Rozdział.19

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


                    *tydzień później*

Nie jest dobrze. Jest bardzo źle. Właśnie przytulam się do sedesu wypluwając swoje wnętrzności. Co się dzieje do cholery?! Nagle do pomieszczenia wchodź Grace.

- Boże Sonia co się dzieje?

- Błagam cię nie krzycz.- prawie płacze, mój organizm odmawia mi posłuszeństwa

- Poczekaj zawołam Alfę.

- Nie!- krzyczę za nią, lecz już jej nie ma

Chcę wstać lecz nie mogę. Nie mam siły nawet ruszyć małym paluszkiem.

- Sonia.- do pomieszczenia wpada spanikowany Cameron

- Cam...- mówię cichutko

Cameron wciąga głośno powietrze i uśmiecha się. Nie wiem o co mu chodzi.

- Udało się.- szczerzy się jak głupi do sera

- Co się udało?- warczę na wytrzymując niewiedzy

- Jesteś w ciąży.- zamurowało mnie

- Jak to możliwe?- pytam oniemiała

- Tydzień temu czułem u ciebie owulacje, dlatego tak cie męczyłem z seksem.- mówi dumny z siebie a mnie krew zalewa

- Jak mogłeś?!- krzyczę- Dlaczego podjąłeś tak ważną decyzję beze mnie?

- Skarbie uspokój się bo zaszkodzisz dziecku.- upomina mnie

- Ty masz czelność jeszcze mnie pouczać?!- nie dowierzam w co słyszę

Wstaję na równe nogi. To był błąd. Przed oczami zaczynają tańczyć mi mroczki i już po chwili tracę przytomność słysząc w tle krzyk Camerona.

                  *Cameron*

Wiem, że powinienem jej powiedzieć ale wiedziałem, że się nie zgodzi. Musiałem ją zapłodnić. Po prostu musiałem. Chcę z nią stworzyć prawdziwą rodzinę. Kocham ją. Za cztery miesiące będę ja, Sonia i nasze maleństwo. Już ja tego dopilnuje. W tej chwili lekarz bada moją kruszynkę.

- Co z nią?- zadaje pytanie kiedy doktor odwraca się do mnie

- Po pierwsze Luna jest w pierwszym tygodniu ciąży. Dziecko jest o wiele silniejsze i Luna musi się bardzo oszczędzać aby dotrzymać ciąże do czwartego miesiąca.

- Dlaczego zemdlała?

- Na skutek zdenerwowania.- lekarz podszedł do mnie i położył mi rękę na ramie- Alfo ona nie może się denerwować.

- Dobrze.

Doktor wychodź z naszej sypialni a ja kładę się obok Soni.

- Kocham cię skarbie. Ciebie i nasze maleństwo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro