Część 7.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wydaje mi się, że śnię, gdy wyciągam dłoń, po omacku szukając ciepłego, męskiego ciała. Wsuwam ją pod kołdrę i czuję pod palcami sutek, wokół którego pod wpływem mojego dotyku tężeją wszystkie mięśnie. Evan wstrzymuje oddech i przez jedną, straszliwą chwilę boję się, że wyrzuci mnie ze swojej sypialni, ba, ze swojego domu, a ja będę musiała spędzić noc w szopie, płonąc ze wstydu i umierając ze strachu przed wilkami.

Potem jednak Evan odpowiada na moją pieszczotę. Sprawnie przetacza się tak, że opiera dłonie obok mojej głowy i patrzy mi w oczy, lustrując moją twarz w nikłym świetle kolejnej maleńkiej lampki. Nie czekam, aż zdrowy rozsądek nakaże mi się uwolnić spod jego słodkiego ciężaru, tylko wpijam się w jego usta.

Mężczyzna oddycha ciężko. Badam palcami mapę jego ciała, zachłannie dotykając zarówno idealnie wyrzeźbionych, jak i oszpeconych przez blizny części. Łomotanie naszych serc zlewa się w jedno i mam cholerną ochotę zrobić to samo z nami. Unoszę biodra, a jeansy i bielizna zaczynają mi przeszkadzać. 

Mam nadzieję, że podbrzusze pulsuje mu cudownym ciepłem tak jak mnie. Gdy sięgam dłonią do własnego rozporka, przez cienką warstwę piżamy czuję, jak na niego działam. Chwilowo odsuwam od siebie wstyd. Wszystko wydaje się tak nierealne, jak ze snu, że jestem gotowa robić to, do czego w codziennym życiu bym nie dopuściła: pieprzyć się jak szmata, z facetem, którego kompletnie nie znam, a który tak mnie pociąga.

Evan pomaga mi zdjąć ubranie. Najpierw na podłodze lądują jeansy, potem majtki i sweter. Jest tak niecierpliwy, że nie pozwala mi nawet ściągnąć podkoszulka; szarpie go tylko, by odsłonić piersi.

— Nie mam gumek — udaje mu się wydusić przez ściśnięte gardło, a zachrypnięty głos czyni mnie jeszcze bardziej podnieconą. 

— Biorę tabletki — wyjaśniam. Mężczyzna nie jest w stanie dłużej powstrzymywać pożądania. Gdy wchodzi we mnie, zamieram, czując lekki ból, spowodowany zapewne tym, że dawno tego nie robiłam. On jednak tego nie zauważa i równo porusza biodrami.

Odruchowo przeciągam dłonią po jego udzie, jednocześnie gryząc go w usta, gdy nachyla się, by mnie pocałować. Gdy natrafiam na zakończenie kikuta, gładkie i nierówne jednocześnie, cofam rękę, jednak nie robię tego zbyt szybko, jakbym uciekała, po prostu znajduję inny obiekt zainteresowania: włosy. Wplatam w nie palce i szarpię, by sprawić mu podobny ból, jak on mnie na początku stosunku.

Evan zwalnia rytm. Oplatam go nogami, opierając pięty na twardych, umięśnionych pośladkach. Z satysfakcją obserwuję jego zaciskającą się rozpaczliwie powiekę, zmarszczki na czole i wykrzywione w ostatecznej przyjemności wargi, nad którymi skrzą się krople potu.

Penis mojego gospodarza zatrzymuje się we mnie, pulsując przyjemnie, jakby mężczyzna chciał maksymalnie przedłużyć chwilę przed orgazmem. Nie pozwalam mu na to; przejmuję inicjatywę i wychodzę mu naprzeciw. Tym razem to ja narzucam tempo, zarówno poruszając biodrami, jak i przyciągając go do siebie przy pomocy nóg. Chcę, żeby stracił kontrolę.

I traci. Gdy ręce się pod nim uginają, przyciska klatkę piersiową do moich piersi, drażniąc swym owłosieniem sutki. Chcę patrzeć na jego twarz, gdy dochodzi, ale wtula się w moją szyję, muszę się więc zadowolić stłumionymi jękami rozkoszy. Orgazm nie przypomina wystrzelonych fajerwerków, jak w filmach porno, jednak czuję, że jest dobry i zaskakująco długi.

— Przepraszam — szepce, gdy udaje mu się wreszcie złapać oddech. — Zbyt szybko skończyłem…

Uciszam go i delikatnie z siebie spycham. Kładzie się na plecach, z trudem unosząc powieki. Drży lekko, jakby wciąż jeszcze szczytował, co tylko podnieca mnie bardziej. Kładę się, rozkładając nogi i zachęcając go, by zajął się moją kobiecością. Niecierpliwie chwytam jego dłoń i kładę tam, gdzie chcę być pieszczona.

Evanowi nie trzeba dwa razy powtarzać. Układa się wygodnie i drażni mnie ciepłym oddechem, a później kciukiem zatacza koła wokół łechtaczki. Od kiedy go dotknęłam, jestem tak podniecona, że balansuję na granicy orgazmu, on jednak się nie spieszy. Gdy napinam mięśnie, gotowa na finał, on przerywa, by pocałunkami obsypać mój brzuch. Pieszczoty języka, które czuję w okolicach pępka, są jak cudowna obietnica.

Nim ją spełni, zatapia we mnie dwa palce. Pieprzy mnie równo, co wystarcza, by doprowadzić mnie do szaleństwa, ale nie daje mi tego, czego oczekuję.

— Proszę — szepcę. — Jezu, zrób to, kochanie. 

Gdy udaje mi się uchylić powieki i skupić wzrok, widzę, jak Evan patrzy na mnie z łagodnym uśmiechem. Wreszcie nachyla się, a jego ciepły język rozpoczyna taniec z łechtaczką. Nie wytrzymuję; zaczynam najpierw cicho stękać, później zaś głośno jęczeć.

Wstyd przyznać, ale wszystkie orgazmy, jakie w życiu przeżyłam, były efektem masturbacji. Żaden z facetów, z którymi sypiałam, a było ich ledwie trzech, nie był w stanie zaspokoić moich potrzeb, więc krzyczałam i wiłam się podczas udawanej rozkoszy, a później dochodziłam w zaciszu łazienki. Teraz nie muszę niczego udawać. 

Nie krzyczę. Nie wiję się. Zastygam i jakby zapadam się w sobie, niezdolna zapanować nad własnym ciałem. Evan pieści mnie powoli, uważnie, mocnymi pociągnięciami języka, co jeszcze wzmaga doznania. Mam wrażenie, że mam nie jeden orgazm, jakiego dotąd doświadczyłam, a cztery na raz. Wrażenie jest tak silne, że jednocześnie chciałabym je zatrzymać na wieczność i natychmiast zakończyć.

Cudowny stan zawieszenia w próżni znika, ale nie pozostawia po sobie żalu. Prawdę mówiąc, czuję się cudownie. Mężczyzna tuli się do mojego brzucha, a ja wplątuję palce w jego włosy.

— Możesz tu spać — zachrypnięty głos przerywa ciszę. Idę pod prysznic, by się odświeżyć, a kiedy wracam, nie zakładam bielizny. Wślizgnąwszy się pod kołdrę czuję, że Evan też tego nie zrobił. Bez słowa splatamy nasze ciała i układamy się do snu. Nim zasypiam, myślę jeszcze o tym, jak mi dobrze. To zaskakujące, ale czuję się na swoim miejscu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro