Rozdział.16.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


        *Sonia*

- Jesteś taka piękna.

Powiedział i złączył nasze usta w żarliwym pocałunku. To było coś niesamowitego, czułam się jak w niebie. Kiedy zbrakło mi oddechu oderwałam się od niego delikatnie.

- Dokończmy proces parowania.- szepnął

- Ja n-nie...nie...- nie mogłam się wysłowić

- Soniu jesteś dla mnie wszystkim, jesteś najcudowniejszą rzeczą jaka mnie spotkała. Bez ciebie nie istnieje. Chcę się z tobą złączyć w każdy możliwy sposób. Ciałem i duszą. Proszę Soniu uczyni mi ten zaszczyt i zostań moja na zawsze kocham cię.

Patrzałam na niego z otwartą buzią. Nie wiedziałam. Myślałam, że... sama nie wiem co myślałam, ale na pewno nie spodziewałam się, że znaczę dla niego tak wiele.

- D-dobrze.- powiedziałam cichutko

- Postaram się aby to była najcudowniejsza chwila na świeci.

Zanim się zorientowałam Cameron znów zaatakował moje usta. Ten pocałunek był gwałtowny ale równocześnie delikatny. Czułam jego nabrzmiewającego członka blisko moich okolic intymnych.

- Gotowa?- spytał zachrypniętym głosem, przez co po moim ciele przeszły dreszcze podniecenia

- T-tak.

- Będę delikatny, obiecuję.

Czuję jak jego członek napiera chwilę na mój otwór tylko po to by po chwili wniknąć we mnie całemu. Krzyczę z bólu i chowam głowę w zgłębienie szyi Camerona.

- Cichutko.- słyszę jego szept- Teraz się poruszę a ty się rozluźnij.

Opadłam na poduszkę i czekałam na kolejną falę bólu, która nie nadeszła. Poczułam tylko i wyłącznie przyjemność. Cameron ruszał szybko swoimi biodrami idealnie uderzając w mój punk G. Nagle i niespodzianie w moim ciele rozlało się ciepło, wygięłam plecy w łuk czując niesamowitą przyjemność. Po chwili słyszę ryk Camerona i czuję jego opadające ciało na mnie.

- Jak się czujesz skarbie? Boli cię coś?

- To było niesamowite.- szepcze zmęczona

- To prawda.- muska ustami moje czoło- Odpocznij.- mówi i wstaje z łóżka

- A ty?- pytam zaskoczona jego reakcją

- Zaraz wrócę tylko coś sprawdzę.

- Nie zostawaj mnie.- w moich oczach pojawiły się łzy

- Sonia co się dzieje?- spytał

- Potraktowałeś mnie jak tanią dziwkę wypieprzyłeś a teraz wychodzisz.- nie panowałam nad łzami, które kaskadami spływały po moich policzkach

Cameron znalazł się przymnie szybko i wziął w ramiona.

- Nigdy więcej nie waż się tak myśleć. Nie jesteś dziwką. Jesteś Luną tego stada. Moją mate. Miałem wyjść bo przed chwilą dostałem wiadomość od mojego bety naruszono nasze granice.

- Przepraszam.

- Nie przepraszaj, ale nie możesz się tak czuć.- szepnął- Zostanę z tobą już na zawsze i nigdy cię nie opuszczę.

Usnęłam wtulona w tors mężczyzny którego kocham.

********************************

Kiedy się obudziłam wszystko mnie bolało. Ale nie żałuje. To było niesamowite noc. Silne ramiona Camerona mocno oplatają moje ciało. Delikatnie wyślizguje się z jego objęci i ruszam w stronę łazienki. Wchodzę po ciepły strumieni wody i pozwalam mojemu ciału się rozluźnić. Gdy wychodzę z kabiny staje jak sparaliżowana. Na lustrze jest napisane czerwoną cieczą "Gra jeszcze trwa". Krzyk opuszcza moje usta, a moje ciało bezwładnie opada na zimne kafelki.

- Co się dzieje?- do pomieszczenia wpada zaalarmowany Cameron




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro