2. I think about you, you're the only one.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wszyscy zamarli, lecz nikt nie znał słów, które mogłyby podsumować rozmowę, która wydarzyła się zaledwie parę sekund temu. Rozmowę, która obróciła ich życia o sto osiemdziesiąt stopni. Axl stał przez chwilę kontemplując nad zaistniałą sytuacją. Wszyscy czekali na jego reakcje, która mogła być nieprzewidywalna.
-Przerywamy trasę i wracamy do Los Angeles! Słyszycie mnie?! To nie może być prawda! To jakiś pierdolony żart!- wydzierał się.
-Jeśli to prawda, to strzelę sobie w łeb.- zdążył tylko wydusić Adler nim zalał się potokiem łez- czuje się jak ciota, bo płacze przy was jak pieprzone dziecko.
-Ćśśś... już cichutko Stevie, ja będę przy tobie.- odparła Anastasia, po czym cmoknęła blondyna w mokry policzek. Ten cichutko szlochając, wtulił się w nią bardziej.- misiaczku, jak będzie trzeba, spędzę przy tobie całą noc, tylko nie zrób sobie krzywdy, bo to ja nigdy sobie tego nie wybaczę.

-Jeśli wrócicie do Los Angeles, to przysięgam, że źle się to dla was skończy- dobiegał głos Dave'a ze słuchawki
-Ty nadal nic nie rozumiesz?! My i tak wracamy do LA, czy ci się to podoba, czy nie.- powiedział nieco ostrzej wokalista do szefa wytwórni Geffen Records, Dave'a.
-Tak?! To powiedz reszcie zespołu, że już nie wrócicie do Hellhouse, to koniec waszej kariery. Wasi fani kupili bilety, z których macie pieniądze. Teraz będę musiał, nie dość, że je zwrócić, to jeszcze dopłacić za tą waszą nagłą zmianę planów. Jakbyście nie mogli się wziąć w garść...
Do nikogo, oprócz Steven'a, nie dotarła jeszcze tragiczna informacja o śmierci Mckagan'a. Każdy był pewny, że to żart... dopóki nie zobaczyli go po raz ostatni w szpitalu.

-Podtrzymywaliśmy go przy życiu przez kilka godzin, lecz rodzice pacjenta zarządali wyłączenia aparatury, by zakończyć tortury swojego syna- opowiadał lekarz, a reszta z niecierpieniem czekała aż otworzy im białe, lekko zniszczone już, drzwi do sali 114- ale pokoleli!
Pierwsza poszła Anastasia. Gdy tylko zobaczyła ciało Duff'a leżące na fotelu, dotarła do niej cała prawda.
-Boże Duff!- podbiegawszy do Mckagan'a, objęła go ramionami i zaczęła cicho szlochać- nie możesz nam tego robić! To wszystko dzieje się za szybko, a ja czułam do ciebie trochę więcej niż przyjaźń, wiesz? Chyba udało ci się mnie poderwać- uśmiechnęła się na chwile i kontynuowała - kocham cię- musnęła krwistoczerwonymi ustami wargi basisty, oddając mu jedyny i wyjątkowy pocałunek czystej, niespełnionej miłości.
Następny był Izzy, Axl i Steven, którzy też dali się ponieść emocją związanym z utratą bliskiej osoby. Na sam koniec został Slash, który ostatnimi czasy, widocznie zamknął się w sobie. Wszedł niepewnie do pokoju patrząc na blondyna leżącego na czystym i zadbanym szpitalnym łóżku. Ubrany był w pobrudzony już trochę t- shirt z Aerosmith i ciemne dżinsy. W końcu mulat rzucił się na szyje blondyna i bez wahania zatopił się w wargach Duff'a
-Ja cię kocham. Pragnę cię tu i teraz. Nigdy ci tego nie mówiłem ale zawsze wolałem ciebie niż wszystkie laski w klubie. Głupio to pewnie zabrzmi ale... obudź się proszę, zrób to dla mnie, dla nas. Co ja właściwie gadam, przecież wiem, że to nie możliwe i byłem dla ciebie nikim.-odparł- czemu ja cię pocałowałem... wyszedłem teraz na jebanego nekrofila. Zrobiłbym z tobą coś innego ale po pierwsze nie wypada tak w szpitalu, a po drugie...no cóż jesteś martwy

-Czy to już wszyscy?
-Tak- rzekli wszyscy zgodnie. Siedzieli na kanapie jeden na drugim, co chwilę wspierając się na duchu. Anastasia obejmowała Adlera i Rose'a, którzy zmęczeni zdawali się już zasypiać w ramionach kobiety. Ta tylko od czasu do czasu pogłaskała ich po głowach oraz otarła łzy. Nagle Slash gwałtownie wstał z kanapy i udał się do wyjścia ze szpitala. Reszta podążyła ślepo za nim, kierując się do Hellhouse, w końcu był już wieczór.

-Muszę się porządnie znieczulić, bo dzisiejszy dzień strasznie mnie wykończył- odrzekł smutno Saul. W tym czasie Axl rozmawiał przez telefon o przyszłym pogrzebie Duff'a. Gdy byli już niedaleko, dostrzegli sporą grupkę osób zebranych pod ich domem. Był tam też Dave Smith, wyglądający na wyraźnie spiętego. Udzielał właśnie wywiadu jednemu z dziennikarzy.
-Co tu się do cholery dzieje?!- rzekł Axl przerywając rozmowę, nim został otoczony przez wściekłe groupies, foto reporterów i Dave'a
-O! Kogo my tu mamy?! To ten sławny zespół Guns N' Roses, który odwołał trasę, bo jakiś kutas zaćpał się na śmierć! Ten dom już nie jest wasz, w tym tygodniu wystawiam go na sprzedaż - powiedział ironicznie Smith, a Axl bez wahania rzucił się na niego pięściami. W ostatniej chwili powstrzymał go Izzy.
-Daj spokój- powiedział rytmiczny- to wszystko nie ma sensu, znajdę miejsce gdzie przenocujemy, obiecuję.

-Okey, to tutaj! Nasz nowy dom, póki nie znajdziemy lepszego- zaprezentował z udawanym entuzjazmem Izzy.
-Stary, to jest melina- rzekł Slash. Nagle zobaczyli, że w ich stronę podąża zakapturzona istota.
-Manson?
-Co chcesz?
-Wiesz, jest sprawa...otóż wyrzucili nas z domu i mam takie pytanie, czy moglibyśmy się u ciebie zatrzymać chociaż na jedną noc- spytał z miną zbitego psa Izzy.
-No nie wiem... piątkę osób? Moż... chwila, Anastasia?
-Marilyn?
-To wy się znacie?- spytał Steven
-Noo, znaczy się...- próbowała wyjaśnić Anastasia Silver.
-Jestem jej byłym.-odparł czarnowłosy- ale spokojnie, zajmę się nią...
-Ty?! Nie licz nawet, że się z tobą prześpię- uprzedziła dziewczyna
-Właściwie to nie myślałem o tym, ale w sumie...- powiedział Manson, po czym dostał kuśtańca w bok od Silver. Po chwili oboje zaczęli się śmiać.
-Przyjmę was- podsumował Brian

Mam problem- rzekł Manson, już po paru godzinach spędzonych w 'lochach' wokalisty, z chytrym uśmieszkiem- Ana, śpisz albo ze mną albo na dworze.
-Czemu tak? Przecież masz jeszcze jedno miejsce w tamtym pokoju- odparła dziewczyna
-Ale to mój dom i ja ustalam zasady, po za tym chcę mieć ciebie tylko dla siebie i nie obchodzi mnie to, że cię rzuciłem. Jeśli ma to w czymś pomóc, to przepraszam- powiedział z przekąsem i złapał ją za pośladek
- Ała, ty dupku, wolę spać na dworze.
-Dobra, ale sama tego chciałaś- rzekł

Następnego dnia odbył się pogrzeb Duff'a, na którym zgromadziło się tylko paręnaście, pogrążonych w smutku, najbliższych basisty.
-Zebraliśmy się tutaj, by pożegnać Duff'a Mckagan'a, która już na wieczność zamieszka w naszych sercach. Proszę teraz o położenie kwiatów koło trumny.- recytował kapłan, a wszyscy zgodnie zostawili kolorowe bukiety kwiatów w wyznaczonym przez niego miejscu. Wszyscy oprócz Slash'a, który wyjął z kieszeni kawałek pomiętej kartki i długopis. Zawahał się przez moment lecz w końcu napisał:

Kocham cię Duffy odkąd pojawiłeś się w zespole, zawsze będziesz w moim sercu. Brzmię jak słaba gejowska pizdeczka, ale i tak nikt tego nie przeczyta, więc... spoczywaj w pokoju.

Slash

Następnie podszedł do trumny i z trudem ją otwierając, wsadził świstek blondynowi w nieco chłodną, bladą rękę...


Tadam! Wiem, że niektóre z was bardzo się nie cierpliwiły na ten rozdział... ale jest. Zapraszam do gwiazdkowania i komentowania oraz polecania innym, bo dzięki temu mam większą wenę i szybciej pojawi się rozdział!
Wasza Juweiz 😘😍😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro