4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Maverick Scarlatti, Amerykanin o włoskich korzeniach, wyszedł spod prysznica nagi jak go Pan Bóg stworzył. Krople wody lśniły na jego muskularnym torsie, spływając w dół ciała. Mężczyzna sięgnął po ręcznik, po czym szybko, lecz dokładnie, wytarł się nim do sucha. Następnie cisnął go do kosza z brudami, i wziął następny, by  się nim przepasać. Uśmiechnął się do swego odbicia w lustrze.

Na bosaka podreptał do garderoby. Nie miał dzisiaj w planach żadnego spotkania, ani biznesowego, ani - tym bardziej - towarzyskiego. Ostatnio celowo spędzał w banku bardzo dużo czasu, żeby zdążyć zakończyć tych parę najpilniejszych zadań, wymagających najwięcej jego uwagi. I oto miał wolne!

Zamierzał wykorzystać urlop maksymalnie, jak zawsze, czyli na sto procent. Może odwiedzi przyjaciół? Rick i ich paczka jeszcze z college'u zapraszali go na męski wypad do Vegas w tym tygodniu. Zero kobiet (chyba, że panie pracujące w nocnych klubach), morze alkoholu i kasyna... Typowa męska rozrywka dla facetów, pragnących odreagować stres. Maverick uśmiechnął się na samą myśl, ponieważ od dawna nie miał okazji cieszyć się kobiecym towarzystwem, alkoholu nie mógł w ogóle tykać, jeśli zależało mu na wysokiej wydajności w pracy ( a zależało), tak więc, wizualizacja paru dni na wolności stanowiła kuszącą perspektywę. 

Ale zaraz pojawiła się inna myśl, jeszcze bardziej kusząca, jak i równocześnie, niebezpieczna: by polecieć do Francji, jak obiecał pewnej osobie, i "przycisnąć" Henriego LeBlanc w sprawie spłaty długu. Marie - France. Widział ją na zdjęciu w jakiejś gazecie, cholernie mu się spodobała. Brzydka nie była. Miała długie, jasne włosy, a Mavericka aż kusiło, by sprawdzić osobiście, jakie są w dotyku...

– Pora wracać do rzeczywistości – mruknął do samego siebie, otrząsając się z marzeń na jawie, ale obraz nagiej Marie, leżącej pod nim, z tymi pięknymi włosami rozsypanymi na poduszce, mocno działał na jego wyobraźnię. – A może, jednak ją odwiedzę i...

– Znakomity pomysł, Mave! – stłumiony śmiech jego przyrodniego brata, skutecznie wybudził mężczyznę z letargu. – Znowu gadasz do siebie?

– Muszę przecież porozmawiać od czasu do czasu z kimś inteligentnym odparował Maverick. – Nie umiesz pukać do drzwi?

– Pukałem, ale nikt się nie odzywał, więc wszedłem. Przecież, jak dobrze pamiętam, sam dałeś mi klucz, bym mógł tu wejść bez przeszkód.

William Scarlatti, młodszy przyrodni brat Mavericka, rozsiadł się wygodnie na obitą białym pluszem kanapie i sięgnął po pilota od wielkiego telewizora plazmowego, zajmującego niemal całą północną ścianę apartamentu brata. Po chwili na ekranie ukazała się migawka z jakiegoś popularnego reality - show, którego Mave serdecznie nie cierpiał. 

– Wyłącz ten szajs, Will – nakazał młodszemu bratu. – Nie mogę pojąć, jak możesz oglądać ten stek bzdur i nie zgłupieć od tego chłamu. Też mi coś, tabuny  półnagich facetów, uganiających się za bardziej rozebranymi, niż ubranymi laskami, na ekranie!

Co to w ogóle jest?

Wyspa miłości, mamo – Will przewrócił oczyma, nie przejmując się pouczeniem.

Świadomie drażnił się z Maverickiem, który nie pozostawał mu dłużny. wymieniali się żartami, aż w końcu stanęło na tym, iż Will znowu włączył telewizor, lecz tym razem postanowił dręczyć starszego brata muzyką pop.

– A tak w ogóle, co masz dzisiaj w planach, Mave? – zapytał od niechcenia. –Wychodzimy do miasta?

– Nie dzisiaj. Myślę, że polecę do Francji, żeby spotkać się z rodziną LeBlanc. I z moją narzeczoną. Po drugie: rusz tyłek i zrób sobie coś do jedzenia, nie jestem twoją kucharką, Will. Chyba pamiętasz jeszcze,  gdzie w tym domu stoi lodówka?

– O której lecisz? – zapytał jakiś czas potem, gdy wrócił z wielką misą sałatki greckiej, którą bardzo lubił. – Może się poczęstujesz?

Podsunął misę Maverickowi pod nos, ale ten podziękował mu, mówiąc, że zamierza coś przekąsić na koszt rodziców swej narzeczonej.

– Nie patrz na mnie, jak na palanta, Will. Muszę przekonać się na własne oczy, jacy oni są. Jaka jest Marie - France. Przecież spędzę z nią resztę życia... Dobra, znikam. Żadnych dzikich imprez podczas mojej nieobecności! Ten apartament ma wyglądać tak samo nieskazitelnie, gdy wrócę.

I tyle go Will widział. Gdy umarł nestor rodu Scarlattich, a rodzinny biznes przejął ojciec Mavericka i Willa, Vittorio, starszy z braci zajął w banku Scarlattich jedno z kierowniczych stanowisk. Jak powiedział Vittorio, miało to być wyrazem zaufania wobec syna i sprawdzianem jego umiejętności. I podołał wyzwaniu, stając się godnym następcą ojca i dziadka. 

To Maverick z dwóch braci, był tym bardziej zrównoważonym oraz odpowiedzialnym człowiekiem. Will twierdził, iż ma jeszcze sporo czasu, by się wyszumieć i spoważnieć. 

– Marie - France...

Smakował jej imię, myśląc, że zrobi wszystko, by ją mieć. By leżała pod nim i błagała o to, by zwiększył miłosne wysiłki. Już wkrótce pozna każdy centymetr jej ciała, działającego na niego jak narkotyk. 

Wsiadając do prywatnego samolotu ojca, Maverick zamierzał przez cały lot zajmować się pracą - nawet uruchomił laptop, lecz zapadł w sen, pełen niespokojnych majaków z Marie–France w roli głównej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro