Zostaniesz ze mną? 6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Caroline

Stoję naprzeciwko mojego nieznajomego i widzę, że jego oczy są koloru szarego i nie wiedzieć dlaczego jestem tym faktem rozczarowana. Cholera, wiem dlaczego, ale tak trudno się przyznać do tego. Gdzieś w głębi siebie liczyłam, że jednak ma srebrne tęczówki i że być może.... Nie to na pewno nie jest mój mate, mimo iż jego zapach uwodzi mnie, a moja wilczyca wyje jak szalona i mówi, że go chce. 

Za pierwszym i drugim razem nie zrobił na mnie dobrego wrażenia, ale teraz sama nie wiem. Uratował mnie przed tamtym typem i jestem mu niezmiernie wdzięczna, ale nie wiem zbytnio jak mam się zachować. Z jednej strony jest takim dupkiem, a z drugiej ... No właśnie jaki jest? 

- Boli cię jeszcze?- Pyta łagodnie i widzę troskę na jego twarzy. Cholera, ależ on jest przystojny.

- Tylko trochę- nie przyznaję się, że boli mnie jak diabli i rana się jeszcze nie zagoiła.

- Pokaż mi - podchodzi jeszcze bliżej i wyciąga ręką łapiąc za dół podkoszulka.

- N-nie trzeba- głos mi drży, kiedy czuję bijącego od niego ciepło. Jego zapach uderza we mnie z taką intensywnością, że uginają się pode mną nogi i odruchowo łapie się jego ramienia, żeby nie upaść. Ale nie pozwala mi na to, bo szybko łapie mnie w swoje ramiona i niesie w stronę łóżka.

- Jesteś słaba, musisz odpocząć, a ja muszę zobaczyć ranę- mówi stanowczym głosem i wiem, że jest Alfą, bo tylko oni maja taką władzę nad innymi wilkami. 

- Niech ci będzie, nie mam siły się kłócić- poddaje się jego władzy i niech robi co uważa za konieczne.

Brunet kładzie mnie na łóżku i delikatnie podciąga czarny materiał, ukazując mój zmasakrowany brzuch. Na ten widok wciąga ze świstem powietrze, a ja bez patrzenie wiem, że to nie wygląda zbyt dobrze.  Przez chwilę widzę jak siedzi nieruchomy i wygląda jakby nad czymś myślał bardzo intensywnie. Zamykam oczy, bo nie mogę dłużej znieść patrzenia na niego. W środku mnie panuje burza uczuć. Jestem rozdarta między pragnieniem jego, a kogoś kogo może nigdy nie spotkam, bo nawet nie wiem czy istnieje, ale nie mogę się im poddać. Gdzieś tam czeka na mnie mój srebrnooki wilk.

Z moich myśli wybudza mnie coś ciepłego na mojej skórze. Otwieram oczy i lekko podnoszę głowę, żeby zobaczyć bruneta składającego pocałunki na moich rana. Próbuję się odsunąć, bo on nie może tego robić, mimo iż to jest cholernie przyjemnie, nie może. 

- Nie wygrasz ze mną- mówi cichym głębokim głosem i przyszpila mnie swoimi dłońmi do łóżka.- Nawet nie próbuj się szarpać, bo tylko sobie zaszkodzisz. 

- Ale...ale nie możesz... nie....- mój głos łamie się pod wpływem doznań jego pocałunków.

- Cii, mogę i właśnie to robię- delikatnie przesuwa językiem po mojej skórze.- Mam pewien dar i właśnie raczę cię nim, więc leż spokojnie i poddaj się.- mówi do mnie miękkim głosem pod wpływem, którego przechodzą mnie przyjemne ciarki i on to wyczuł, bo czuję jak się uśmiecha, ale nie komentuje tego.

- Mogę wiedzieć jak masz na imię?

- Marco- szepcze i dotyka opuszkami palców mojej skóry. To takie przyjemne uczucie, które zbyt szybko się kończy, bo czarnowłosy zaprzestaje czynności i przykrywa mnie kocem.- Śpi, sen jest najlepszy na wszystko.

- Zostaniesz ze mną- proszę go, zanim pomyślę nad swoimi słowami opuszczającymi moje usta. Moja wiecznie niewyparzona gęba.

- Oczywiście, ale najpierw zgłoszę, żeby naprawili twoje drzwi- jego głos niknie i słyszę zamykanie drzwi.

Czuję, że jest mi zdecydowanie za gorąco i nie wiem dlaczego, więc przekręcam się na na drugi bok i natrafiam srebrne tęczówki wpatrzone wprost na mnie. Przestraszona zamykam oczy by po chwili ponownie je otworzyć, ale jedynie co widzę to śpiącego Marco. Czyżbym miała jakieś zwidy i omamy senne? Nie wiem czy to co widziałam było prawdą czy może moją senną projekcją, jednak nie dane mi zastanowić się nad tym, bo silne męskie ramiona przyciągają mnie do siebie. Więc poddaje się błogiemu uczuciu i stopniowo odpływam sen, kołysana cichym biciem serca bruneta.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro