Rozdział 6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Powiedzieli, że... już lepiej, ale możliwe, że pojawią się jakieś... komplikacje po tym napadzie - odpowiedziała opiekunka.

- To znaczy? - spytałam, zaczynając się martwić.

- Lekarze muszą ją jeszcze zbadać i powiedzą, od razu gdy to zrobią to ci przekażę, a teraz choć coś zjeść - powiedziała i po chwili dodała. - A ty... Luka idziesz też?

- Nie, ja już jadłem - odpowiedział chłopak uśmiechając się szeroko, po czym ruszył powoli do wyjścia. - Było mi bardzo miło ciebie poznać Ami, to ja już idę... do zobaczenia i smacznego! - oznajmił i wybiegł z sali. 

Poszłyśmy na śniadanie. Gdy weszliśmy do kawiarenki i zobaczyłam ladę, z różnymi typami ciasteczek, smoothie i kanapek, zrozumiałam, że jestem okropnie głodna. 

Gdy pałaszowałam criossanta  z owocami, spytałam panią Asię - opiekunkę.

- A czy lekarze mówili kiedy Eli się obudzi?

- Najprawdopodobniej w ciągu tego tygodnia - odpowiedziała uśmiechając się, widząc jak truskawka spada mi z talerza.

Potem wychowawczyni powiedziała z naciskiem, że mam się spakować, bo jutro wracałam do sierocińca. Chciałam iść do siostry, ale wiedziałam, że nie ma sensu spierać się z opiekunką. Postawiła warunek, że tylko gdy się spakuje to mogę iść do Eli. No więc zaczęłam od spakowania bloku i kredek, potem jaśka, którego zawsze musiałam mieć ze sobą, bo miał zapach mamy i cały czas mi o niej przypominał. Później wzięłam do ręki książkę, jak zwykle przyglądałam się pięknej okładce, na której była narysowana zapatrzona w niebo dziewczynka. Książka nazywała się "MOŻE", bardzo ją lubię. Dostałam ją od mamy na gwiazdkę. Nie była to lektura przygodowa, romansidło, czy fantasy. Na okładce widniały takie słowa ,,O magicznym potencjale, który drzemie w każdym człowieku ". Przytuliłam ją do siebie, po czym wkładając ją do torby, zobaczyłam coś wystające z niej. Była to koperta. Otworzyłam ją i ogromna gula pojawiła mi się w gardle. To był... list... od mamy z przed roku.  

"Kochana córeczko, przepraszam że mówię Ci to dopiero teraz. Wiem, że zawsze chciałaś poznać swego ojca. Wiem też, że chciałaś żebym Ci o nim opowiedziała, ale ja po prostu nie dawałam rady tego zrobić. Uznałam, że pisząc list uda choć trochę opisać Ci Twojego tatę... z mojego punktu widzenia. Otusz, gdy miałam 19 lat, poznałam go, czyli Williama. Uważałam go za ideał, przystojny, miły, mądry, kochany, troskliwy... mogłabym tak wymieniać w nieskończoność. Chodziliśmy razem przez rok. Podczas tego roku świetnie się bawiliśmy, chodziliśmy na randki, parapetówki i imprezy. Nasz pierwszy pocałunek był nieziemski. Pamiętam go i umiem opisać go z najmniejszymi drobiazgami. Will zaprosił mnie na spacer i piknik pod gwiazdami. Zawiózł mnie gdzieś na swoim rowerze, ale nic nie widziałam, bo zawiązał mi chustę na oczach. Gdy ją zdjął ujrzałam piękną panoramę miasta. To był wspaniałe. Chwilę posiedzieliśmy, podziwiając widoki. Potem się położyliśmy na kocu i oglądaliśmy gwiazdy. Po chwili zauważyłam, że Will mi się przygląda, więc też na niego spojrzałam. I wtedy on mnie pocałował. Więcej Ci, Ami nie będę opowiadać, no bo jeszcze na to nie pora. Ale podsumowując był według mnie świetnym facetem, który mógł mi się tylko przyśnić. Lecz po roku chodzenie z nim, gdy byliśmy na imprezie przesadziliśmy z drinkami i następnego dnia po południu dowiedziałam się o Tobie. Byłam bardzo szczęśliwa, bo zawsze chciałam mieć dziecko. Od razu zadzwoniłam do Willa przekazać mu to, miałam nadzieję, że będzie szczęśliwy, bo z tego co wiedziałam to też chciał mieć dzieci. Lecz on nie odbierał, dzwoniłam raz, potem drugi, trzeci, czwarty... i tak w nieskończoność. Wysłałam tysiąc wiadomości i nagrań głosowych. Ale on się nie odzywał. Bałam się, że to oznacza, że mnie zostawił. Czekałam kilka dni, dzwoniąc nie wiadomo jak dużo w dzień i w noc. Jeździłam po domach jego rodziny i miejscach, gdzie mógłby być.  Szukałam go na tysiąc sposobów. Mijały tygodnie, miesiące, aż w końcu porzuciłam poszukiwania i zajęłam się przygotowywaniem wszystkiego na przyjście Ciebie na świat. Tęskniłam za Willem, byłam zła, ale też smutna.  Martwiłam się, że nie będziesz mieć przy sobie taty. Przyszłaś na świat. Od razu gdy Cię zobaczyłam, zauważyłam podobieństwo do Willa. Miałaś identyczny uśmiech, uszka i oczy. 

No więc już wiesz co się stało. W dalszym ciągu nie wiem, gdzie jest Twój biologiczny ojciec. Przykro mi, że go nie poznałaś. Ale pamiętaj, że dla mnie jesteś najwspanialszą córeczką na  świecie!

 Buziaki mama"



...

Hej kochani, najmocniej was przepraszam, że tak późno dodałam ten rozdział, ale nauka, dodatkowe zajęcia, szkoła... było tego tak dużo, że nie miałam kiedy pisać. Lecz udało się w końcu. Mam nadzieję, że Wam się spodoba! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro