[4]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wybiegłam z budynku, rozglądając się z autem Victorii, ale bezskutecznie. Ona naprawdę pojechała beze mnie! Holy shit. Łzy zaczęły mocniej spływać po moich policzkach i nie obchodziło mnie czy ktoś mnie zauważy. Wpisałam swoją lokalizację w telefon i spojrzałam na trasę. Miałam przed sobą godzinną podróż piechotą, a ja nie miałam nawet słuchawek. Myślałam, że się zaraz postrzelę, albo rzucę pod auto. Westchnęłam, wycierając dłońmi łzy. Włączyłam aparat, aby zobaczyć w jakim stanie jest mój makijaż i aż się zaśmiałam na swój widok. Wyglądałam jak panda przez rozmazany tusz. Nie miałam nic, aby zmyć tą porażkę na mojej twarzy, więc została mi tylko modlitwa o to, żeby nikt mnie nie rozpoznał i nie zrobił mi zdjęcia. Powróciłam ponownie do wyznaczonej przez urządzenie trasy i zaczęłam powoli iść w stronę domu. Wiedziałam, że to będzie długa droga.

____

Po jakiś dwudziestu minutach, kiedy przechodziłam przez pasy, ktoś zatrąbił, więc spojrzałam na stojące auta. Zmarszczyłam brwi, nie widząc nikogo znajomego. Wzruszyłam ramionami i przeszłam przez ulicę. Jednak po chwili ponownie usłyszałam trąbienie, więc stanęłam rozglądając się na wszystkie strony.

- Tutaj, Paige! - Zawołał, Ashton, machając w moją stronę.

Podeszłam do niego niepewnie, schylając się do szyby.

- Umm...coś nie tak? - Zapytałam zmieszana.
- Ty naprawdę wracasz piechotą - Powiedział, a ja przytaknęłam.
- Taa, niestety - Odpowiedziałam zawstydzona.
- Wsiadaj - Otworzył drzwi, a ja się zawahałam.
- Nie bój się, chcę cię tylko odwieźć do domu - Dodał, widząc mój wyraz twarzy.

Ostatecznie weszłam do jego auta, zamykając drzwi. Zapięłam pasy, starając się zbytnio niczego nie ruszać. Nie chciałam czegoś uszkodzić, wolę nie wiedzieć co by mi zrobiła matka.

- Victoria jest twoją mamą? - Zapytał, zaczynając rozmowę.

Spojrzałam na niego ze smutnym wyrazem twarzy.

- Yhym - Mruknęłam.
- Zawsze się tak zachowuje? - Zerknął na mnie.

Chwilę myślałam co mu odpowiedzieć. W końcu wszystko może później wykorzystać przeciwko mnie.

- Nie powinnam była jeść takiej ilości ciastek. W ogóle ich nie powinnam jeść. Wiedziałam czym to się skończy - Odpowiedziałam obojętnie. Kłamanie weszło mi już w krew, a jednak Ashton w to nie uwierzył.

Zaparkował gdzieś na uboczu, patrząc na mnie jak na idiotkę.

- Czy ty siebie słyszysz? Nie obraź się, ale niewiele ci brakuje do bycia kościotrupem. Dam sobie rękę uciąć, że masz niedowagę - Powiedział poważnie, ale jego oczy były pełne troski i współczucia.
- Nie jest ze mną aż tak źle - Odparłam.
- A ja jestem Wróżka Zębuszka - Prychnął.
- Jeśli masz mnie oceniać, to stąd wychodzę - Powiedziałam.
- Co? Nie! Przepraszam. Po prostu będziemy razem współpracować przez jakiś czas i razem z chłopakami zaczęliśmy się trochę martwić - Odparł, a mnie wbiło w krzesło.
- Nie ma takiej potrzeby. Wszystko jest w jak najlepszym porządku - Uśmiechnęłam się lekko, ale żadne z nas tego nie kupiło.
- No dobrze - Odpuścił, za co podziękowałam mu w myślach.

Niestety resztę drogi spędziliśmy w ciszy. Ja wpatrzona w widok za szybą, on prowadząc. Kiedy dotarliśmy na miejsce, serce mi przyspieszyło, a w oczach miałam jedynie przerażenie. Ashton zauważył, że coś jest nie tak, dlatego położył swoją dłoń na mojej. Speszona zabrałam swoją, mówiąc ciche "dzięki za podwózkę". Zabrałam torebkę i opuściłam pojazd. Nie odwracając się za siebie, ruszyłam w stronę mieszkania, bojąc się co mnie w nim czeka. A wiadome było, że nic dobrego.

// No i mamy czwarty rozdział!
Love you 💕

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro