2.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov.Sam

Obudziłem się jak zawsze wcześnie rano. Uprzedziłem Steve'a SMS'em, że nie pojawię się na porannym bieganiu. Po wczorajszej "bitwie" nadal bolało mnie ciało, dlatego postanowiłem odpuścić sobie trening.

Ledwo wstałem z łóżka i powędrowałem do kuchni. Myślami ciągle uciekałem do wieczornej sytuacji. Nie dość, że złapaliśmy się za ręce to jeszcze ta sytuacja w łazience...ugh.

Gdy znalazłem się w kuchni, zrobiłem sobie na śniadanie jak zawsze moje ulubione płatki. Gdy je zjadłem, wróciłem do pokoju, aby się ogarnąć.

Pov.Bucky

Usłyszałem jak po domu łazi już Sam. Jak można tak wcześnie wstawać? Przewróciłem się na drugą stronę i ponownie zamknąłem oczy. Jak zawsze nie da mi spać...Ten debil zaczął śpiewać pod prysznicem. Na dodatek moją ulubioną piosenkę. Jak fałszem tak bardzo można zepsuć ten utwór? Przez niego zacząłem to nucić...

Touch my neck and I'll touch yours
You in those little high-waisted shorts,
oh

Pov.Sam

Wyszedłem spod prysznica i ubrałem się w luźny dres. Bucky zapewne śpi, ale i tak postanowiłem przygotować mu śniadanie. I tak nie miałem nic do roboty. Zrobiłem mu pięć kanapek i na talerzu położyłem również śliwkę. Zapamiętałem, że ją lubi. Przygotowałem posiłek dla mężczyzny i poszedłem z talerzem pod jego drzwi. Zapukałem. Nikt się nie odezwał. Jak zawsze...

-Bucky.-powiedziałem. Usłyszałem szmer.-Nie udawaj, że śpisz!-krzyknąłem. Nie chciało mi się czekać aż ten łaskawie otworzy, więc gdy powiedziałem głośno wchodzę!, wszedłem.

Barnes leżał do połowy przykryty swoją kołdrą i po chwili patrzył już na Sama. Chwila ciszy i odezwał się Wilson.

-Zrobiłem ci śniadanie. Doceń to, bo nie będzie tak często.-podszedł bliżej mężczyzny i nieświadomie spojrzał niżej niż powinien.

-Dzięki.-Bucky wstał szybko nie zwracając uwagi na to, że jest w samych bokserkach i podszedł do mężczyzny łapiąc za talerz. Chwilę stali tak wpatrzeni w siebie i trzymając za naczynie. Pierwszy ocknął się Bucky odchrząkając.

-Em...Ah tak. Smacznego.-powiedział i zostawił mężczyznę samego w pokoju.

Pov.Sam

To było...dziwne. Co mi się kurwa dzieje?

***

Godzina dziesiąta. Bucky w końcu wyszedł ze swojej nory. Powędrował do salonu, w którym jak się spodziewał zastał Sama pijącego kawę.

-Musimy pogadać.-oznajmił Wilson, gdy ujrzał w progu swojego współlokatora.

Pov.Bucky

-O czym?-w moim głosie na pewno można było wyczuć ciekawość.

-Jutro wyjeżdżam na dwa tygodnie do swojej siostry.-szczerze? Ucieszyła mnie wizja, w której całe mieszkanie mam tylko dla siebie aż przez dwa tygodnie. Uśmiechnąłem się wesoło.-To...świetnie! Nawet nie wiesz jak się cieszę, że będę mógł od ciebie odpocząć.

-Jest jeden problem.-wiedziałem, że coś tu nie gra...

-Jaki?-No nie powiem, zżerała mnie ciekawość.

-Jedziesz tam ze mną.-w tym momencie to nie wiedziałem czy się śmiać czy płakać.

-Jak to? Dlaczego?-zacząłem pytać, bo z tyłu głowy miałem pewne przeczucie, że może to być żart na skalę Wilsona.

-No wiesz... takie jakby wakacje choć nie do końca.

-To znaczy?

-Muszę tam pojechać żeby pomóc z remontem, a ty mógłbyś się tam przydać. No wiesz...jeśli więcej osób tym lepiej. Uwierz, również nie jestem z tego zadowolony, ale Steve kazał mi ciebie "zaprosić".-nie wiedziałem czy się zgodzić. Niby co mi szkodzi, ale jednak wizja przesiedzenia w obcym miejscu dwa tygodnie z osobą, której nie za bardzo lubię jakoś mi nie sprzyjała. Mimo to podjąłem decyzję. Czy będę jej żałował? To się okaże.

-Okej, zgoda. Jadę tam tylko ze względu na Steve'a.-stałem tak na środku pokoju i nie wiedziałem co zrobić. A bardziej nie wiedziałem co chce zrobić Wilson.

-Dzięki, stary.-uradowany wstał z kanapy i wyglądało to tak jakby miał mnie zaraz przytulić. Powstrzymał się jednak.-Em...wyjeżdżamy jutro o szóstej rano.

-Szóstej rano?! Zwariowałeś? Nigdy o tej godzinie nie wstaje ani nie wstanę.

-Przyzwyczaisz się. U mojej siostry nie będzie spania do dwunastej.-uśmiechnął się do mnie i usiadł ponownie na kanapie, biorąc do ręki swoją kawę. Wyszedłem z salonu, aby podążyć do swojego pokoju i spakować się na "wakacje" jak to ujął Sam. Chociaż i tak będę tam zmuszany do zapierdalania, więc nici z odpoczynku. No cóż... zobaczymy jak będzie.

*********************************************************************************

640 słów

Hejka!

Po miesiącu w końcu macie wyczekiwany rozdział XD

Przepraszam za nieobecność. Mam nadzieję, że moja wena wróci i nie będziecie musieli tyle czekać na kolejne moje bazgroły

Mam nadzieję, że się spodobał

(Cytat z piosenki: Sweater Weather)

Trzymajcie się ciepło, PAA!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro