Prolog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Gdyby gwiazdy potrafiły mówić, opowiedziałyby tę historię znacznie lepiej.

Obiektywnie, bez zbędnych emocji i chaosu, który wprowadzają uczucia. Opowiedziałyby o dziewczynie, która w ciągu jednych tylko wakacji zmieniła się w świadomą siebie kobietę. I o chłopaku, który jej w tym pomógł, a potem zniknął.

A może gwiazdy nie poświęciłyby nam ani jednego słowa, uznając to, co nas połączyło, za zbyt banalne, zbyt krótkotrwałe, by zawracać sobie tym głowę? W końcu tkwią tam, wysoko, poza ludzkim zasięgiem od początku świata i pozostaną długo po tym, kiedy my z niego znikniemy.

Ale gwiazdy nie potrafią mówić. Nie opowiadają rzewnych historii. Nie pocieszają, kiedy tego potrzebujemy. Nie porządkują wspomnień, z którymi my nie potrafimy sobie poradzić. Niewzruszone, patrzą w milczeniu.

Latem nad morzem noc tak naprawdę nie zapadała nigdy. Niebo jeszcze nie było czarne, ale już zdążyło się na nim pojawić całkiem sporo gwiazd. Gdyby nie smog świetlny, latarnie i kilka lampek na scenie, pewnie widziałabym ich więcej.

Czy zauważyłabym, gdyby zgasła jedna z nich?

Kiedy powietrze przecięły pierwsze bity, przeniosłam wzrok na scenę. Miałam dobry widok z pierwszego rzędu, tuż za barierkami oddzielającymi resztę widowni od artysty. Z jednej strony obejmowało mnie umięśnione, męskie ramię, z drugiej - szczupła, opalona ręka przyjaciółki. Przypominały, że niezależnie od tego, jak czułam się, patrząc w niebo, nie byłam sama. Że oni na to nie pozwolą.

Mężczyzna przy moim boku poruszył się niespokojnie. Nasz przyjaciel miał dziś dać pierwszy publiczny koncert od czasu, gdy z powodu problemów osobistych zakończył swoją karierę. Spodziewaliśmy się, że na promenadę przyjdzie maksymalnie kilkadziesiąt przypadkowych osób, tymczasem za plecami miałam nieprzebrany tłum, wypełniający zarówno deptak, jak i plażę. Widocznie popularność, którą zdobył na YouTubie, nie była tak chwilowa, jak mu się zdawało.

Miałam tylko nadzieję, że Kuba da radę. Na scenie wciąż było ciemno, nie wiedziałam więc, czy nie stchórzył przed tysiącami par oczu wpatrzonych w niego. Ja bym stchórzyła. Jakub okazał się jednak odważniejszy ode mnie, bo kiedy do rytmicznych, niskich dźwięków dołączyło pianino, reflektor zapalający się nad sceną wydobył jego postawną sylwetkę z mroku.

- Sza-ry! Sza-ry! - skandował tłum, wołając go jego dawnym pseudonimem. Wiedziałam, że Kuba nie zdecydował jeszcze, czy przy nim pozostanie.

Tak jak zapamiętałam z naszej wspólnej podróży, jego głos był czysty, melodyjny, a przy tym niski i lekko szorstki. Przyjemnie rezonował w piersi. Jednak jeszcze bardziej odbijały się w niej słowa refrenu, który wyśpiewał, nim zaczął rapować zwrotkę.

Każdego dnia słońce może świecić dla nas ostatni raz,

Każdego dnia morze może nam zagrać ostatnią piosenkę,

Ale to przecież nie jest dla ciebie zły znak,

Musisz tylko odkryć, jakie życie jest piękne.

Przygryzłam wargę, powstrzymując łzy. Ramię Bartka objęło mnie mocniej. Spocona dłoń Lilki zacisnęła się na mojej. Czułam, że ona też była na granicy płaczu.

Miałem kiedyś kumpla, za którym poszedłbym w ogień, ale poszedł w ogień.

Nauczył mnie wielu rzeczy - że piękno jest w tobie,

Że sens ma to, co zazwyczaj tu robię i że nie zawsze musimy myśleć tylko o sobie.

Nauczył mnie, żeby nie wychodzić z kina, nim obejrzysz zakończenie,

Że trzeba się spieszyć, żeby powiedzieć „kocham" i żeby się zmienić.

Miałem kiedyś kumpla, potem serce pękło na pół.

Nikt o nim nie słyszał, dzisiaj chcę wykrzyczeć światu.

Czasem spoglądam w ciemności w okna jakiegoś kampera.

I liczę, że znajdę w nich jego odbicie.

Czy byłbyś dumny dziś z Kuby-rapera?

Nie zdążyłem zadać tych pytań - pierdolone życie.

Tak bardzo mi wstyd, że tyle razy stanąłem nad przepaścią.

A gdybym wtedy zrobił krok, gdybym skoczył i spadł, mógłbyś mnie nazwać porażką.

Rozentuzjazmowany tłum wiwatował, klaszcząc do rytmu.

Po moich policzkach spłynęła ciepła kropla, którą musnęły pierwsze powiewy wiatru znad morza. Zupełnie, jakby ktoś niewidzialną ręką próbował zetrzeć łzy. To śmieszne, bo nigdy nie byłam zbyt sentymentalna i nie wierzyłam w opowieści o duchach, ale w tej chwili, stojąc pośród tysięcy ludzi, czułam pocieszającą obecność.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro