Część 5.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wszystkiego dobrego na nadchodzący nowy rok! Sobie i Wam życzę, żeby znów było normalnie.

Polana drewna strzelają w kominku, gdy ramię w ramię wieszamy kolejne ozdoby. Sytuacja wydaje się tak absurdalna, że mam ochotę wybuchnąć śmiechem. Nigdy nie pomyślałabym, że koszmarne zakończenie wigilijnej podróży da mi tyle radości.

Evan wygląda, jakby podzielał moje uczucia. Uśmiecha się półgębkiem, bardzo nieznacznie, ale jednak. Kiedy to robi, w kącikach jego oczu pojawiają się zmarszczki, które nie dodają mu wieku, lecz uroku.

Gdyby ktoś spojrzał teraz przez okno tego domu na odludziu, zobaczyłby dwoje szczęśliwych ludzi, przygotowujących się do świąt Bożego Narodzenia. To nie do wiary, że znamy się dopiero kilka godzin.

Ukradkiem przyglądam się swojemu towarzyszowi, gdy wiesza ozdoby choinkowe. Gdy wyciąga ręce, by zawiesić bombkę na jednej z wyższych gałęzi, po raz kolejny dostrzegam paskudne blizny, szpecące jego lewą dłoń. Wygląda na to, że całe ciało ma po tej stronie pokiereszowane, a mnie, jak na dziennikarkę z wykształcenia przystało, nurtuje pytanie: dlaczego? Zbieram w dobie odwagę, nim otworzę usta.

— Co ci się stało? — pytam niepewnie, sama zaskoczona swoim drżącym głosem. Onieśmielenie nie było dotąd częstym uczuciem, towarzyszącym mi podczas trudnych rozmów. Może to dlatego, że w tej sytuacji jestem zależna od swojego rozmówcy?

Evan jakby zapada się w sobie, a uśmiech znika z jego oblicza. Nie jest zły, raczej zmęczony.

— Niedźwiedź mnie zaatakował.

Patrzę na niego z mieszaniną przerażenia i fascynacji. Gdy on opada na fotel, ja również przerywam pracę nad wyglądem naszego drzewka. Chcę się dowiedzieć o tej przygodzie jak najwięcej, ale domyślam się, że była dla niego bolesna.

— Naprawdę? Jak się uwolniłeś? — pytam ostrożnie, przyglądając się jego bliznom. Widzę je teraz jakby na nowo, a każda wydaje się nie tylko szpecącą ciało cechą, lecz elementem interesującej historii.

— Żartowałem. Miałem zwykły wypadek samochodowy, ale to nie jest temat, który chciałbym poruszać w świąteczny wieczór.

Wzdycham z rozczarowaniem, czym znów przywołuję delikatny uśmiech Evana.

— Mogę odpowiedzieć na inne twoje pytania. Lubisz je zadawać, co?

Chcę się oburzyć, bo mam wrażenie, że właśnie została do mnie przyklejona łatka wścibskiej baby. W słowach mężczyzny kryje się jednak sporo racji, porzucam więc kobiece gierki.

— Tak — przyznaję. — Jestem dziennikarką, więc to moja praca. — Krzywię się, nie dodając, że przynajmniej taką powinna być w teorii. W rzeczywistości, więcej mam do czynienia z narzędziami do optymalizacji tekstu pod wyszukiwarkę, aniżeli żywymi ludźmi, którzy w swych wspomnieniach posiadają niezliczone pokłady ciekawych historii do opowiedzenia. Na studiach myślałam, że właśnie to będę spisywać, a skończyłam, tworząc odtwórcze bzdety do działu lifestyle. — A ty, gdzie pracujesz?

— Nigdzie.

Jego odpowiedź mnie zaskakuje. Może i bym w nią uwierzyła, bo pasuje do niego wizerunek mężczyzny z dziczy, który zjada to, co znajdzie i ima się dorywczych prac, by trochę zarobić, gdyby nie… No właśnie, gdyby nie to wszystko, co mnie otacza.

Całkiem spory, ładnie urządzony dom, nowoczesne sprzęty, drogie ubrania z wełny i kaszmiru czy choćby olbrzymia chłodziarka Sub-Zero w kuchni.

— Przecież musisz być kimś z zawodu — mówię z niedowierzaniem. Wzrusza ramionami, patrząc w kominek. Palące się drewno pęka, wyrzucając w górę snop iskier niby swój ostatni, agonalny oddech. Nie patrzę bezpośrednio na ten taniec śmierci, lecz oglądam jego odbicie w oku Evana.

— Byłem chirurgiem plastycznym — obwieszcza. Parskam z niedowierzaniem, pewna, że znów mami mnie wymyśloną historyjką, jednak nim coś powiem, on kontynuuje. — Po wypadku nie mam już tak sprawnych rąk, więc nie mogłem wrócić do pracy. Moje oszczędności i kwota odszkodowania same na siebie zarabiają, a ja postanowiłem odciąć się od świata.

Czy boisz się, że w przeciwnym przypadku świat odciąłby się od ciebie z powodu twoich blizn? — myślę. — Jak czujesz się ze swoją oszpeconą twarzą, jeśli przyzwyczajono cię do kanonów piękna, w których każdą zmarszczkę się wygładza, krzywy nos należy koniecznie zoperować, a zbędny tłuszcz odessać?

Nie mówię tego jednak na głos. Widzę, że temat jest wrażliwy, a ja po prostu chce przyjemnie spędzić świąteczny wieczór, skoro już udało mi się zapomnieć o wypadku. Postanawiam — nieco gówniarsko, ale nie mam nic do stracenia — zagrać z Evanem w pytania i odpowiedzi.

— Wiek?

— Trzydzieści siedem, a ty? — podejmuje moją grę. Rozsiadam się wygodnie w fotelu, instynktownie przyjmując taką pozycję, by moje ciało znalazło się jak najbliżej jego.

— Dwadzieścia sześć. Nazwisko?

— Crow. Evan Crow.

— Leah Tucker. Hobby?

Mężczyzna mruga, jakby próbował strzepnąć z jedynej otwierającej się powieki zasłonę zaskoczenia. Nerwowo porusza się w fotelu.

— Co lubisz robić? — Nie chcę go naciskać, ale podpowiadam mu, gdy milczenie się przeciąga.

— Nie wiem — odpowiada, wyraźnie skołowany.

— Jak to nie wiesz? Co robisz całymi dniami w tym domu na odludziu? — dopytuję.

— Rąbię drewno, sprzątam, odśnieżam, oglądam telewizję…

— Naprawdę nie masz nic, co cię pasjonuje?

— Czy mogę prosić o następne pytanie?

Walczymy na spojrzenia. Nigdy nie byłam zbyt dobra w wymuszaniu odpowiedzi długim milczeniem. Zwykle to mnie cisza pokonywała jako pierwszą; tak jest i teraz.

— Rodzeństwo? — Evan kręci głową. — Ja mam dwie siostry. Stan cywilny?

Jego twarz niespodziewanie się zmienia. Ściąga brew. Widzę, że nie zamierza mi odpowiedzieć, jeszcze nim wstaje z fotela.

— Idę spać — rzuca szorstko i kuśtyka w kierunku schodów. Myślałam, że udało mi się choć częściowo skruszyć mur, który mężczyzna wokół siebie zbudował, teraz jednak odrasta on w podwójnej wysokości.

Układam poduszki, wkładając całą złość w wytrzepanie ich. Jakaż jestem naiwna, skoro myślałam, że mogę dać się ponieść magii świąt i mimo wszystko, spędzić szczęśliwie to Boże Narodzenie. Moja głupota jednak najdobitniej objawia się w tym, że przez chwilę wierzyłam, iż udało mi się zbliżyć do Evana. W rzeczywistości, mężczyzna jest tylko zwykłym bucem, przypadkowo postawionym na mojej drodze przez dowcipny los.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro