[9]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Paige! Wstawaj do cholery jasnej! - Victoria zaczęła krzyczeć, wchodząc mi do pokoju.

Otworzyłam leniwie oczy, nie patrząc w jej stronę. Przetarłam twarz dłońmi, ziewając. Byłam nie wyspana przez koszmary oraz co godzinne budzenie się. Nie miałam na nic ochoty, a dzisiaj mieliśmy ćwiczyć na scenie. Zajebiście.

- No wstawaj, ileż można?! - Stanęła w drzwiach, patrząc na mnie z pogardą.
- Boże wyglądasz jak gówno. Raz, dwa się malować. Chyba nie chcesz, aby twój Ashtonek się ciebie przestraszył, prawda? - Zakpiła, śmiejąc się jakby to był najlepszy żart.

Wywróciłam oczami, wstając z łóżka. Nie odzywając się do niej, skierowałam się do szafy, wybierając ciuchy. Matka jedynie prychnęła na moje zachowanie i opuściła pokój. Nareszcie. Odeszłam od szafy i podeszłam do okna, aby sprawdzić jak jest na zewnątrz. Było pochmurno oraz zbierało się na deszcz, dlatego postanowiłam ubrać legginsy i żółtą bluzę z napisem "golden". Przejrzałam się w lustrze, przez co na mojej twarzy pojawił się grymas. Wyglądałam okropnie. Byłam blada, miałam opuchnięte od płaczu oczy oraz wory pod nimi. Westchnęłam i zrobiłam tak jak mama mówiła. Makijaż. Nie wyglądałam wspaniale, ale przynajmniej nie straszyłam. Założyłam jeszcze białe skarpetki oraz  związałam włosy w koka. Gotowa, zeszłam na śniadanie.

- Stać cię na lepszy outfit, młoda damo - Powiedziała, kiedy usiadłam na krześle.

A było tak spokojnie przez te trzy dni...

____

Po jedenastej byłyśmy na miejscu. Arena była ogromna, co oznaczało tłumy. Uśmiechnęłam się pod nosem, ponieważ dawno nie występowałam na tak dużej scenie.

- Hej, Paige - Przywitał się ze mną, Luke.
- Hej, blondi - Przytuliłam go, posyłając mu uśmiech, który odwzajemnił.
- Gdzie reszta? - Zapytałam.
- Zaraz przyjdą. Rozmawiają z Jordanem, ja miałem poczekać na ciebie - Odpowiedział, a ja przytaknęłam.
- Dzień dobry, pani Forte - Powiedział do mojej mamy, kiedy weszła na scenę.
- Dzień dobry, Hemmings - Odpowiedziała bez cienia radości. Miałam ochotę się zapaść pod ziemię. Czy ona nie może chociaż udawać, że jest miła? Luke się delikatnie skrzywił na jej ton, przez co posłałam mu przepraszające spojrzenie.
- Witaj, Paige. Dzień dobry, Victorio - Usłyszeliśmy głos Jordana.
- Witam - Uśmiechnęłam się do mężczyzny.

Za nim szli chłopacy, więc im pomachałam. Kiedy złapałam kontakt wzrokowy z Ashtonem, mrugnął do mnie, na co się cicho zaśmiałam.

- To co? Zaczynamy? - Zapytał Jordan, a my przytaknęliśmy. - W takim razie chłopacy zaczną od "Youngblood" oraz "Want You Back", a następnie będzie "Lie To Me" z Paige. Do roboty! - Zaklaskał w dłonie, więc wszyscy ustawili się na swoich stanowiskach.

Jako iż miałam śpiewać dopiero po dwóch piosenkach, usiadłam na krześle, w pierwszym rzędzie. Miałam idealny widok na chłopców, więc ułożyłam się wygodnie, wsłuchując w pierwsze brzmienia "Youngblood". Jako iż uwielbiałam patrzeć jak ktoś gra na perkusji, mój wzrok skierował się na Irwina. Nie trzeba mieć sokoli wzrok, aby zauważyć, że chłopak był w swoim żywiole. Parę razy przyłapał mnie na patrzeniu się, ale to nie zniechęciło mnie do dalszego obserwowania jego ruchów. Od zawsze byłam zafascynowana tym instrumentem, ponieważ mój tata również był perkusistą. Chciałam być jak on, ale niestety po jego śmierci, nie potrafię się przełamać i ponownie zagrać na perkusji. Wtedy moją głowę zalewa fala wspomnień, a z nimi przychodzą łzy. Nigdy się nie pogodziłam z jego odejściem. To był najgorszy dzień w moim życiu. Przez to wszystko się zmieniło.

- Paige, hej, dlaczego płaczesz? - Zapytał Jordan, podając mi chusteczki.
- Przepraszam, po prostu sobie coś przypomniałam. To nic takiego, spokojnie. Zaraz przestanę - Zaśmiałam się przez łzy, odbierając od  niego paczkę. Wyjęłam z niej chusteczkę i wytarłam mokre policzki oraz delikatnie, aby nie rozmazać tuszu, kąciki oczu. Kiedy się uspokoiłam, podziękowałam za pomoc i ruszyłam na scenę, ponieważ jak się okazało, następne miało być "Lie To Me". Odebrałam mikrofon i włożyłam słuchawkę do ucha. Kiedy wszystko było gotowe, zaczęliśmy.

____

- Stop, stop, stop! - Zaczęła przerywać nam Victoria, więc zacisnęłam dłoń w pięść, mając ochotę dać upust złości, ale policzyłam w głowie do dziesięciu i wzięłam głęboko wdech.
- O co znowu chodzi? Przecież wszystko było dobrze - Odparł poirytowany, Calum.
- Uważaj na ton, smarkaczu - Warknęła na niego, grożąc mu swoim długim pazurem.
- Ty - Wskazała na mnie. - Weź się do roboty, bo to co zaśpiewałaś było gówniane. Jeszcze raz - Powiedziała, a ja wywróciłam oczami.

Szepnęłam do Luke'a ciche "przepraszam" i ponownie powtórzyliśmy swoją zwrotkę. Tym razem moja matka milczała, więc kontynuowaliśmy. Wszyscy mieliśmy jej dość, ale żadne z nas nic nie mogło nic zrobić. Victoria Forte jest uparta gorzej niż osioł i nic jej nie zniechęci do ciągłego obrażania ludzi. Ona już taka jest.

_____

Po skończonej próbie, wszyscy udaliśmy się na obiad do jakiejś pobliskiej restauracji. Matka oczywiście nie chciała mnie puścić, ale obiecałam jej wysłać zdjęcia tego co zamówię. Tylko dlatego się zgodziła. Czy to chore? Owszem, ale to jedyny sposób, abym mogła się jej pozbyć na parę minut.

- Ja ci naprawdę szczerze współczuję. Ty masz kurwa przejebane - Powiedział siedzący naprzeciw mnie, Mike.
- Ja się już do tego przyzwyczaiłam, ale was za to przepraszam. Bywa męcząca - Odparłam, patrząc na nich przepraszającym wzrokiem.
- Ja wiem, że to twoja mama i w ogóle, ale miałem ją ochotę wywalić stamtąd  - Dodał, Calum, a Luke go poparł.

Czułam się temu wszystkiemu winna, dlatego jedyne co zrobiłam to ponownie ich przeprosiłam i spuściłam wzrok na swoją sałatkę.

- To nie twoja wina, Paige. Nie przepraszaj nas za swoją matkę - Powiedział Ashton, widząc mój wyraz twarzy.
- To jest moja wina. Gdybym nie przyjęła tej współpracy, mielibyście święty spokój - Mruknęłam, nabijając na widelec kawałek kurczaka.
- Przestań gadać głupoty, cieszymy się, że cię poznaliśmy - Odparł, Luke.
- Nie musisz kłamać, aby mnie pocieszyć.
- Okej, chodź, musimy pogadać - Szepnął mi do ucha, Irwin, więc spojrzałam na niego pytająco.

Ten jedynie złapał mnie za dłoń, pomagając ominąć siedzącego obok nas Hemmingsa.

- A wy gdzie? - Zapytał, Mike, ale nie dostał odpowiedzi.

Szłam za chłopakiem, aż do wyjścia. Kiedy byliśmy na zewnątrz, blondyn złapał mnie za policzki i spojrzał mi prosto w oczy.

- Nie wiem co mam zrobić, abyś uwierzyła, że my cię naprawdę  lubimy. Że ja cię naprawdę lubię, Paige. Niczego nie jest winna, rozumiesz? To. Nie. Twoja. Wina. Rozumiesz? - Przytaknęłam, więc jego oczy przybrały łagodniejszą barwę.

Blondyn cicho westchnął i przyciągnął mnie do siebie, przytulając.

- Dzisiaj damy czadu. Nie ważne co będzie myślała o tym twoja matka. Jesteś świetna i walić opinię tej wariatki. Ja, Ashton Irwin, mówię ci,  że jesteś bardzo utalentowana i pasujesz do nas. Czy to dotarło, do twojej główki? - Zapytał z uśmiechem, a ja się zaśmiałam. On był niemożliwy.
- Dotarło - Odpowiedziałam, odwzajemniając gest.
- W takim razie wracamy na obiad. Słyszę jak burczy ci w brzuchu - Mrugnął, a ja pokręciłam głową z niedowierzaniem.

Lubiłam go. Zdecydowanie go lubiłam.

// I jak wrażenia? Co najbardziej wam się podobało w rozdziale?

Buziaki 💋

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro