sama i w sumie się nudzę. Spoglądam na zegarek, który pokazuje dopiero dziewiątą rano i wzdycham, bo Marco gdzieś wybył, a ja nie mam co robić.

- Cześć Caroline!- Obracam się na ten znajomy głos.

- Cześć Mona- wstaję i idę do niej.- A co ty tutaj robisz?

- Niespodzianka- uśmiecha się. - Myślałaś, że przegapię najważniejszy dzień w twoim życiu.

- No nie, ale...- nie wiem co jej mam odpowiedzieć, bo nie wiem o co jej chodzi.

- Pokazuj suknie ślubną. Boże, nie mogę się doczekać, kiedy cię w niej zobaczę.

- Czekaj, co mam ci pokazać?

- Caro, nie udawaj wariatki. Suknia ślubna, ślub, wesele, dzisiaj. Kojarzysz coś?

A to podła gnida. Czy on sobie wyobraża, że dzisiaj wyjdę za niego?

- Od kogo wiesz o ślubie?

- Od Ethana- uśmiecha się.

- To, wyobraź sobie, że ja się właśnie dowiedziałam- Mona wytrzeszcza oczy.

- Żartujesz.

- Nie i wierz mi, że pożałuje tego.

- Co ty chcesz zrobić?

- Skoro chce ślubu, to go dostanie, ale zapamięta go do końca życia. Patrz i ucz się, bo z kobietami się nie zadziera, zwłaszcza z taki, co mają mieć na nazwisko Woods.

Biorę telefon do ręki i wybieram numer Tali- mamy Marco. Po chwili rozmowy i wyjaśnienie, że wiem o całym spisku, ma przyjść z suknią.

- Caroline- wita się ze mną moja teściowa.

- Dzień dobry.

- Przyszła też Arin i widząc jej minę i twoją, coś mi się wydaje, że uknujecie zemstę idealną. Mój syn chciał zrobić ci niespodziankę, ale chyba się przeliczył co do ciebie. Chyba nie jesteś cichą myszką.

Patrzę na Monę, ona na mnie i wybuchamy śmiechem.

- Proszę mi wierzyć, że daleko mi do niej.

Wszystkie cztery ruszamy do naszej sypialni, gdzie moja suknia ślubna zostaje wypakowana z wielkiego pokrowca. Moim oczom ukazuje się biel, perełki i góra tiulu. Jest piękna.

- Kto ją wybierał?

- My dwie, więc twój kochany partner nie wie w czym wystąpisz- Arin robi szelmowski uśmieszek.

- To dobrze, bo mam zamiar ją przerobić.

- Nie możesz!- Krzyczy Mona.

- Nie mogę? To moja suknia, mój ślub, więc wszystko mogę.

- Mądro dziewczynka, tylko nie przesadź. Marco bardzo przypomina Tiera, więc później może być gorąco- Arin uprzedza mnie, ale wiem co robię.

- Na to liczę.

Oglądam dokładnie sukienkę i dostrzegam co mogę zrobić, żeby wyglądała jakby ktoś ją tak uszył. Ciągnę za kolejne warstwy tiulu i odrywam jej z przodu. Kiedy kończę, spoglądam na teściową, która śmieje się ze moich poczynań.

- O której mam wyjść za tego Pana i Władcę?- Pytam i oglądam swoje dzieło (na samym dole jej kiecka, bo w mediach nie ukazywała się).

- Za dwie godziny, więc pora się szykować.

Cała trójka kobiet zajmuje się mną, a ja siedzę grzecznie i czekam aż skończą. Mniej więcej po godzinie jestem wyszykowana i zostało mi założyć moją sukienkę.

- A teraz gwóźdź programu- śmieje się i znikam w łazience z Moną.

- Wiesz, że on padnie na zawał jak cię w tym zobaczy - brunetka spogląda na to co mam na sobie.

- To jest moja zemsta- mrugam do niej i wchodzę do sypialni, gdzie Arin i Tali wybuchają śmiechem na mój widok.

- Już mu współczuję- mówi jego mama.

- Dostanie tam palpitacji serca i pewnie będzie chciał zamordować każdego samca, który choć rzuci na ciebie okiem.

- Mógł nie robić tego za moim plecami, a skoro chce ślubu, no cóż... niech cierpi katusze.

Dostaję wiązankę do ręki i ruszamy do przyszykowanego wielkiego ogrzewanego namiotu. Na zewnątrz słychać gwar rozmów i zaczynam się trochę stresować. A najgorsze, że nie ma ze mną rodziców.

- Czy ktoś tutaj wychodzi za mąż?- Obracam się i nie wierzę własnym oczom.

- Jesteście!- Wykrzykuję na widok mamy i taty. - A gdzie reszta?

- W środku. No pokaż mi się moja Panno Black.- Posłusznie robię obrót i słyszę śmiech mamy.

- Ta sukienka chyba za dużo odkrywa- tato robi dziwną minę.

- Ta sukienka, to zemsta.

- Aha, widocznie zasłużył- mruga do mnie , a ja biorę go pod rękę i ruszamy do środka, bo już zaczęto grać.

🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾🐾

Dziękuję wszystkim za drugie miejsce. 😘😘😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro